Autor / Wiadomość

[Samouczek RPG'owy] Kryształowa Grota

Czy Komnata powinna w ogóle istnieć?

Tak, to dobry pomysł.
90%  90%  [ 18 ]
Nie wiem, nie mam zdania.
0%  0%  [ 0 ]
Nie, a po co to komu? Kolejny śmieć Adminki... -_-'
0%  0%  [ 0 ]
Eee... a co to w ogóle jest? Acha... tu jest napisane... Chwila...
10%  10%  [ 2 ]
Wszystkich Głosów : 20
MrZeth
Prince of Darkness
Prince of Darkness



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 511
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: diabły uciekają (Wrocław)

PostWysłany: Sob 21:30, 17 Cze 2006     Temat postu:


-Zacznij od nazywania mnie "Zeth"- zasmiał się Ksiażę. -Wszystko, czego dokonasz jest w głównie zależne od Twej woli. W razie czego nie bój się prosić o pomoc, zawsze Ci jej udzielę.. o ile bedę w stanei oczywiście... ale zawsze mogę znać kogoś, kto zna kogoś.- uśmiechnął się i klepnłą ją raz jeszcze w ramię. -trzymaj się... jeśli nie chcesz juz rozmawaić, to pozwól, że się oddalę.- pokłonił się leko, po czym obróił się i powoli opuscił salę przez taras - odlatujac w stronę pustyni.
Zobacz profil autora
Myosotis Mori.
Potworzyca Kącikowa



Dołączył: 15 Maj 2006
Posty: 389
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Najciemniejszych Kącików.

PostWysłany: Sob 23:12, 17 Cze 2006     Temat postu:


Myosotis odetchnęła z ulgą.
-Czy nie czas odwiedzić słynną Karczmę?- powiedziała sama do siebie.
Mori podążyła niepewnym krokiem do swojego celu.
Zobacz profil autora
CoB
Panna Migotka



Dołączył: 19 Mar 2006
Posty: 359
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: spod bramy

PostWysłany: Czw 0:28, 29 Cze 2006     Temat postu:


Żaba strasznie nudził się w Karczmie, która na dobrą sprawę nie oferowała rozmów i spotkań z innymi mieszkańcami, którzy omijali ją dziwnym łukiem. W końcu, z zasępioną miną użył magii na cieniach, by te go wezwały, jakby w Karczmie coś zaczęło się dziać. (Cienie te nie były takimi tworami jak cienie Zetha, przynajmniej nie tak złymi i potężnymi. Były odzwierciedleniem tego, co CoB kochał i im bardziej pałał do czegoś miłością, tym bardziej było to realne...)
W końcu (jako ropuch) wyruszył ścieżyną do Groty. Słyszał najpierw burzę z piorunami, jedyną jego reakcją była radość - przebudziły się owady... [dalsze sceny zostały wycięte z powodu szczególnego bestialstwa i złamaniu przez Żabę większości konwencji] W końcu ukazała się przed nim grota...
Była cicha i pusta, kto tu był, dawno już wyszedł, kogo tu nie było, pewnie nie będzie... Żab w gruncie rzeczy pragnął ciszy i spokoju, ale też chwili poważnej rozmowy... Był w filozoficznym nastroju.
Był w gruncie rzeczy sobą.
Ale żabie ciało nie mogło być traktowane poważnie przez mieszkańców zamku. Oni poza tym żyli w swoich ciałach, a właściwie umysłach i nie otwierali...
Nagle Żaba usłyszał huk roznoszący się po całej grocie, później kolejny i następny... Znowu ktoś szalał w zamku... Nie potrafił tego zrozumieć jak wszystko można załatwiać przemocą. -Prawdziwy wojownik uważa walkę za wygraną w przypadku, kiedy tej walki uniknął.
Jeśli już do walki doszło, wojownik powinien wygrać ją podstępem... ale co z tego, skoro wygrana już zraża do niego innych, albo powoduje chęć odwetu... Nie walka jest złem

CoB posmętniał. Na zewnątrz była burza, naturalna burza. Dudnienie kropel docierało do niego stłumionym echem... W powietrzu unosił się zapach kurzu, który przez krople wznosił się z udeptanej ziemi.
Żaba wysilił trochę umysł i dzieki cieniom sprawił, że w grocie pojawił się iluzoryczny deszcz... I tak spoglądając na swoje iluzoryczne odbicie w iluzyrycznej kałuży, Żaba w ciszy wysilał się na spokój...
Żabie instynkty były długo przytłumione... Żaba czuł, że nadejdzie w końcu czas wyboru pomiędzy życiem w takiej postaci i ciągłym smutku oraz życiem jako prosta żaba, którą może spożyć byle bocian i będzie po kłopocie...

