Wysłany: Pią 11:44, 05 Maj 2006
Temat postu:
Lord Erblyn opierał się o balustradę, z której mógł zaszczycać swe oczy widokiem na ogród. Przyglądał się trzem chochlikom, które zabijały czas zabawą w berka, zupełnie nie zainteresowanych faktem, że to czas zabija ich... W oddali za bujną zielenią żywopłotu urozmajconego czerwienią róż dostrzegł postać. Zbliżała się w jego stronę, patrzył na nią spokojnie, wiatr wiejący mu dokuczliwie na ręce przestał drażnić.
- Witaj, Elaine Zirael. Zdarza mi się dość często wzdychać do tych ogrodów, do zamku. Mistyczne wręcz miejsce, które łatwo jest spalić ogniem, a odbudować je jest o wiele trudniej, podobnież jak z miłością... Niejaki Smuggler z Wrocławia rzekł swego czasu, że nożem równie dobrze można pokroić chleb jak poderżnąć komuś gardło... Dlatego mym ogiem, który od wieków płonie w mych żyłach, będę się starał aby inny ogień nie ugasił magii tego miejsca. Oby płomień mój nie odbił się rykoszetem.
Obok Księżnej ujrzał kolejną postać, jej wygląd go nie dziwił...
- Ciemność też jest dobrocią, do tego wniosku doszedłem niedawno, ciemność, noc, sprawia, że światłość regeneruje swą manę, aby następnego dnia znów móc zachwycać nas swą magią. Dwie przeciwstawne natury wzajemnie się uzupełniają, lecz należy pilnować, by któraś nie zechciała kontrolować tej drugiej...
W tle usłyszał donośne kumkanie żaby.
- Zacny CoBie, zechciej przyskoczyć bliżej, ku nam, nie omieszkam otworzyć rocznika dwudziestego ósmego...