Wysłany: Nie 23:29, 16 Kwi 2006
Temat postu:
Erblyn oddalił się od gwarów dobiegających z sali... Chciał być sam... chciał mieć wyłącznie własne myśli za swego towarzysza do rozmów... Czyżby aż tak był straszny, że został pominięty w toaście za zdrowie budowniczych tego zamku? Przecież on również nie jedną cegłę podłożył pod fundament...
- Taaak, to moja wina, zasłużyłem... heh... - wyszeptał do siebie - pragnę się zmienić, lecz moja mroczna przeszłość, od której uciekałem przez tyle lat, wciąż powraca, gnębi mnie... nie ma dookoła pomocnej dłoni, która by rozumiała ten ból... sam muszę się wziąć w garść, starać się, by już nikt nie cierpiał z mego powodu...
Usłyszał rechotanie żaby, odwrócił głowę, była na tyle blisko, że możliwe było usłyszenie przez nią szeptów lorda.
- Wybacz, że Cię chciałem zjeść... może się jeszcze jakoś dogadamy? chcesz wina?
Sięgnął w kieszeń, lecz przypomniał sobie, że nie zamknął butelki... jego obawy spełniły się, materiał nasiąknięty był alkoholem, lecz nie czuł tego wcześniej, gdyż był na tyle gruby, że wilgoć nie drażniła skóry...
- Zostały jeszcze cztery łyki... to jak? upijemy się?