W końcu deszcz przestał kropić. Iluzja także zniknęła. Żaba został sam w grocie i mając nadzieję, że znajdzie się ktoś do rozmowy...
Zobacz profil autora
Ouzaru
Blind Guardian



Dołączył: 12 Kwi 2006
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dunbar, Szkocja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 8:32, 29 Cze 2006     Temat postu:


Powoli weszła do Groty, jakby do zupełnie jej obcego miejsca. Choć wystrój nowej Komnaty Ouzaru był bardzo podobny, nie czuła się tu już gościem mile widzianym. Rozejrzała się szybko po ścianach zarosłych kurzem i pajęczynami, skrzywiła się. Stoły i ławy należało wymienić, brakowało kilku świec i pochodni. Zmarszczyła brwi niezadowolona, czemu jej Chochliki tak się opierniczały z robotą? Powinny utrzymywać to miejsce w czystości, zadbane w każdym szczególe!
Przeszła się gniewnie w stronę sadzawki i mało nie wpadła na Żabę. Wystraszona potknęła się, zachwiała i wpadła do gorącego źródełka. Z pluskiem wylądowała w ciepłej wodzie, której dotyk jednak zmroził jej skórę. Szybko wypłynęła i wyszła na brzeg krztusząc się.
- Mało cię nie rozdeptałam! - krzyknęła do Żaby, lecz bez pretensji w głosie. Nie czekając na jego odpowiedź poszła dalej i zauważyła całkiem przytulne "gniazdko" które uwił tu sobie Zeth. Wygodny fotel, w którym teraz spoczywał czytając książkę, nadawał temu miejscu specyficznego klimatu...
*No tak... Chochliki się go przecież boją * - pomyślała krzywiąc się lekko.
- Często tu teraz przebywasz? - spytała ociekając wodą. Za pytaniem nie kryły się żadne emocje, a Adminka nawet mokra zdawała się emanować władczością i wyniosłością. Jej skóra i włosy nieco pojaśniały, wracając prawie do normalnego koloru.
Zobacz profil autora
MrZeth
Prince of Darkness
Prince of Darkness



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 511
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: diabły uciekają (Wrocław)

PostWysłany: Czw 8:41, 29 Cze 2006     Temat postu:


Książę spojrzał na Nią ze zdziwieniem. -Tak, z reguły tu czytuję moją ulubioną lekturę...- powiedział, zamykając książkę. Podniósł rękę ku górze, zaznaczył jakiś łuk i kilka symboli, po czym wskazał na Ouzaru. Cztery Błędne Ogniki zaczęły wirować wokół niej szybko susząc. -Miło, ze jednak przyszłaś tu sama, wmiast posyłać wizję czy stajać się jednością z zamkiem... nie sądziłem, ze kosztowałem Cię tyle bólu...- powiedział spokojnie. -Wiesz, stojąc tu dajesz dopowiedź na pytanie "czemu nie żałuję, ze wczoraj postąpiłem, jak postąpiłem".- powiedział, tworząc z ciemności kolejne krzesło, podobne do jego fotela. -Usiądź sobie...- powiedział do wysuszonej Adminki. -Nie pozwolę, żeby kobieta stała w mojej obecności, podczas, gdy ja siedzę!- dodał. Ton Księcia był absolutnie wyprany z emocji, ale nie był chłodny. Zeth obserwował każdy ruch Ouzaru, ale jego mimika pozostawała ukryta przez cień i fałdy materiału...
Zobacz profil autora
Ouzaru
Blind Guardian



Dołączył: 12 Kwi 2006
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dunbar, Szkocja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 9:30, 29 Cze 2006     Temat postu:


