Wysłany: Nie 8:15, 07 Maj 2006
Temat postu:
"
Pan Kairon chce się zabawić?" pomyślał Ksiażę i korzystając z przerwy w kartach rozlał swój cień po podłodze. Wiązki mroku przeniknęły w dół i omiotły cały zamek, wreszcie znajdując Drowa. Jeden z odłamków ciemnosci wniknął do jego umysłu wywołując uczucie podobne do odrętwienia...
[---]
Kairon otworzył oczy. On i Mr.
Zeth stali po środku łysego pola popiołów. -
To, Kaironie Askariotto, jest otchłań, zwana inaczej Mrocznym Wymiarem...- zaczął. -
To tylko iluzja, pokazujaca teren, popatrz tam!{/i]- wskazał palcem kilku ludzi walczących z bestią:
Kairon nagle poczuł niesamowite łaknienie. Bestia otworzyłą wszystkie gęby i wystrzeliły z nich długie, lancowate jezory, które owinęły sie wokół rąk i nóg jednego z ludzi i szybko przyciągnęły go do istoty, która jednym, sprawnym ruchem rozerwała go na czworo, ajkby rozrywałą kartkę papieru.
-[i]Ostrza sie nie imają Głodu. Trzeba go zniszczyć od środka.- powiedziałksiążę, gdy Kairon powoli ulegał temu miejscu. Sama ziemia zdawała się wrogo nastawiona do wszystkiego, prócz tej bestii. Atak psychiczny wywoływał furię, strach, złość i wszystko co najgorsze w człowieku. -
Kontroluj się, boi skończysz jak on!- Książę wskazał jednego z ludzi, który widząc rozerwanego na strzępy kompana sanikował i zaczął uciekać. Momentalnie ciało zaczęło się rozrywać a dusza z wyciem opuściła resztk, które spowiła ciemność i jakaś czerwonoszara materia... Bestia uformowałą się. Kilkanaście przemieszczajacych sie oczu i paszcz spoglądnęły łakomo na ludzi. Ksiażę stworzył barierę. -
Istota nie szkolona specjalistycznie przeciw atakowi psychicznemu tej istoty...- zaczął, ale wszyscy ludzie natychmiast rzucili broń i poczeli uciekać.. z tym samym efektem. Po chwili było już kilka takich bestii:
-
To była tylko symulacja, pamietaj, ze to iluzja...- powiezdział Zeth i uderzył pieścia w ziemię. On i karion wyjechali w górę na kawałku ziemi uformowanym na kształt filaru. -
TO jest prawdziwa otchłań!- powiedział, gdy teren wokół nich po same horyzonty zaroił się od istot... tysiace... nie miliony spaczonych bestii i upiornych kształtów. One wszystkie ze soba walczyły... Poległe bestie znikały i pojawiały sie z łoskotem i czarnym błyskiem gdzieś indziej - znów gotowe do walki. -
Ale teraz popatrz... gdy tylko pojawia się ktoś nie z tego świata... Ksiaże wskazał grupkę ludszi, któa pojawiła się posrodku tego terenu. Wszystkie istoty zatrzymały się i nastała chwila ciszy... Po czym wszystko runęło na ludzi niczym ściana.
[---]
Głośny trzask obudził Kairona. -
Nie strasz mnie.. ja tam zyłem przez sto lat... a wiedz, ze tam każdy dzień trwa tyle co pięć minut w tym świecie.. policz sobie ile tam naprawde byłem...- rozległ się głos Mr.Zeth'a i Kairon znów był sam...
[---]
-
Pozostało tylko sprawdzać, gdy Erbello wróci z mieczem...- westchnął Ksiażę, patrzac na Zirael. -
Chyba słyszę jak wchodzi po schodach...- powiedział i czekał, aż jego Władczyni usiadzie, by też mógł zająć miejsce na swym fotelu.