Nie, a po co to komu? Kolejny śmieć Adminki... -_-'
0%
[ 0 ]
Eee... a co to w ogóle jest? Acha... tu jest napisane... Chwila...
10%
[ 2 ]
Wszystkich Głosów : 20
Gość
Wysłany: Pią 0:41, 12 Maj 2006
Temat postu:
Przybliżył się do niej lekko unosząc sie nad ziemią i ujął ją za rękę. poczuła ciepło które oblało ją cała. Zielona energia przeszła na jej dłon zmieniając przez kilka sekund barwy po czym zniknęła. Ze zdziwieniem spojrzała na zdrową już ręke.
- Nie wiem dlaczego. Mowili że jestem wybrańcem. Wtedy... na okręcie.... Sama wiesz...
Westchnął a westchnięcie to zabrzmiało jak uderzenie młota o kowadło.
- To długa historia. Przemiana trwała długo w bezkresnych ciemnosciach jakiejs jaskini. Ból... Heh... Nie do opisania. Dwie kwadry cierpienia. Cierpienia i samotności... Brak oparcia i kontaktu z... Przykro mi ale nie miałem na to wpływu... To oni.... - Jego głos nabierał coraz wiekszej pustki i metalicznego wydźwięku. Jakby pochodził z zaświatów, z innego wymiaru.
- Niech nie bedzie Ci przykro... W każdej chwiili moge przybrać postać Ci znajomą... Jeśli cie to pocieszy.... - powiedział wyciągając ku niej ramiona. Znała ten gest, wiedziała co powinna zrobić....
- Zbliż się, nie bój się. - rzekł najmilej jak mogł.
Był jej miły i przyjazny. Było go Ouzaru strasznie żal... Bała się, lecz zarazem ufała mu, choć już nie był tym kim dawniej. Drżąc powoli się zbliżyła i wtuliła w jego pierś, pozwoliła, by objął ją ramionami. Siła, ciepło, dobroć... Samotność.
- Przepraszam, że mnie przy tobie nie było... Ja... znajdę jakiś sposób, żeby to cofnąć i zmienić, jeśli zechcesz - szlochała. - Ja nie chcę...
Zaczęła, lecz łzy zatamowały jej słowa gdzieś w gardle. Płakała z każdego powodu, dla którego kiedykolwiek miała łzy w oczach. Zmywała ze swego serca cały żal i smutek, które przez tyle lat ukrywała i chowała w jego najdalszym końcu. Każda przykra rzecz, wydarzenie, słowa i myśli wypływały teraz, by zniknąć na zawsze. Ouzaru czuła, jak opada z sił, nogi już ledwo ją trzymały, a mimo to nadal łzy płynęły nieprzerwanym potokiem. Targnął nią gwałtowny szloch, aż krzyknęła i rzuciła się niespokojnie. Wiedział co oznacza, wydarcie z niej tego, co dla kobiety najcenniejsze... Kolejne długie chwile mijały, teraz jej płacz była raczej monotonną pieśnią żalu i braku szczęścia. Uspokoiła się nieco, choć w szlochu dało się słyszeć nutkę goryczy i jakby pretensji. Byli już w połowie drogi, tylko czy Admince starczy sił? Jakby w odpowiedzi, nogi się pod nią ugięły i pół przytomna poczęła opadać na podłogę. Już nie płakała, choć to nie były jeszcze wszystkie łzy.
Gość
Wysłany: Pią 1:21, 12 Maj 2006
Temat postu:
Przytrzymując ją jedna ręką machnął drugą nad głową rozpraszając dobrze mu znane kekkai. Wrocili do pierworodnej Groty. Zaskoczeni ich zniknięciem bywalcy spoglądali z przerażeniem. Jeden z ludzi widząc "demona" złapał za rekojeść miecza i po chwili zamarł. Zdziwienie, szepty, wrzawa, strach i niepewność. Kim był? Co zrobił Ouzaru? Uniósł rękę na znak by zachowali milczenie i rzekł.
- Teraz Ouzaru naprawde jest zmęczona.
Podtrzymując ją, wziął na ręce i spojrzal na jej twarz wilgotną od łez. Zamknął na chwile oczy mocno zwierając powieki i podążył w stronę komnaty zajmowanej przez jego dawną połowę. Kryształy znajdujące sie na ich drodze migotały a później gasły, pochodnie przestawały dawać swiatło mimo ze sie paliły, a za nimi samymi podążała smierć, ból, cierpienie i żal. Dobre i złe demony. Przeszłości i przyszłości. Nienawiść i miłość... Po chwili zniknęli gdzieś w ciemnościach, które spowiły ich raptownie.
Padło wiele pytań, bez odpowiedzi....
Byle nie oglądać się za siebie.... Za plecami czai się śmierć... nie oglądac się....
Ksiażę jak z reguły był pierwszy z rana w Grocie. Zwe ciemnosci zniknął i znó przeszedł w "tryb dzienny". -Wraz z zachodem budzą się bestie...- mruknął sam do siebie i się uśmiechnął. -Ciekawe co porabia Zirael...- uderzył się w czoło otwartą dłonią.-Śpi...- usiadłszy na swym fotelu sięgnął do rękawa i wyciągnął zeń ksiżąkę o czarnej, jednolitej okładce. Otworzył i pogrążył się w lekturze.
