Wysłany: Wto 7:50, 25 Kwi 2006
Temat postu:
Przypomina mi sie full Metal Alchemist jak czytam popisy Kairona
Szaleńczy śmiech przeszedł przez niebo, a Kryształowa grota musiała wyglądać gorzej niż rzeźnia. Książę widział wszystko, gdzie był cień i był wściekły. Nie pozostawił przy życiu niczego, co weszło w jego drogę i płonąc nienawiścią przemierzał las, a jego szlak znaczył pas spalonej ziemi i zgliszczy. Nie było bestii, która byłaby w stanie mu dać w tym momencie odpór. Ciemnoć wokół niego stawała się gęstsza, niźli ropa i formował z niej ostrza, które cięły wszystko na drzazgi, a mrok wokół niego zadawał się płonąć nieczystym płomieniem łakomie pożerającym wszystko, co uniknęło ostrzy. Tak powstawała Droga Popiołów -
Chcę... was... wytłuc!!!!- zaryczał na tyle mocno, że dało się to słyszeć w promieniu kilku kilometrów. Książę parł dalej i nabierał szybkości, aż wytwarzane z cienia ostrza przybrały kształt smug.
[---]
Stał teraz na zrębie grani kilkanaście kilometrów od zamku. Z tyłu za nim rozciągał się las przecięty w pół niczym ciało - rozpalonym do czerwoności ostrzem. Zeth patrzył w pustkę przed sobą - w lodową pustynię, rozciągającą się za łańcuchem gór, i czuł, że ta pustka woła go do siebie. "
Chodź... odnajdziesz tu spokój, którego w zamku próżno ci szukać...", a może to tylko wiatr? Zeth rozpostarł skrzydła. -
Kto mnie wzywa? Pokaż się!- warknął. Odpowiedziała mu cisza... Książę pokiwał głową i tylko rzucił przez ramię –
Tak myślałem!- i już chciał schodzić po krawędzi góry, gdy cos usłyszał... Obrócił się gwałtownie - w jego kierunku szła burza śnieżna. Była coraz bliżej i poruszała się ze sporą prędkością. Wreszcie uformowała się w kształt zbliżony do ludzkiego. Królowa Lodu? To określenie najbardziej by pasowało do olbrzymiej postaci, która stała teraz na połaci terenu przez Zeth’em.
Piękna suknia była upięta aż przy krtani na dwie duże, kryształowe kule, obite w srebro. Wzorzysty materiał był umiejętnie namarszczony przy biodrach i tam przechodził w długi tren ciągnący się po ziemi ... a może to ta burza była trenem? Podpięty do naramienników drugi fragment materiału, przypominający herb, spływał w dół po piersiach, przylegał ściśle do samej sukni aż do pasa. Wygrawerowane symbole i runy przywodziły na myśl kultury nordyckie. Dwa bufiaste naramienniki zdobyły lodowe gwiazdy. Dwie duże na samym boku i mniejsze wokół zręby naramiennika. Szal owinięty wokół szyi łopotał na wietrze niczym flaga. Z gładkiej twarzy na Zeth'a patrzyły zimne, słodkie oczy. Królowa lekko się uśmiechnęła się. -
Znajdziesz tu to, czego szukasz...- powiedziała
-
HA! A czego szukam?- zapytał wyzywająco Ksiażę i wyprostował się mierząc wzrokiem postać przed nim. Miała co najmniej czterdzieści metrów wzrostu. Gdyby nie dystans zapewne mogłaby go rozdeptać jak robaka. -
Szukasz śmierci.... bo to, czego Ty sięgnąć nie mogłeś innemu przyszło zbyt łatwo!- odpowiedziała i zaśmiała się.
-
Zamknij się!- rzucił tylko Książę, czując, że to ona ma rację.
-
Czujesz, ze nie masz szans?- zaśmiała się jeszcze raz. -
Jak młodzik próbujący wygrać w piłkę z dwa razy starszym...- ciągłość wypowiedzi przeciął świst ostrza ciemności.
-
Powiedziałem ZAMKNIJ SIĘ!- warknął Książę, znów wyraźnie czując zew nienawiści. -
Chodź i spróbuj wziąść sobie moją duszę, diablico!!!- wrzasnął, skrzyżował ręce i złożył je w pięć sposobów znaczących w symbolice demonów co następuje: Kse - załamanie, Dhor - śmierć, Ferr - nienawiść, Mund - furia i Kars - wola zniszczenia. jego cień zaterkotał i powoli wyłoniło się z niego długie, czarne ostrze, przypominające samą skondensowaną esencję cienia zawartego w konturach jednej, zgrabnej kosy. Książę uniósł oręż i patrzył na nadchodzącą królową. Miała w ręce ciężkie berło, którego rozmiar pozwalałby na zniszczenie połowy zamku jednym ciosem. –
Przydałaby się tutaj moc Lorda Erbello... że o Ouzaru nie wspomnieć...- pokręcił głową Książę, czujac ze obrana ścieżka może go przerastać.
Wykonał skok i uleciał wyżej
-
Nie uciekniesz mi! Kto raz przyszedł do Lodowej Otchłani musi Zginąć!- krzyczała z tyłu władczyni tych terenów. Faktycznie zginać musiał, jeśli tylko Władczyni Lodowych Otchłani nie straci z nim kontaktu wzrokowego... Zeth oglądnął się. Niewiele zostało z królowej widzianej przed chwilą. Iluzja opadła odsłaniając czaszkę nabijana ćwiekami. Suknia zamieniła się w pancerz płatowy, a berło stało się młotem. Można by rzec, ze sam nordycki bóg śmierci ścigał Księcia w jego podniebnej ucieczce. Dotarli nad chmury. -
Tutaj...- uśmiechnął się Zeth. -
Wiesz, co to jest ciepły wiatr?- zapytał, gdy królowa pojawiła się na powierzchni "areny".
Książę zachichotał złośliwie i ruszyli na siebie. O ile kosa zdzierżyła cios o tyle sam Książę odleciał daleko. -
Sporo masz siły jak na kobietę!- warknął tylko i ruszył naprzód. Młot był łatwiejszy do uniknięcia, pomyśleć, co by było, gdyby ona władała rapierem.... Kosa zatopiła się w tworzywie zbroi Królowej, jakby weszła w masło. Poszły iskry i jedno z łączeń pancerza pękło z głośnym łoskotem. Płyta poleciała w dół i spadła zapewne gdzieś w okolicy zamku. Książę w swej pysze i przeświadczeniu pierwszego, choć małego, zwycięstwa zaczął się śmiać i obrócił się zbyt powoli. Cios młota wyrwał mu cały prawy bark i czarnokrzydły anioł runął w dół... Tu zaczynała się sfera panowania Zirael, a ciepły wiatr uniemożliwił Królowej wykorzystanie potężniejszych zdolności, w tym przebicia przez ciepłą ścianę chmur. Zeth spadał, ale wiedział, ze tej kobiety już długo nie zobaczy... i jakoś się mu nie spieszyło. Furia opadła, gniew został lekko stłumiony, a cala nienawiść znalazła ujście...
Ciało Księcia uderzyło z łoskotem o ziemię, wbijając się w miękką glebę na głębokość około trzech metrów. Ptaki umilkły na kilka chwil i wszyscy na zamku musieli usłyszeć ten łoskot. Zeth stracił przytomność po takim wyładowaniu energii i tylko od tego, czy ktoś zauważy jego upadek zależało, czy wrzucą go do jego wieży opatrzonego, czy wystawią mu tu nagrobek i co jakiś czas przyjdą rzucić kwiaty.
Po lesie niósł się śpiew... to ciemność ulatująca z dziury śpiewała swą pieśń, ptaki zaczęły wtórować i wszystko zdało się znów toczyć swoim torem. Nikt nie widział tego krótkiego starcia... i tak było lepiej, niech tak pozostanie...
[---]
Zeth się przebudził. Nie wiedział, jak długo był nieprzytomny, ani kto go przeniósł do jego siedziby, ale ramię zgoiło się. Książę usiadł na krawędzi łóżka. Wyciągnął rękę przedsiebie i zacisnął ja w powietrzu, ajkby chciał ciś chwycić. Czarna mgiełka owiała ciało. Myśli kłębiły się w głowie Zeth'a. Wstał z łoża i oglądnął miejsce, w które był "ranny", bo słowo "rana" nie za bardzo pasuje do odniesionych wczoraj obrażeń. Podszedłszy do żelaznej szafy, w której składował ubrania i otworzyszy ją siłą woli zaczął sie zastanawiać nad swym postepowaniem. Odział się w losowo wybrany strój - to chyba była jakaś toga bitewna Nekromanty, zdobiona zelaznymi ornamentami na plecach i łokciach, w reszcie bedąc miękkim materiałem zielonej, bądź czarnej barwy - i poszedł spokojnym krokiem przez korytarz do Kryształowej groty. W pałacu było nadzwyczajnie cicho i gdy przechodził koło pokoju Ouzaru wpadł na Kairona... wychodzącego z sypialni adminki. Nastała chwila dość kłopotliwego milczenia. Zeth spojrzał na kairona swymi białymi i płonącymi oczyma, po czym szepnął. –
Pogadamy chwilę, ale nie tu. Nie będziemy jej budzić.- burknął i skinął Kaironowi ręką, by ten szedł za nim. Dotarli po chwili do Kryształowej groty. W kuchni pracowały teraz nimfy. Resztki chochlików zostały uprzątnięte i sala świeciła czystością.
-
Co więc Graf Kairon porabiał w sypialni adminki...- mruknął Zeth raczej do siebie, niż do rozmówcy, nalewając sobie wina. –
To byłoby głupie pytanie... Co do kwestii mojego milczenia... Będę milczał, bo Ouzaru zatłukłaby mnie, a potem zapewne i ciebie, żeby oczyścić honor Nieskazitelnej Adminki.- podał Kaironowi jeden kielich, a sam nalał sobie drugi i skosztował. –
Puszczenie pary z gęby byłoby bardzo ryzykowne, nie uważasz?- zapytał i zwrócił oczy na Kairona.