Wysłany: Czw 14:40, 13 Kwi 2006
Temat postu: Wiersze CoB'iego
"Rozmowa"
Odezwij się, przemów do mnie
Nie zamykaj mnie w kręgu ciszy
Zostań ze mną tutaj. Pragnę. Mów.
Cisza z Twojej strony działa na mnie złą mocą
Jaki sens dostrzegasz w stagnacji i bezruchu
Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele. Pragnę. Mów.
Jak mogę czekać tak długo na odpowiedź
Wiedz, że ja też mogę zamknąć się w sobie
A wtedy... zginiemy oboje. Pragnę. Mów.
Opowiedz mi coś o lataniu
(Lecz zapomnij o śmiertelnym lądowaniu)
Wszystko to pragnienie ducha. Pragnę? Mów.
Wsłuchaj się w muzykę wszechświata
Znajdź się tam, gdzie nie było jeszcze nikogo
W tym pomoże Ci rozmowa
Odnajdziesz w niej siebie i mnie
I wiele innych brudnych kłamstw
Dlatego nie patrz w ziemię
A jeśliby ktoś Cię uderzył... To rozmowa.
Czas byś uwierzył.
~~~~~~~~~~~~~_~~~~~~~~~~~~~
"Odpowiedzialność"
Często patrzysz w dal, powiedz mi co tam widzisz?
Często słyszysz więcej, dlaczego ja tak nie potrafię?
Często okazujesz mi wielkie uczucia...
A ja wolę uciec. Nie chcę być odpowiedzialny.
Kiedy płaczesz... wiem, że to przeze mnie.
Kiedy się gniewasz... wiem, że to z mojej winy.
Kiedy okazujesz mi prawdziwą miłość...
Wolę uciec. Nie chcę być odpowiedzialny.
Nie dorosłem do takich uczuć? Możliwe.
Nie nadaję się na podporę? Prawdziwe?
Nie mam czasu... albo chęci... Obrzydliwe!
I wolę uciekać. Nie chcę być odpowiedzialny.
Zostaw mnie już w spokoju i ciszy!
Zostaw te uczucia i przekarz je komuś innemu!
Zostaw ten rozdział za sobą, nie ma mnie!
Nie ma mnie dla Ciebie! Nie chcę być odpowiedzialny.
Nigdy nie otrzymałabyś ode mnie szczęścia.
Nigdy nie ujrzałabyś blasku w mych oczach.
Nigdy nie usłaszałabyś czułego słówka.
Nie ma mnie dla Ciebie! Nie chcę być odpowiedzialny.
A teraz skończmy już z tym. (Na zawsze!)
Skończmy to, co nie zaczęło się wcale. (Teraz!)
Nawet jeśli Ty tego nie zauważałaś. (Wcześniej!)
Nie ma mnie dla Ciebie! Nie chcę być odpowiedzialny!
(Robię to wszystko z wielkim bólem.
Musisz to zrozumieć. Ja chcę dla Ciebie dobrze.
Kolory tęczy zmieniłbym na odcienie szarości.
Ja chcę być sam. Mimo, że dusza płacze)
------------------------------------------------------
"Iskra Bogów"
Kiedy patrzysz, a nie widzisz
Kiedy ciemne wokół myśli
Spójrz za okno - na przyrodę
Łyknij sobie brudną wodę
O radości! Iskro bogów!
Popatrz - ile w nas ołowiu
miedzi, cynku i uranu
lecącego prosto z kranu?!
Wyjdź na deszczyk. Weź parasol
i zabezpiecz go przed kwasem.
A jak deszczyk ciebie zmoczy...
Będziesz... tylko... świecił w nocy!
O radości! Iskro bogów!
Zabijasz nas po kryjomu
i w powietrzu, i w jedzeniu
karmisz sobą - czyli chemią!
Jedna głowa... druga głowa...
Oto nasza mleczna krowa!
Wielkie zęby, ludożerny
- to jest kwiatek niecodzienny!
O radości! Iskro bogów!
Śnięta... na przeklętym progu.
Jak cię kocham nie rozumiesz?!
Żyć bez ciebie już nie umiem!
**********************************************_**********************************************
"Nie jestem"
Załóż maskę
wyklnij tych nieprzygotowanych
do tańca w dusznym balu. i
zetrzyj krople szarego morza
Sobą być, wszystkim.
być, każdym jak każdy,
człowiekiem bez skazy,
maską. Bez twarzy.
Pierwsza jaskółka
wiosny nie czyni -
Ty. tak im mówisz:
przecież... są inni.
przecież... są winni.
A ty bez przebrania
wyklnij tych gładkich
zamkniętych w lateksie. klatki. i
zduś wysokie płomienie.
Sobą być, jednym.
być, różnym od innych,
człowiekiem wyższym,
skorupą. Ze zgliszczy.
Pierwsza jaskółka
wiosny nie czyni -
Ty. tak im mówisz:
przecież... są tacy sami.
przecież... są kopiami.
A ja na rozdrożu
pomiędzy przekleństwami
marzeniami i wojnami. i
płaczę, a wiatr łzy niesie.
Sobą być, na pewno?
być, kimś czy niczym?
człowiekiem? duchem?
stagnacją? ruchem?
A co! jeśli?
Nie. wiem. Nie jestem.