Uśmiechnęła się do niego. Jak dziwnie poczuły się mięśnie jej twarzy wykonując ten ruch, ostatnimi czasny nie kłopotała ich tym tworząc po prostu iluzję. Czy to było okłamywanie innych? Nie, chyba nie, wszak miała ochotę się uśmiechać. Usiadła i przez chwilę przyglądała się Księciu.
- Wiem o tym, Zeth - odpowiedziała w końcu. - Szkoda tylko, że przeze mnie Kairon musiał ucierpieć... Nikt nie powinien płacić za błędy innych, nikt nie powinien ponosić takiej ofiary - zasmuciła się. Pokręciła głową zamyślona. Cisza przedłużała się...
- Mimo wszystko... dziękuję - mówiąc to skrzywiła się, jakby słowa piekły ją w usta. - Rzadko to mówię - wyjaśniła.
Usiadła na brzegu i pochyliła się w stronę Księcia. Znów zaczęła się w niego wpatrywać, jakby zbierając myśli. Zastanawiała ile mu może powiedzieć.
- Echhh... - westchnęła ciężko. - Jesteś mi przyjacielem, lecz następnym razem nie czyń tak brutalnie. Proszę... - znów sie skrzywiła, nie zwykła o nic prosić. Odetchnęła głęboko, zebrała się w sobie by powiedzieć ostatnią rzecz, którą musiała. Którą powinna... Z początku nie chciało to jej przejśc przez gardło. Nie patrzyła teraz na niego. Potrzebowala chwilę czasu i samotności. Odchyliła się do tyłu opierając się placami i zaczęła walkę z samą sobą.
*Ouzaru... * - ponaglała się w myślach. - *Prawdziwa kobieta musi umieć...*
- Zeth... - zaczęła pochylając się w jego stronę, lecz znów zamilkła. On czekał spokojnie. Wzięła jego dłoń w swoje nienaturalnie zimne ręce i spojrzała mu jakby w oczy. - Ty wiesz... Ja... - zamilkła i walnęła się otwartą dłonią w czoło. - Zeth przepraszam.
Słowa wypowiedziała szczerze i bardzo poważnie. Nienawidziła przepraszać, zwłaszcza ostatnimi czasy takie słowa jak "proszę" "dziękuję" i w końcu "przepraszam" zniknęły z jej słownika. Uśmiechnęła się do niego niepewnie, dłonie zrobiły się nieco cieplejsze, choć bynajmniej nie ogrzały się od jego...
Zobacz profil autora
MrZeth
Prince of Darkness
Prince of Darkness



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 511
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: diabły uciekają (Wrocław)

PostWysłany: Czw 9:55, 29 Cze 2006     Temat postu:


Zeth odchylił kaptur i zdjął materiał z twarzy. Uśmiechał się ciepło. Oczy patrzyły na Nią ze zrozumieniem. -Sądzę, ze to raczej ja powinienem przeprosić, mimo, że moim zamiarem było sprawić, byś opuściła swój pokój. Nie będę próbował "nawracać Cię" słowem od swego pomysłu zespolenia z zamkiem, posłużę się raczej czynami, tak jak zrobiłem to wczoraj. Ouzaru - stajesz się zimna jak te skały- dotknął ziemnej ściany zamku. -A Kairon wydaje się nie mieć przeciwko temu nic... tak naprawdę, to mogłem zachować spokój pomimo jego zachowania, ale chciałem Ci coś pokazać. Zachowywałem zewnętrzny spokój i chłód podczas czynności chaotycznej i brutalnej. Mam nadzieję, że zobaczyłaś, co Ty możesz osiągnąć przez swe nastawienie, jeśli będziesz dążyć drogą, którą obrałaś. Zamek jest po to, by w nim żyć i z tego życia korzystać. Nie żyjesz dla obowiązków. Obowiązki owszem - są ważne, ale musisz sobie pozwolić na więcej wytchnienia, spacer po Ogrodach w celu czystego lenistwa... wtedy, gdy stworzyłaś kryształową altanę - juz wiedziałem, że coś jest nie tak. Kiedy zobaczyłem Twe iluzje przeczesujące zamek, byłem zaniepokojony. ostatnio zaś poczułem Twą wszechogarniającą obecność...- powiedział, cały czas patrząc jej w oczy. -Tak długo, jak będę widział, ze umykasz w chłód, bedę pokazywał Ci jak możesz skończyć. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby tak się stało...- skinął głową. Milczał chwilę zastanawiając się, czy powiedzieć to co chodzi mu po głowie, spojrzał na nią i westchnął, spuszczając wzrok. -To, co naprawdę mnie przeraziło, to było pewne skojarzenie. Podobieństwo do mnie... do dawnego mnie, pamiętasz, gdy tu przyszedłem?- zapytał. -Jestem szczęśliwy, że potrafiłaś powiedzieć "przepraszam" i "proszę"... i teraz ja poproszę Cię o coś... gdy następnym razem będziesz ode mnie czegoś chcieć, to po prostu poproś - zobaczysz jakie to łatwe. Pieczęci koło drzwi - wystarczyło mi zakazać wchodzić...- powiedział, znów uśmiechając się. -A teraz pozwól, Pani Adminko, że się oddalę. mam trochę spraw, którymi muszę się zająć.- pokłonił się i pocałował Ją w rękę, po czym założył kaptur. –Mam nadzieję, ze przemyślisz ten potok słów...- pokłonił się raz jeszcze i powoli opuścił salę.
Zobacz profil autora
Kairon Askariotto




Dołączył: 14 Kwi 2006
Posty: 312
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 14:07, 29 Cze 2006     Temat postu:


Gdy Zeth opuszczał komnate usłyszał w sych myślach kilka melodyjnie acz kolwiek beznamietnie wypowiedzianych, a może raczej wyrecytowanych słów.
- "Psy ze smyczy swojej spuść, teraz będą gryzły mocno. Ukojenia znajdą ból, zasmakują własnej śliny. Sięgnij wspomnieniem wstecz, ujrzyj Serenity bitwę i swój sztylet." -
Doskonale wiedział czyje to były słowa, znał to już wcześniej dotkniecie mocy Drow'a. Nie myśląc długo nad tym co właśnie się stało, wszak to tylko kolejna głupia zaczepka hebanowo skóre tylko była ruszył dalej, lecz tu stanął w pół roku bowiem nagle wspomnienie wróciło, wspomnienie bitwy sprzed niemalże 400 lat. Bitwy przed, którą to Zeth stracił swój wyjątkowej "urody" sztylet i zarazem miejsce gdzie pierwszy raz ujrzał, no właśnie ujrzał twarz ... Kairona. Imię to cisnęło mu się na usta i choć to niemożliwe ale Zeth musiał przyznać temu racje tylko jaki to miało związek. Umysł szybko analizował wszystko czego owocem było kolejna wątpliwość. - "Nawet jeśli to prawda to czemu teraz to do niego trafiło." - Książe posiadając teraz o jeden więcej powód opuścił komnaty groty.
W tym samym okresie Kairon wędrował po ogrodach raz po raz znikając i powtórnie się pojawiając. Za każdym razem gdy wrócił był nie tylko o krok dalej a niżeli poprzednio ale i wracał z maleńkim czerwonym kryształem, który to od razu chował do kieszeni wewnątrz swego płaszcza. A kroki swe kierował nieuchronnie ku zamkowi a tym samym opuszczać powoli zaczynał ogrody, ostawiając za sobą przeszłość. Dalharuk del isto kroczył przy jego boku, zdawał się być zadowolony i nie zwracał uwagi na te dziwnie zniknięcia drow'iego opiekuna.
Zobacz profil autora
CoB
Panna Migotka



Dołączył: 19 Mar 2006
Posty: 359
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: spod bramy

PostWysłany: Czw 18:45, 29 Cze 2006     Temat postu:


Żaba zdziwiony patrzył na to co się dzieje w Grocie. Jakoś nikt zbyt wielkiej uwagi nie zwracał na niego, co nie było dziwne... ale... zachwowywali się bardziej po ludzku... To było takie dziwne...
Ale co w tym znowu mogło być dziwnego... Zamek zmieniał wszystko i wszystkich. Czy na dobre, czy na gorsze, tego już nie było sądzić CoBiemu. Zdecydował, że będzie raczej obserwatorem, a udzielać się będzie zaczepiany... Nie wiedział, czy robi dobrze, czy źle, ale wolał być sam... Bo nawet w tłumie czuł się strasznie sam...
A ze samotnością lepiej obchodzić się w samotności... Z brakiem zrozumienia także...
Sadzawka w grocie strasznie zarosła rzęsą wodną i stała się raczej bajorem niż stawikiem. Wewnątrz ryby wyglądały na bardzo wychodzone... Żaba nie mógł ich tak zostawić i szybko wyskoczył do ogrodu.
Nałapał do ust much i wrócił do groty. Wewnątrz bajorka wypluł wszystkie owady - ryby rzuciły się na żer niemo dziękując ropuchowi. Ropuch pomyślał, że skrzaty to wredne istoty, których nie warto hodować w zamku, bo i tak niczym się nie zajmują... W końcu zdecydował, że to on, używając magii cienia będzie sprzątał i nikomu tego nie powie...
Na początek jednak wziął się za karmienie rybek...
Zobacz profil autora
Crawley
Czarne Słońce



Dołączył: 17 Kwi 2006
Posty: 158
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z piekła rodem

PostWysłany: Pon 14:33, 10 Lip 2006     Temat postu:


Conrad wszedl do pomieszczenia. Trzeba bylo zwiedzic pomieszczeina palacu i dokladnie je poznac. Ciekawil go sposob urzadzenia ich, ich rozplanowanie i ornamentyka. Chcial poczuc sie jak w domu, a to bylo ku temu niezbedne. Wprawdzie zabieral sie za to od zlej strony, gdyz najpierw powinien poznac ludzi, ale malo go to ochodzilo. Palac mial juz troche mieszkancow, z nich zas tak naprawde nikogo poza kobieta z ogrodu nie znal (o ile mozna bylo stwierdzic, ze ja znal). Nic nie wiedzial o panujacych w Palacu zwyczajach czy relacjach pomiedzy mieszkancami. Ale coz sie dziwic, w koncu byl tu nowy. Tyle, ze z drugiej strony wszelakie klótnie, napiecia i romanse malo go ochodzily.
Sala wydawala sie pusta. Conrad jedynie wzruszyl ramionami i poszedl, nie zauwazajac stawu i siedzacej przy nim osoby.
Zobacz profil autora
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 34, 35, 36 ... 43, 44, 45  Następny

 


Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach