Wysłany: Wto 15:58, 25 Kwi 2006
Temat postu:
Zeth siedział spokojnie i myślał. Spojrzał w niebo. Wiatr ustał... wiec Królowa powróciła do swej siedziby... i czuł jej nienawiść w każdym momencie. nagle poczuł strzyknięcie w prawej ręce. Przykląkł i powstrzymał się przed jękiem bólu. Z rękawa popłynęła struga czarnej mazi. Po chwili przed nim była już plama o średnicy paru metrów. Z kałuży przed nim uformowała się postać. Groźna, jakby nieludzka, ale pół-gadzia. -
Jesteś słaby... wycedziła. Zeth nie był w stanie się podnieść, a postać wymierzyła mu cios. -
Upadłeś nisko, i dalej spadasz... ktoś taki nei jest godzien, by...- pięść księcia wbiła się głęboko w ciało istoty. -
Nie doceniasz mnie, cieniu.. jesteś moim sługą, czy tego chcesz, czy nie.-
Sylwetka runęła z chlupotem w dół. Maź powoli wróciła na swe miejsce i uformowała rękę. Książę trząsł się. Będzie musiał walczyć z Królową, ale czy sam da radę? Jeśli cień zacznie stwarzać problemy...
Otrząsnął się. Spojrzał na burzowe chmury ciągnące się od gór. Wzdrygnął się na ziemny powiew. Wyprostowany już udał się biegiem do zamku. Drzwi do sali Ouzaru były uchylone. Zastał tam adminkę nachyloną nad śpiącym Kaironem. Dreszcz przeszedł po plecach, gdy ujrzał troskę w jej oczach. Zazdrość? Możliwe.
-
Ouzaru...- zaczął, a gdy kobieta spojrzała na niego stracił wątek. -
On Cię potrzebuje, ale nie on jeden...- jego głos się załamał. Książę westchnął i machnął ręką. -
Zapomnij... Nimfy znają sposoby na przywrócenie sił... ich się zapytaj.- powiedział i lekko drgając odsunął się na bok. Czeka go walka, a jest roztrzęsiony jak kawał galarety. Znów strzykniecie w barku. Książę wypadł na zewnątrz i tym razem wydał z siebie skowyt. Jego oczy znów zapłonęły białym blaskiem nienawiści i cień nawet nie zdołał się uformować, gdy został porażony strumieniem bólu. -
Nie teraz, głupcze!- warknął Książę ze sporym ładunkiem agresji w głosie, a cień powrócił do pana. Ból po chwili minął. -
Jasna cholera...- burknął Zeth. -
No i co teraz...- zamilkł na chwilę-
Będę musiał tą walkę stoczyć sam?- warknął na cały głos. Wiedział, ze to nie tylko walka z Królową ale przede wszystkim z nim samym – z bestią w środku i z Cieniem.
Zeth znów się wyprostował. Wskazał palcem na góry i powiedział raczej sam do siebie, niż do kogokolwiek w parku –
Wyzywam ciebie, królowo Lodu, wyzywam ciemność i śmierć i wyzywam całe szaleństwo świata zarazem. Wszystko, lub nic. Powstanę na nowo, lub zatracę się w szale.- mówiąc to rozłożył skrzydła. Wahał się. Poprosić ją o pomoc? Ouzaru mu pomoże?
-
Można zawsze spróbować- westchnął do siebie odwrócił się w stronę zamku.