Wysłany: Nie 15:51, 23 Lip 2006
Temat postu:
Arcykapłan przyglądał się wszystkiemu temu z niemym spokojem. Wewnątrz jednak drżał od emocji, jakie widział u swej bogini, jakie dostrzegał u drowa i księcia ciemności.
Zadziwiła go bardzo wiara drowa, którego prędzej oskarżyłby o herezję, niż Zetha. Co było w tym dziwne, kapłan całą duszą był po stronie Zetha, ale wiedział, że ten nie pomyślał o czymś ważnym... Że niektórzy nie wierzą dla zysku, lecz z miłości.
Kairona nie znał, ale podejrzewał, że Drow jest właśnie kochającym fanatykiem.
Chłopak był młodym arcykapłanem. Nie miał jeszcze imienia i nie miał zamiaru go mieć, było mu wszystko jedno jak będą się do niego zwracać. Ważna była bogini i jej przyjemności.
Widok posoki i rzezi, którą wyprawiał Drow, zasmucił go bardzo. Nie spodziewał się takiego obrotu sprawy i takich samoczynnych ofiar wyznawców. Ale to bogini kreowała czyny Kairona.
Chaos... Chaos nie istnieje, jest tylko porządek, którego ludzie nie potrafią ogarnąć. I zwą go chaosem.
Arcykapłan podszedł powoli do serca i klęczącego Kairona. Miał na głowie kaptur, drow nie mógł widzieć jego twarzy pooranej smutkiem i rozpaczą. Położył dłoń na ramieniu drowa i rzekł cicho:
- Ta ofiara spodobała się Pani. Zostaniesz nagrodzony według Jej najświętszego uznania. Potem jął przywoływać Swoją Panią, był teraz przekaźnikiem pomiędzy Jej mocą, a tym światem. Drow był odbiornikiem, cokolwiek mogło to oznaczać... Bogini mogła zrobić wszystko, ale na wszystko kapłan był przygotowany i zazdrościł wręcz Kaironowi nagrody, którą ten mógł uzyskać.