Królową Zirael, spacerującą w zalanym słońcem ogrodzie owiał przyjemny chłód. Usłyszała szept... -Mam tylko chwilę, więc słuchaj!- rozpoznała głos Zeth'a -Zamek jest niczym perpetum mobile. Wprawiłaś go w ruch i teraz inni przejmują kolejno ster w swe ręce. Wpierw Ouzaru, teraz Hikari... Jesli to tym się martwisz - to jest to zbedne. Pamiętaj, ze to TY tu na przewdę rządzisz. Patrzysz na akcje poddanych i mozesz je aprobować milczeniem lub przekreślić jednym słowem, majac na wzgledzie dobro i wolę poddanych. Musisz pamiętać o tym, ze najważniejsi zawsze pozostają w cieniu - nie wychylaję się, a więc z jednej strony nie narażaję na nienawiść, a z drugiej nie wystawiają na aplauz. Nadmiar uwagi jest gorszy od jej braku, pozatym zawsze znajdzie się ktoś, kto bedzie zaszczycony rozmowa z Tobą... Chociażby ja... Pamietaj o tym i nigdy nie zapominaj... Będę nad Toba czuwał.... chociażby tak, jak teraz, gdy jestem daleko, zajęty tym, co należy do mych obowiazków... tego też nie zapominaj... nigdy...- głos zaniknął wraz z chłodem. Zirael znów byłą sama, ale wewnątrz głowy wciąż jeszcze słyszała echo miękkiego szeptu...
Zirael Leśny Duszek Optymista
Dołączył: 11 Mar 2006
Posty: 574 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tam, gdzie moge być całkiem sama...
Wysłany: Sob 19:13, 13 Maj 2006
Temat postu:
Zir znów wróciła do ogrodu... Była w tak dobrym nastroju, że wszystkie kwiaty i rośliny rozkwitły tak pięknymi barwami, że w Ogrodach zrobił się jeszcZe milej niż zwykle... Ze szczęścia Zir zaczęła również śpiewać i wtedy ku jej zdziwieni wszstkie ptaki z ogrodu przyleciały by jej akompaniować... Jakże pięknym stał się ogród w jednej chwili...
- A już myślałam, że to niemożliwe... Jakże jestem uradowana, zaraz pospieszę po Zetha, by się podzielić z nim moim szczęściem
Tak właśnie Zir zrobiła, szybciutko wybiegła z Ogrodów i udała się tam, gdzie Książę Ciemności przebywał najchętniej- do Groty... By podzielić się swym szczęściem...
Zaknafein Elf zamkowy
Dołączył: 13 Mar 2006
Posty: 207 Przeczytał: 0 tematów
Zak ucieszył się z danej mu rady. Na jego twarzy zagościł dawno niewidziany uśmiech. Wprawdzie niewielki, ale zawsze uśmiech. Odpowiedział głosem, który przypominał wesołą wiosenną piosenkę:
-Dziękuję za radę. Poczekam tu chwilę, pomyślę i pójde za toba do karczmy...
Ciszę przeciął trzask. Niebo przecięła czarna smuga która zaczynała siegddzieś za horyzontem od strony pustyni... skończyła się na terenie Ogrodów. To byłą smuga dziwnego, czrnego gazu, którą zostawiał za sobą Książę. Zeth z głosnym łoskotem uderzył w ziemię. Dymiac i brocząc ciemnoscią podczołgał się do fontanny na środku. -Ale... wygrłem...- wycharczał i stracił przytomność. Ciało bezwładnie osunęło się w dół do podstaw fontanny.
Zirael Leśny Duszek Optymista
Dołączył: 11 Mar 2006
Posty: 574 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tam, gdzie moge być całkiem sama...
Wysłany: Śro 20:53, 17 Maj 2006
Temat postu:
Zir znalazła bezwładne ciało Zetha, z jej oczu popłynęły łzy, bo nie widziała tego co zdarzyło się wcześniej, myślała, że stało się najgorsze...
wyszeptala do Zetha
-Obudź się, gwiazdko moja... Chociaż nie, Ty przecież jesteś Księciem Ciemności...
Nieważne, obudź się, poprostu obudź się... Tak bardzo mi smutno gdy tak na Ciebie patrzę i widzę Cię takiego bez życia...
W tym momencie z jej oczu popłynęły łzy, które jak delikatny letni deszcz spadały na twarz Zetha...
