Autor / Wiadomość

[Samouczek RPG'owy] Kryształowa Grota

Czy Komnata powinna w ogóle istnieć?

Tak, to dobry pomysł.
90%  90%  [ 18 ]
Nie wiem, nie mam zdania.
0%  0%  [ 0 ]
Nie, a po co to komu? Kolejny śmieć Adminki... -_-'
0%  0%  [ 0 ]
Eee... a co to w ogóle jest? Acha... tu jest napisane... Chwila...
10%  10%  [ 2 ]
Wszystkich Głosów : 20
erbello
Okrutny Hawajczyk
Okrutny Hawajczyk



Dołączył: 16 Mar 2006
Posty: 339
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: LO Sienkiewicz, Szydłowiec

PostWysłany: Sob 20:53, 13 Maj 2006     Temat postu:


Lord wrócił do Groty, gdzie, poza lochami, czuł się najlepiej. Napełniwszy szklanicę swym winem ze zrezygnowaniem ulżył spragnionemu gardłu. Przybity był niemożliwością kupna kryształowej kuli umożliwiającej wygodne przeglądanie własnych wspomnień zwanej ACDSee, kupcy w mieście mieli wyłącznie na składzie wersję ósmą, która wyposażona była w masę nieprzydatnych funkcji, jak chociażby możliwość wygięcia Bastarda w styl Balance Emblem... Spowalniało to znacznie korzystanie z urządzenia, Lord pragnął najszybszej na globie wersji trzeciej, którą niegdyś posiadał, lecz nieszczęśliwie stłukł podczas zmieniania miejsca zamieszkania. Na targach proponowano mu konkurencyjnego Irfana, lecz ten nie spełniał oczekiwań Erblyna...
Instynktownie uniósł spod stóp wzrok przed siebie, gdyż poczuł, że ktoś go obserwuje, zawsze zachwycała go ta umiejętność, był ciekaw jej pochodzenia... Zirael miała smutną twarz, Lord podszedł bliżej, wziął za rękę...
- Zir, Śliczna Wieczności Królowo, cóż leży na Twym Jaskółczym serduszku? Czy byłbym w stanie jakoś zdjąć kamień przygniatający je brutalnie? - Prawą ręką delikatnie poprawił Jej fryzurę. - Uśmiechnij się, proszę... Zechcesz może pójść ze mną do Ogrodów? Jaskółko...
Zobacz profil autora
Zirael
Leśny Duszek Optymista



Dołączył: 11 Mar 2006
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tam, gdzie moge być całkiem sama...

PostWysłany: Sob 21:00, 13 Maj 2006     Temat postu:


Zir nie miała nastroju na spacery, chciała poprostu zniknąć, rozpłynąć się w powietrzu, zniknąc na zawsze, żeby nikt poza Ksiciem Ciemności jej nie odnalazł...
Chciała żeby to wszystko nie było prawdziwe...
W tym momencie z jej oczu popłynęły łzy...
Zobacz profil autora
erbello
Okrutny Hawajczyk
Okrutny Hawajczyk



Dołączył: 16 Mar 2006
Posty: 339
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: LO Sienkiewicz, Szydłowiec

PostWysłany: Sob 21:13, 13 Maj 2006     Temat postu:


- Jaskółko... Nie płacz, nie zostawię Cię samej z cierpieniem, chcę jakoś pomóc... - Dziwiło go zawsze dlaczego kobiety reagują płaczem na chęć pomocy z jego strony... Objął ją przyjacielsko mając nadzieję, że nie odbierze tego inaczej...
- Wszystko będzie dobrze, obiecuję...
Zdjął swój płaszcz okrywając nim Zirael. Chciał ciepłem wzbudzić u Niej poczucie bezpieczeństwa... Zanucił jej szeptem do ucha fragment piosenki SDMu...
- "Przysięgam wam, że płynie czas... że płynie czas i zabija rany... tylko dajcie mu czas... dajcie czasowi czas... bo bardzo, bardzo, bardzo szkoda byłoby nas..."
Zobacz profil autora
Zirael
Leśny Duszek Optymista



Dołączył: 11 Mar 2006
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tam, gdzie moge być całkiem sama...

PostWysłany: Sob 21:29, 13 Maj 2006     Temat postu:


To jednak się nie udało... Zir wstała i uciekła z płaczem, jak widać nie chciała teraz przebywać z nikim wyszła do Ogrodu...
Zobacz profil autora
MrZeth
Prince of Darkness
Prince of Darkness



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 511
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: diabły uciekają (Wrocław)

PostWysłany: Sob 21:31, 13 Maj 2006     Temat postu:


Solidna eksplozja rozjaśniła salę. Ksiażka otworzyła się z akompaniamentem wyć i iskier "wypluła" Zeth'a... w kawałkach. Części te powoli poczęły zamieniać się w szarą breję, która zlała się w kształt człowieka. Płyn zaczął wsiąkać do wnętrza wyłaniajacego się spod szarości kaptura i do rękawic. -Nigdy więcej... Nigdy wiecej...- Zeth zakaszlał krwią i wyprostował się. -Diabli... dałem się zaskoczyć...- zaśmiał się i podszedł do Zirael. -Nie sadziłem, ze ktoś, kto nie tyka się wojennego rzemiosła mnie czymkolwiek zaskoczy... kolejny powód, by uznawać moją Królową za osobę szczególną...- powiedział pozbierawszy się do końca. -Co do "nigdy nie znajdywania"... Pani - znajdę Cię zawsze i wszędzie... w cieniu i świetle, w radości i rozpaczy... I bedę wspomagał, jak tylko bedę mógł. Masz na to moje słowo.- powiedział i objął jeszcze lekko pochlipujacą Zirael. Rozpostarł skrzydła i zakrył postać Władczyni. Szeptał teraz do niej. -Muszę się udać na noc do swych sal... nie mogę pozostać w Kryształowej Grocie na noc... Zdradzę Ci powody, ale tylko na osobności. Jeśli dotrzymasz mi towarzystwa w mej kwaterze - będę zaszczycony. Nie proszę, o całą noc... chwila rozmowy już chwila rozmowy czyni mnie szczęśliwszym... Moze partia kart... lub szachów, czy co tylko sobie, Pani, wymarzysz... Będę na Twe rozkazy, jak zawsze...- uśmiechnął się i patrząc w wilgotne oczy Zirael czekał odpowiedzi.
Zobacz profil autora
erbello
Okrutny Hawajczyk
Okrutny Hawajczyk



Dołączył: 16 Mar 2006
Posty: 339
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: LO Sienkiewicz, Szydłowiec

PostWysłany: Sob 22:41, 13 Maj 2006     Temat postu:


- Stary, pędź do niej bo najwyraźniej za Tobą tęskni... - rzekł Erblyn załamanym głosem... usiadł oglądając pustą szklanicę, nawet nie miał ochoty jej napełniać, wpatrywał się w jej dno szukając tam odpowiedzi na hektolitry pytań... obracał ją wokół osi, jak gdyby miało to przyspieszyć wydobywanie informacji... - Na zdrowie... - upuszczone celowo szkło rozbryzło się z gracją o podłogę...
Zobacz profil autora
Zirael
Leśny Duszek Optymista



Dołączył: 11 Mar 2006
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tam, gdzie moge być całkiem sama...

PostWysłany: Nie 9:08, 14 Maj 2006     Temat postu:


Oczywiście, że udam się z Tobą do Twej kwatery, dla mnie również to będzie zaszczyt... Zir oparła się o Zetha i w tym momencie zasnęła w jego ramionach.
Zobacz profil autora
MrZeth
Prince of Darkness
Prince of Darkness



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 511
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: diabły uciekają (Wrocław)

PostWysłany: Nie 10:40, 14 Maj 2006     Temat postu:


Nastał ranek...

Zeth wkroczył do sali. Siadł spokojnie na swym fotelu i myślał o minionej nocy. Praktycznie cały wieczór grali w karty i rozmawiali, potem przeszli do poezji, gdy Królowa zapragnęła odmiany... tok myslowy się urwał wraz z otwarciem sie drzwi do kuchni. Ksiażę skinął na nimfę, a ta przyniosła mu kielich z jego ulubionym napojem własnego pomysłu. Zirael spała w jego kwaterze. Pozostawił jej mały list "Nie bedę zakłócał spokoju Twego snu, Pani. Czekam w Kryształowej grocie. Jeśli mnei tam nei bedzie, oznacza to ze znó musiałem udać się w teren... Ufam, ze dobrze spałaś..." na wierzchu koperty pozostawił czarny kwiat o fantazyjnym kielichu. Pachnący słodkim, ożeźwiajacym zapachem, oraz mały, czarny kluczyk do komnaty, by Zir mogła bez problemów wyjść.
Spojrzał na ksiażkę, która poprzedniego wieczora "pozarła i wypluła" go. Parsknłą śmiechem i podniósł ją. Znów zajął się czytaniem, ale nie mógł sie skupić, bo myśli wciąż uciekały w stronę kobiety śpiącej obecnie w łożu wysoko w najwyższej komnacie Południowej Wieży z dala od rozmów i zgiełku...
Zeth westchnął. O ile był znacznie bardziej "ludzki" w dzień, teraz znów nadejdzie czas, by wyrównać "bilans"... Otchłań wzywała go do siebie i było to wezwanie trudne do odrzucenia...
Zobacz profil autora
Kairon Askariotto




Dołączył: 14 Kwi 2006
Posty: 312
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 22:19, 16 Maj 2006     Temat postu:


---

Poczuł to, delikatne targnięcie dusz lekkie ciepło a potem cisze tak natarczywą tak potężna w swej sile, iż niemalże odczuwalną. Nie musieli otwierać oczu by ujrzeć, nie musieli nadstawiać słuchu by usłyszeć nie musieli otwierać ust by wydać głos bowiem dusze nie są przez cielesność ograniczone nie tu i nie teraz. Ciemność wszędzie otaczająca była, i nie było siły by ja jakieś światło przegnało wszystko tu czas i materia zależały on woli innego Pana. Ogarnąwszy wszyto wokoło dostrzegli to co wezwania przyczyną było Atheele pamiętała co i jak uczyć należało gdy już odnajdzie Aglust. Nie widzieli dokładnie a że chcieli tego bardzo zbliżać się ku niewyraźnej blado zielonej poświacie emanującej lekkim szmaragdowym światłem poczęliby zatrzymać się po chwili. Kobieta, to była półlefia kobieta, szczupła dobrze zbudowana kobieta, patrzała na nic swymi błękitnymi-srebrnymi oczyma, których głębia wzroku nie zanikła nawet tutaj, nie wyczuwalny wiatr wprawiał w delikatny ruch jej długie niemalże kruczo czarne włosy. Widać było, iż raz pierwszy tu była, bowiem jej wzrok zdawał się ich absorbować kawałek po kawałeczku i choć nie mówiła nic to dało się słyszeć kolejne pytania.
A na nie wszystkie padła tylko jedna odpowiedź.
-Tinuplat. – Słowa te rozeszły się głuchym echem w przestrzeni gasząc wszystkie pytania.
- Więc prawdę rzekł, mówiąc o Aglust, co teraz. – łagodnym głosem słowa wyrzeczone rozeszły się miękko w nicości.
- To co musimy, tylko pytaniem czy i ty tego chcesz, wiesz, czujesz co się stanie. – Dwa głosy złączone w jednym twardym, lecz finezyjnym ruchem rozlały się dokoła by pozostać w formie niekształtnej plamy ich otaczającej.
- Tak. – rozległo się do dłuższym czasie a gdy to się stało, dziwna metaliczna masa, która niczym ciecz zawieszona w przestrzeni wokoło rzucała się na nic, zakrywając całą trójkę doszczętnie. Nie targała żadnym jakaś ból, czy niepokój, opanowanie w najczystszej postaci przez nich przemawiało, całkowicie ufni wyższej woli oddali się temu co miało nadejść.
I doczekali się.
Wszelka wiedza świadomość przez ich troje posiadana połączyła się w jedną, tworząc coś większego. Radość, miłość, ból, samotność, prawda uzupełniły to czego brakowało dotychczas. Wspominania pojawiły się i złączyły ze starą wiedzą, by w końcu i myśli nałożyły się jedna na drugą tworząc coś doskonalszego.
A gdy ruchy ustały wszelki i świat stał się na powrót statycznym, metaliczna skorupa otaczająca już tylko jedno ciało roztrzaskała się niczym kryształowy posążek. Tedy to ujawniło się nowe oblicze Algust odmienione bardziej niż sam Pan by mógł przypuścić.

---

I znowuż po wielu dniach w komnacie tej samej co i tedy zapanowała cisza martwicą przejęta przejmując władze nad wszelkim bytem i nie bytem. Mrok sale napełnił zajmując wszystko co mógł posiąść. A gdy tylko się tak stało całe istnienie na powrót do normalności wróciło.
Ciało leżące na łóżku znikło, pościel opadła, co mogło świadczyć, iż Kairona tam nie ma i racja. Bowiem drow stał teraz przed lustrem swej wybranki i bacznie obserwował swe odbicie. Już na pierwszy rzut oka dało się zauważyć kilka czarnych pasm pośród jego srebrny białych włosów. Lecz to było niczym przy zmianie która zauważył Askariotto dopiero po chwili otóż jego oczy do tej pory rażące swą czerwienią teraz stały się pełne błękitu, który niczym najpiękniejsze niebo dodaje barw życiu, na dodatek w jego nowych oczach raz po raz budziły się i obumierały srebrne refleksy, podobne do tych jakie widać w morskich toniach widzianych z oddali. Odmieniony, odmłodzony lekko drowi mężczyzna ciągłe trwał w bezruchu podziwiając co się jeszcze zmieniło. Wtedy to właśnie poczuł chłodny dotyk kobiecej ręki na plecach i towarzyszące mu słowa swej siostry.
- Na plecach masz dwie blizny, nigdy ich nie miałeś. Cieszę się, iż wróciłeś. – słowa były tak bardzo ciepłe jak to tylko możliwe i Kairon dobrze o tym wiedział. Nie oglądając się w lustrze więcej podszedł do łoża, usiadł na nim i powoli się zaczął ubierać w swój biały struj, który tak bardzo kontrastował z jego hebanową skórą. A gdy zakładał kamizelkę rzekł spokojnym jak zwykle tonem.
- To Vosapeel, ona nie była wcale pół elfką, a te blizny są skarbem jej pamięci. - Tu przerwał na chwilę, spojrzał ku Atheele i dodał. – Dziękuję siostrzyczko nie wiem co bym bez ciebie zrobił. Zanim wrócisz do domu powiedz mi gdzie jest Ouzaru. – Odpowiedz padła szybko z ust widma, które wyraźnie chciało z siebie zrzucić jakiś ciężar tajemnicy.
– Nie dawno przybył tu jej dawny przyjaciel zabrał ją gdzieś, nie wiem gdzie, przepraszam. – Po tych słowach znikła a Askariotto wiedział, iż jest już w domu, myśląc nad słowami, które przed chwilą usłyszał powoli kontynuował zakładanie przyodziania, nie spieszył się nie było po co.
Zobacz profil autora
Myosotis Mori.
Potworzyca Kącikowa



Dołączył: 15 Maj 2006
Posty: 389
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Najciemniejszych Kącików.

PostWysłany: Wto 23:50, 16 Maj 2006     Temat postu:


Do sali niepewnie weszła niskiego wzrostu istota. Drzwi zamknęły się za nią bezszelestnie- wydawało się, że dziewczyna wręcz składa im za to modły dziękczynne. Kiedy zakapturzona postać, zorientowała się, że w sali oprócz niej nie ma nikogo, po jej ciele rozlało się błogie uczucie bezpieczeństwa.

To oczywiste, że dziewczyna pojawiła się w zamku niedawno, ba, nie zdążyła jeszcze nawiedzić wszystkich komnat, co w sumie przy jej mizantropi, a raczej nie nie niechęci, a strachu przed ludźmi, zajmie to bardzo długo.

Istota, prawą ręką kurczowo przykrywała kaptur, tak, by nie było widać nawet czubka jej nosa, niestety, ku jej rozpaczy spod kaptura wystawało kilka jasnych kosmyków, które z pewnością były jednymi z przedstawicieli włosów dziewczyny. Z kolei w lewej ręce postać ściskała mocno bukiet ukochanych kwiatów- Niezapominajek, o wyjątkowo dużych płatkach.

Nieznajoma, mimo miecza ukrytego w czarnej pochwie, którą to przewieszoną miała przez plecy, czuła się zagrożona, więc na zwiedzanie sali poświęciła jak najmniej czasu. Najbardziej istotnym dla niej teraz szczegółem było znalezienie najciemniejszego kąta w całej komnacie. W końcu udało się jej znaleźć swój cel, do którego wręcz podbiegła, by usadowić się w nim jak najprędzej i dzięki temu sylwetkę swą skryć w ciemnościach kącika.

"Jeżeli ktoś już z mieszkańców tego wielkiego zamku zajął to miejsce, to poszukam drugiego i przeproszę za problem."- pomyślała.

W Najciemniejszym z Kątów od razu poczuła się pewniej. Odważyła się nawet na zdjęcie kaptura, a tym samym odsłonięcie twarzy i srebrnego łańcucha wiszącego na jej szyi.
Łańcuch kończył się wisiorem, który dziewczyna wyjęła teraz spod długiego, czarnego płaszcza spowijającego jej sylwetkę.
Wisior, o dziwo, wyglądał na dość drogocenny.
Wyglądał oczywiście jak kwiat niezapominajki, a wykonany był z okrągłego bursztynu i otaczających go trzech szafirów i dwóch topazów, które miały imitować płatki kwiatu.

Dziewczyna uśmiechnęła się do wisioru, po czym wyjęła spod płaszcza kawałek lekko przybrudzonej już, ale miłej w dotyku szmaty, którą położywła obok siebie, by następnie zdjąć z pleców pochwę z mieczem, a potem wyjąć z niej broń. Nieznajoma jeszcze raz uważnie się rozejrzała po sali, poprawiła usadowienie w Kącie i zaczęła z nieśmiałym uśmiechem polerować i tak błyszczączy miecz- jej jedyną pamiątkę po ojcu, którego przecież nawet nigdy nie poznała.
Zobacz profil autora
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 28, 29, 30 ... 43, 44, 45  Następny

 


Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach