Wysłany: Pon 17:51, 24 Kwi 2006
Temat postu:
Książę wyleciał przez okno, jak z procy, po drodze jednak rozłożył skrzydła, a plusk wywołał uderzając niewielkim pejczem z ciemności w powierzchnię wody. Usiadł nad brzegiem fosy i się zamyślił. Czym jest cielesne piękno? Dziś je posiadamy, a za kilka lat blednie, jak kartka zarysowanego papieru na słońcu. Ciało to owszem, piękna rzecz, ale to nie ona ma być tym, czym się kierujemy. -
Muszę ja dokładniej poznać...- westchnął Książę sam do siebie. Kilka ryb przepłynęło w jego cieniu. Zeth wstał i udał się powoli do zamku. Znów spochmurniał. Zapragnął chwili wolności. Rozpostarł skrzydła i rozpoczął lot. Przeleciał nad kawałkiem lasu i nabierał szybkości, by wreszcie wzbić się wysoko, ponad chmury. Zatrzymał się widząc słońce, świecące tu wyjątkowo jasno. Teraz był jak czarna plamka na śnieżnobiałej pościeli. Uśmiechnął się i zaczął pikować w dół. Nagrzał się lekko i gdy wreszcie usiadł na ziemi strzepnął czarnopióre skrzydła i schował gdzieś w ciemności.
Powolnym krokiem znów udał się do Krystałowej Groty. Rozważał dlasze postępowanie. Spochmurniał. Minął w milczeniu lorda Erbello stojącego z wiewiórką na dziedzińcu i zatrzymał się w pół drogi do Kryształowej. Rozciągnął swój cień i stworzył z niego serie glifów. Ziemia lekko zatrzęsła się, a niebo - zasnuło cięższymi chmurami. Słońce przedtem jeszcze przebijało się przez tą małą i w wielu miejscach dziurawą warstwę, teraz było stłumione. Nie raziło w oczy, ale ciemnością obecnych warunków świetlnych również nazwać nie można było. Wszedł do Groty i zatrzymał się przy kuchni. Kairon demonstrował swe możliwości, więc Książę zdecydował się mu nie przeszkadzać, tym bardziej, że popisom przyglądała się adminka.
Zeth westchnął i osiadł na swym fotelu. Podjął kielich z winem i przyglądał sie pokazowi Kairona z odległości. Myślami zaś odbiegł do wcześniejszego czasu... przynajmniej próbował, bo w tym momencie jeden z chochlików wdrapał się mu na głowę. Kairon miał już cały zastęp widzów. Zeth mruknął tylko -
Ouzaru, wybacz, ze przerwę, ale to jest przesada...- i wskazał na kilka chochlików, które zdecydowały się wykorzystać jego ramiona i głowę jako siedzenia. Książę był o krok od stanu wrzenia i w zasadzie już zastanawiał się jak wytłuc te denerwujące stworzenia...