Pierwsza jaskółka
wiosny nie czyni -
ale nadzieję daje.
przecież... łzy na wietrze karmią ptaki.
przecież... rosa na liściach poi kwiaty.
****************************O.o****************************
"Nauczyńcie"
z czarnym płynem pustej głowy
nienawidzić pysznym
poi nas
bagno z myśli nieukształtowanych
złośliwie pod skórą zasuszoną
wypełnia duszę
żołnierską rzeźnicką obiera toporem
owoce miłością ono
odrzuca miąższ
prawdy nie tworzą blasku wyborów
i pół kilo soli mięso
karmi matki . . . . . . . . . . . . . . . . . . z dziećmi
prowadzi po cementarzu lamentu
pod pokrywą ukrywa
nie śmiertelność
warcząca buda nuda naucza trzmiele
ogarniać ciemności radośnie
gryźć konstrukcje
-----------------------------------TT------------------------------------
"Blues mego życia"
Ja mam ołów przy podeszwie, tylko czyści mogą utrzymać się na chmurach.
Gdzie podziała się sprawiedliwość? Dlaczego ja mam pełzać w dziurach?
Wokół brudno. Szczur wędruje z klatki do klatki i buduje w głowie tunele.
Płacz dzieci rozlega się co chwilę, czuję że do stacji drogi już niewiele.
Ugryzłem się w język. Ciężaru jakby mniej. W chmury wkładam głowę.
I widzę radość fałszywą i niecierpliwą. Lotnik złośliwie zdarł mi aureolę.
Ale ja nigdy nie byłem aniołem. Raczej diabłem co popija wieczorami. Colę.
Kiedy się schyliłem dostałem torebką starszej pani. Widać złą ma wolę.
Coś jednak daje poczucie lekkości. Ten smak, smak cierpień. Smak miłości.
Tak lećcie i zapomnijcie o huraganach. Zapomnijcie o wietrze, w wolność wierzcie.
Przyjdzie Tornado i porwie was w wir. Wyrzuci na szynach mego pociągu.
A ta dziewczyna, co pomaga mi wstać. Może już odejść. Wolę wstać sam.
Hej! Hej! Hej! Ale tutaj nie ma dziewczyny. Za to ból w lędźwiach i brzuchu.
Ach! Spuśćcie mnie, bo będzie krucho! Ciśnienie rozsadza głowę. Dojdzie do wybuchu!
Uciekajcie, uciekajcie! Lećcie moje małe dzieciaczki i zostawcie mnie samego!
Przylecę do was później... później... później... później... dnia następnego.
Aureolę trzymam w dłoni i zamiatam głową prześcieradło, siedzenie się trzęsie.
Blask z okręgu daje się wyciąć i spożyć, by potem spiąć w sobie mięśnie.
I zatańczyć taniec chwil ostatnich... I odlecieć do słonecznej matni.
Jestem pierwszy. Jestem pierwszy i ostatni. Ostatni, bo swoje światło gaszę sam.
____________________________________________________________
"Podglądacz"
Mgła przysłania moje oczy
Serce cicho krwią mą broczy
Stopa w mroku ślepo kroczy
Myśl straszliwa głowę droczy
Oczy, oczy, oczywiście
Oczy, oczy, nienawistnie
Oczy, oczy, wnet zabłyśnie
Oczy, oczy, i zawiśnie
Ten co patrzy sercem duszą...
musi zginąć!
Nie potrzebujemy takich tutaj...
muszą umrzeć!
Krew zalewa moje oczy
Przestrzelone serce broczy
Wojna, wojna już tu kroczy
Kula za kulą, posoką moczy
__________________________________________________________
Bez tytułu
Dzień jak codzień - słońca skwar
na robocie mija nam.
Kurz w płucach - papierosów smak
i głęboki piwa łyk.
A wieczorem, kiedy zgasną światła
na muzykę czas nam nastał!
Graj muzyko z dna butelki, w takt pijanych strun.
Dźwięki z dymu, z dymu dźwięki są tu.
Wypełniają całe ciało...
A nam mało, mało, mało...
Dzień jak codzień - słońca skwar
na robocie mija nam.
Kurz w płucach - papierosów smak
i głęboki piwa łyk.
A wieczorem, kiedy zgasną światła
na muzykę czas nam nastał!
I za horyzont z melodią odpływamy
w rytmie skrzydeł już skąpani.
Wypełnia cały krwioobieg
i przelewa się jak morze...
----------------------------------------------------------------------------
"Wędrówka"
Wycinam nożyczkami wzorki na stopach
Skóra wydaje się twardsza i grubsza z dnia na dzień
więc coraz ciężej oddziela się jej nadmiar
z coraz głębszych i rozleglejszych ran
Nikt nie powiedział, że będzie lekko
przewracanie jelitami i rzucanie sercem boli
Cel mam jasno wytyczony
Tylko skokami chodzę w kółko
Dobrzy ludzie, którzy raczej starają się mnie zabić
pomagają mi na każdym kroku osiągnąć nirwanę
kiedy kolejne karcące kopnięcie spada na głowę
raczej nie blokowane przez gest pokoju
Nie, nie poczuwam się do winy
bo wina jest po stronie konstruujących czas
i nie poddam się teorii spiskowej
dziejów nadziei zdzieranej ze skórą