Obudziła się w nieznanym sobie miejscu. Było nieco przyciemnione, spokojne i ciepłe. Nie dochodziły tu żadne dźwięki życia Zamku... Otworzyła oczy i usiadła opierając się na łokciu. Rozejrzała się po pomieszczeniu, ale nie dostrzegła niczego watrego jej uwagi, ani też nic charakterystycznego. Jedynie Hikari siedzący nieopodal niej... Siedział na zwykłym taborecie, ręce miał skrzyżowane i wpatrywał się w nią zamyślony. Znała to spojrzenie, zawsze przyprawiało ją o dreszcze, zupełnie jakby on widział więcej, niż powinien.
- Dzień dobry, Hik... - powiedziała głosem pełnym spokoju. Dawno się tak nie czuła, lżejsza o te wszystkie koszmary i złe wspomnienia. Nawet nie wiedziała, że tak może smakowac życie... Tak słodko bez tego wszystkiego.
Gość
Wysłany: Pią 15:26, 12 Maj 2006
Temat postu:
- Witaj Ouzaru. - rzekł. W zasadzie nie rzekł. Dostrzegła ze nie ma ust więc musiał porozumiewać się z nią telepatycznie. Uśmiech? Uśmiech był jedynie mirażem.
- Tak bedzie lepiej - rzucił do władczyni Groty. Wstał po czym skrzyżował ręce na piersi.
Wokół Upadłego ponownie zalśniła zielonkawa aura. Zaczał lekko maleć. Skrzydła kurczyły się i zanikały. Skóra chwilę temu biała nabierała rózowawych odcieniów. Czaszka zaczęła formować inny kształt i zaczęły pokrywać ją lśniące złote włosy.
Po chwili przemiana - nie nazbyt miły widok - dobiegła końca.
Stał przed nią znów ten którego znała. Nie miał odzienia. Znała każdy zakamarek jego ciała ale czy było to jego ciało?Moze ten przeklęty Demon był jego ciałem ?
Spojrzał lekko zakłopotany w jej strone i rzekł.
- Wybacz, brak ubrania to skutek uboczny metamorfozy.
Wyciągnąwszy rękę w przód mruknął coś pod nosem po czym pojawiły sie na niej ubrania. Nie zastanawiając się zaczął się ubierać.
- Sądze że ta postać jest Ci bliższa Pani. Zapewne masz też wiele pytań. - powiedział usmiechając się lekko.
Jego widok nie zawstydził jej, choć zaniepokoił z lekka. Nie wiedzieć czemu przykryła się jakąś narzutą, wszak ona miała na sobie odzienie. Czuła zakłopotanie jego obecnością tutaj, tą całą przemianą. Wolała "dawnego" jego, tego którego znała. Tyle wesołych i miłych chwil spędzili razem, że aż jej trochę tego zabrakło.
- Wybacz, nie mogę się przyzwyczaić i chyba raczej nigdy się nie pogodzę z tą zmianą. Nie znam cię... Powiedz, co się stało i dlaczego? Czy da się to jakoś odwrócić? Czy w ogóle chciałbys tego?
Mówiąc to przekrzywiła lekko głowę i mimo wszystko obdarzyła go szczerym uśmiechem. Był zupełnie nową osobą, Beorn - Fechmistrz, odszedł chyba już na zawsze. Teraz był Hikari - Anioł...
Zirael Leśny Duszek Optymista
Dołączył: 11 Mar 2006
Posty: 574 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tam, gdzie moge być całkiem sama...
Wysłany: Pią 19:47, 12 Maj 2006
Temat postu:
Do Groty weszła Zir, miała dziś nadzwyczaj szczęśliwą minę... Wszstko, no może prawie, ale większość spraw układała się po jej myśli. Spostrzegła Zetha, zaraz do niego podeszła i rozpoczęła rozmowę.
-Jak się miewasz?
Zir spojrzała na niego i czekała na odpowiedź, tym czasem jej myśli znów oddaliły się od zamku, czuła się jakby nieobecna, wszystko, co działo się wokoło, wydawało jej się takie odległe i... nieprawdziwe, jakby to była iluzja... Miała nadzieję, że ten stan nie będzie trwał zbyt długo...
Chociaż, to co jej dotyczyło w tym momencie było takie pełne dobrej energii i dobrze czuła się ze swoimi myślami
-Niezgorsza. Pani, niezgorsza- powiedział Zeth, wstajac i skłaniając się. -Nie narzekam.- powiedział i spojrzał za okno. -Wkrótce ciemnosć znów zapanuje nad światem i udam się na łów...- powiedział i uśmiechnął się.
-A Ty, Pani! Zdajesz sie być szczęśliwsza, niż ostatnio... wiecej w Tobie życia...- powiedział i upił łyk z kielicha, który stał na stole. -Czym mogę służyć Królowej Zirael?- zapytał, opierajac się łokciami na stole i patrząc głęboko w oczy rozmówczyni.
Zirael Leśny Duszek Optymista
Dołączył: 11 Mar 2006
Posty: 574 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tam, gdzie moge być całkiem sama...
Wysłany: Pią 20:25, 12 Maj 2006
Temat postu:
Wydaje mi się, że to wszystko przez to, że poznałam kogoś, mój drogi, to stąd moje wspaniałe samopoczucie...
Zir spojrzała na Zetha spod opadającej na oczy grzywki...
Jestem taka radona, gdyż w szystko się układa, tak jak bym tego chciała...
Powiedziała to po czym wsała, podeszła do Zetha i pocałowała go.
Ujęła w ręce swą długą suknię i udała się do ogrodów...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach