Wysłany: Śro 23:43, 08 Lis 2006
Temat postu:
Dziewczyna nieufnie odniosła się do postawionej przed nią zupy. Na samą myśl o jedzeniu zrobiło jej się niedobrze. Mimo, że nie jadła przez prawie tydzień w przestrzeni czasowej, w której się niedawno znalazła, nie była w stanie niczego ruszyć. W żołądku aż jej się przewróciło. Blada na twarzy odwróciła głowę od talerza i wzdrygneła się.
- Wiesz... Ja podziękuję, Świetliku... Mleko mi wystarczyło... - z trudem się podniosła. Opierając się ręką o ścianę odezwała się tymi słowy -
Z unoszącego się tu kurzu, który drażni mój wrażliwy nos wnioskuję, że pomoc się przyda. Sama z chęcią pomogę o ile znajdzie się ktoś łaskawy kto powie mi co mam zrobić. Ręce mam więc wszelkie manualne prace są jak najbardziej na miejscu. - Dziewczyna uśmiechnęła się wesoło ukazując długie kły. Kichnęła. Pociągneła nosem, skrzywiła się, mruknęła coś niezrozumiale i talerz zupy rozpłynął się w powietrzu. Dziewczyna bąknęła coś o mdłościach na myśl o jedzeniu, po czym ruszyła w stronę, z której jak sądziła dochodziły głosy jej rozmówców. Echo w jaskini uniemożliwiało sprawną ocenę kierunku co zaowocowało lekkim zboczeniem z kursu. Stopy stawiała ostrożnie. Stanęła mniej więcej na środku sali po czym machnęła rękami. Cały kurz, który tak zatruwał jej życie w tym miejscu rozpłynął się jak poranna mgła. Zadowolona, że tym razem użycie magii nie skończyło się źle ponownie wyszczerzyła się w uśmiechu. Przysłuchując się rozmowie Zaka i bezimiennego Skryberianina dziewczyna nie mogła sie powstrzymać od wtrącenia swoich trzech groszy
- Tak jest w istocie, drogi Zaku. Ten tu Świetlik imienia nie posiada. Imienia nie można sobie nadać tak ot - pstryknęła palcami.
- Na imię trzeba sobie zasłużyć... uśmiechnęła się znacząco.
- Życzę powodzenia w twoich poszukiwaniach, Świetliku. Przyznaję, że twoja "przemiana" wyszła ci na dobre. Co do miotły... Cóż, Zak, spóźniłeś się - dziewczyna skłoniła się śmiejąc się wesoło.
- A twej muzyki z przyjemnością posłucham - dodała prostując się. Następnie złożyła palce w skomplikowanym znaku, wykonała złożony gest i w Grocie zrobiło się jakby cieplej... I jaśniej. W uchwytach na ścianach zapłonęły pochodnie rzucające migotliwy blask dookoła. Dziewczyna westchnęła zawiedziona, że nie może tego zobaczyć. Żeby maksymalnie ograniczyć zużycie energii musiała skomplikować i wydłużyć czas rzucania zaklęć... Pojedyńcze słabe nici energetyczne rozeszły się po całej grocie. Chochliki uciekały od nich jak oparzone... Wilczyca uśmiechnęła się złowrogo jedną z takich nitek odstraszając od siebie chochlika, który zbliżył się zanadto. Kolejne zaklęcie umożliwiło jej poruszanie się po grocie bez ryzyka wywalenia się o coś. Skoro nikt nie chciał jej powiedzieć co ma robić, sama przystąpiła do działania. O mały włos czegoś nie stłukła... Na szczęście delikatny przedmiot został złapany przez odważnego chochlika, który mimo jej wrogich w stosunku do niego działań zbliżył się na tyle, by zdążyć z ratunkiem dla wyposażenia Groty...
- Ups... Hsss... A sio, mikrusie! - wyraźnie nie pałała zbytnią miłością do tych stworzeń.