Skóra księcia zasyczała, gdy łaza Zirael dotknęła policzka Ksiecia. Kontrolę wziął Cień. -Wybacz... Pani, ale Zzzzethhh... Jessst wycieńczooony waką...- chłodny głos cienia rozpływał się w powietrzu niczym trujący gaz. -Krótka chwila w Południowej Wieży i będzie jak nowo narodzony... jego regeneracccja jessst dośśśśćććć ssssilna by nawet zregenerowaććć cccałe ccciało od jednej komórki... taaak...- zasyczał, a Zeth opowli uniósł się, jakby steerowany, nieczym kukła. Rozwinął mroczne, cieniste skrzydła i odleciał w kierunku wieży...
Myosotis Mori. Potworzyca Kącikowa
Dołączył: 15 Maj 2006
Posty: 389 Przeczytał: 0 tematów
Po alejkach rozległych ogrodów zamku wędrowała pewna postać szczelnie zakryta swoim ciemnym płaszczem, który był nieco za długi.
Dziewczyna widocznie czegoś szukała, truchlejąc przy głośniejszym podmuch wiatru jak dzikie zwierzę. Miecz przewieszony przez jej plecy rytmicznie poszczękiwał, gdy Myosotis stawiała niepewnie kolejny krok.
Wędrowała już długo, kiedy doszła do końców ogrodu. Wtem Mori zatrzymała się nagle wpatrując się z uwagą w jeden punkt. Stała tak w bezruchu już dobrą chwilę, gdy nagle, jakby atakując, doskoczyła w miejsce przez nią obserwowane. Na jej bladej twarzy pojawił się szczery uśmiech, a w oczach zajaśniały płomyki zachwytu.
Dziewczyna usiadła po turecku wpatrując się w znalezione wreszcie niezapominajki rosnące tóż przed nią.
Nawet nie zauważyła, kiedy słońce zaczęło chować swe jasne oblicze za horyzontem.
Cień snuł sie między grządkami i roślinami. Mori poczuła obecnosć istoty za jej plecami -SSSss kwiaty...- syknął Cień. -Nie boiszzzz ssssię mnie... nie powinnaśśś...- syczał dalje, stojac nieruchomo, niczym słup na fundamencie z cienia Myo. -Daję Ci schronienie i osłonę... taak.. nie powinnaśśś ssssię baćććć... nieee skadze...- wysyczał i spojrzał w twarz Mori. -Nie bój sssssię tychh ludzii! Twój stan nerwowy budzi ssspore zassstrzeżenia... Pogadaj z kimśśśś... Ziraaaell albo mój misssstrz - Kssssiąże... moze ten elf... Zaknafffein... ich na pewno baćććć ssssię nei mussssisz... Reszta... nie wiem.. nie mam pewnośśści...- powiedział i powoli schował się w mroku nocy -Bywaj!-
Myosotis Mori. Potworzyca Kącikowa
Dołączył: 15 Maj 2006
Posty: 389 Przeczytał: 0 tematów
Myosotis oderwała wzrok od kwiatów i przyjżała się z zaciekawieniem cieniowi. W jej oczach nie było ani krztyny strachu, można było wręcz dostrzeć w nich zainteresowanie przybyłą postacią.
-Nie, masz rację nie boję się Ciebie- stwierdziła po chwili.- Nie jesteś człowiekiem. Wydaję mi się, że jestem mizantropem. Dotychczasowe otoczenia i osoby chyba zbyt często mnie raniły. Może jestem nadwrażliwa? Nie wiem...- Myosotis zaczęła zwierzać się cieniowi, gdy nagle zauważyła, że ten zniknął.
Z powrotem pogrążyła się w obserwacji kwitnących niezapominajek.
-Co takiego ciekawego w tych kiwatach, że zainteresowały nie tylko tą osóbkę, ale i mojego sługę?- Ksiażę stał na szczycie Południowej wieży z rozpostartymi skrzydłami. Załopotał nimi i wylądował kilka metrów od Mori. -Cień szeptał, bym tu przyszedł... Ciekwaiłem się po co.- stanął przed postacią, po czym przyklęknął. -Co jest tak szczególnego w tych kwiatach? Ciekawi mnie to...- spojrzał w twarz Mori. Cień wypełzł z rękawa Zeth'a i popłynłą, niczym struga smoły w kierunku fontanny.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach