Wysłany: Wto 23:50, 16 Maj 2006
Temat postu:
Do sali niepewnie weszła niskiego wzrostu istota. Drzwi zamknęły się za nią bezszelestnie- wydawało się, że dziewczyna wręcz składa im za to modły dziękczynne. Kiedy zakapturzona postać, zorientowała się, że w sali oprócz niej nie ma nikogo, po jej ciele rozlało się błogie uczucie bezpieczeństwa.
To oczywiste, że dziewczyna pojawiła się w zamku niedawno, ba, nie zdążyła jeszcze nawiedzić wszystkich komnat, co w sumie przy jej mizantropi, a raczej nie nie niechęci, a strachu przed ludźmi, zajmie to bardzo długo.
Istota, prawą ręką kurczowo przykrywała kaptur, tak, by nie było widać nawet czubka jej nosa, niestety, ku jej rozpaczy spod kaptura wystawało kilka jasnych kosmyków, które z pewnością były jednymi z przedstawicieli włosów dziewczyny. Z kolei w lewej ręce postać ściskała mocno bukiet ukochanych kwiatów- Niezapominajek, o wyjątkowo dużych płatkach.
Nieznajoma, mimo miecza ukrytego w czarnej pochwie, którą to przewieszoną miała przez plecy, czuła się zagrożona, więc na zwiedzanie sali poświęciła jak najmniej czasu. Najbardziej istotnym dla niej teraz szczegółem było znalezienie najciemniejszego kąta w całej komnacie. W końcu udało się jej znaleźć swój cel, do którego wręcz podbiegła, by usadowić się w nim jak najprędzej i dzięki temu sylwetkę swą skryć w ciemnościach kącika.
"Jeżeli ktoś już z mieszkańców tego wielkiego zamku zajął to miejsce, to poszukam drugiego i przeproszę za problem."- pomyślała.
W Najciemniejszym z Kątów od razu poczuła się pewniej. Odważyła się nawet na zdjęcie kaptura, a tym samym odsłonięcie twarzy i srebrnego łańcucha wiszącego na jej szyi.
Łańcuch kończył się wisiorem, który dziewczyna wyjęła teraz spod długiego, czarnego płaszcza spowijającego jej sylwetkę.
Wisior, o dziwo, wyglądał na dość drogocenny.
Wyglądał oczywiście jak kwiat niezapominajki, a wykonany był z okrągłego bursztynu i otaczających go trzech szafirów i dwóch topazów, które miały imitować płatki kwiatu.
Dziewczyna uśmiechnęła się do wisioru, po czym wyjęła spod płaszcza kawałek lekko przybrudzonej już, ale miłej w dotyku szmaty, którą położywła obok siebie, by następnie zdjąć z pleców pochwę z mieczem, a potem wyjąć z niej broń. Nieznajoma jeszcze raz uważnie się rozejrzała po sali, poprawiła usadowienie w Kącie i zaczęła z nieśmiałym uśmiechem polerować i tak błyszczączy miecz- jej jedyną pamiątkę po ojcu, którego przecież nawet nigdy nie poznała.