Wysłany: Pon 14:17, 24 Kwi 2006
Temat postu:
Po długiej nieobecności w krainie należącej do Zir powrócił Kairon Askariotto. Wielce zajęty był przez ten tydzień, wiosenny porządek, który zafundowała mu Atheele był aż nazbyt dobrze widoczny w jego komnatach, nic nie leżało już na swoim miejscu. Kairon jednakże nie mógł się na nią złościć. Przez ostatnie prawie że pięćdziesiąt lat tak już robiła, a on wciąż niepomny zbliżającego się kataklizmu, nic nie robił w tej sprawie. Wszak zawsze mógł zamknąć swój gabinet, lecz to by raczej niewiele pomogło, przecież Atheele była duchem jego siostry. Nie mniej po skończonych oględzinach, które trwały ledwo pełne dni troje, odnalazł to, czego szukał a może właściwie resztki tego, co tak starannie spisywał. Nie myśląc jednak długo rzekł do swej siostry słowami pełnymi spokoju.
- No cóż, łatwo przyszło łatwo poszło, w zamian za te stracone myśli będziesz musiała mi przyrzec, iż przez najbliższy dziesięciodzień będziesz wyjątkowo uczynna, bez żadnych złośliwości. – Po tych słowach spojrzał na nią wyrozumiale, dobrze wiedział, iż dziewczyna się przystanie na te warunku wszak zawsze chciała dobrze dla niego. W odpowiedzi dostał od niej piękne dygnięcie i promienny uśmiech na półprzeźroczystej twarzy. Zadowolony Drow oddał równie promiennym uśmiechem, a trza powiedzieć, iż osoby które to widziały można na palcach jednej dłoni policzyć. Po czym rzekł do niej równie łagodnie co zwykł to robić.
– Wychodzę, wrócę pewnie wieczorem późnym, w razie czego wiesz jak mnie przywołać. – nie czekał na odpowiedź, wszak te słowa były już niemalże regułą, która wymawiał niemalże codziennie. To też ruszył przed siebie odzian jak zwykle w swa czarną łuskową zbroję i damascytowy miecz półtoraręczny, wymówił tajemną frazę i wszedł w portal, który kształtem przypominał plamę na ścianie, a barwą - mieniącą się tęczę co dopiero co przed chwilą wzeszła.
...
Po kilku chwilach znalazł się w ogrodzie, który to Ouzaru stworzyła ku uciesze swojej i bywalców tutejszej gospodyni. Wszedł do zamku z nieznanej mu jeszcze strony i nie widząc żywej duszy, bo za takie nie miał ni nimfy bawiące się przy fontannie oraz chochliki, które to spotkał wewnątrz zamku, począł przechadzać się po zamku. Wtedy to jeden z chochlików zmaterializował się przed nim, Kairon rozpoznał go bez większych problemów po oczach, które to malec po ich ostatnim spotkaniu miał w różnych kolorach. Złośliwiec począł ciągnąc go za nogawkę i wskazywać mu kierunek w którym to iść powinien Drowi mężczyzna. Ten nie mając chwilowo nic innego do roboty ruszył za nim. Gdy dotarł na miejsce, a rozpoznał to po chochliczym śmiechu typowym dla ich radości, spostrzegł iż w tej części jeszcze nie bywał nigdy przedtem. Jego zamyślenia nie trwały jednak długo bowiem wyrwało z nich Kairona wycie i skrobanie o drzwi przed którymi to stał właśnie. Wojownik, któremu to magia obca nie była wcale, rozpoznał psie dźwięki i domyślił się powodu.
- Pani twoja wyjść już musiała a ciebie samemu tu zostawiła, nie martw się coś z tym zrobimy. - To mówiąc do siebie samego i może po części do psiaka oparł ręce o ścianę i począł wymawiać kolejne tajemne wersety. Nie widząc jednak większego efektu, wargi jego ściągły się w wąską linię, oczy zawęziły, a przez umysł przebiegła takowa myśl jedna.
- Widać większej mocy potrzeba na pokoje władczyń tak prosta magia nie zadziała, na szczęście mam jeszcze to w zanadrzu. – Towarzyszyła temu chwila ciszy, nawet psiak ucichał z niewiadomego powodu. Tedy to Kairon dobył swego miecza i narysowawszy nim na powierzchni ściany okrąg okraszony dziesiątkami kolejnych symboli i runów, wbił w środek tam swój miecz, nie zbyt głęboko to jednak starczyło, by tchnąć magię i aby wszystkie linie zabłysły karmazynowym blaskiem. Potem dało się już tylko słyszeć cichy metaliczny szelest. I tak przed Askariotto w miejscu gdzie jeszcze przed chwilą był narysowany migaczy symbol się znajdował teraz była jedna wielka tafla płynnego metalu, o strukturze kryształu górskiego z wbitym nań mieczem . Drow zamknął oczy i usta a następnie przeszedł przez ów bramę magiczną omijając miecz tyk by bo nie poruszyć. Z drugiej story wyszedł pokryty płynnym metalem tak więc wyglądem bardziej przypominał żywą rzeźbę z metalu wykonaną. Jednak gdy tylko ostatni jego koniuszek odłączył się od ów ściany, z której to wystawał koniuszek jego miecza, powrócił do normalnych kolorów. O dziwota psiak czekał na niego z niecierpliwością i nie wydawał się być jakoś zaskoczony niezwykłym wejściem Kairona, który to nigdy nie rozumiał zwierząt za dobrze. Drow wziął zwierzaka na ręce, rozejrzał się po sali i nie wiedząc nikogo a jedynie bałagan jaki po sobie Ouzaru ostawiła, zakrył ręką psiakowi oczy i usta po czym tą sama drogą opuścił sypialnie władczyni. Gdy na drugiej stornie się tylko znalazł, pieszczoch Adminki jak ją niekiedy tytułowano wyskoczył jak strzała z jego objęć i począł pędzić w tylko w sobie znanym kierunku. Askariotto nie śpiesząc się wyjął miecz z magicznego portalu, który to niemal natychmiast stał się lita ścianą, bez żadnych śladów jego wizyty. Zadowolony z siebie, ułożył z powrotem miecz na swych plecach i ruszył na dół do kryształowej groty, a podążał za swoim nosem który to wabiła woń przepyszna. Teraz już wiedział gdzie zapewne Władczynie znajdzie.
Po krótkiej przechadzce dotarł w końcu do miejsca gdzie Adminka i Książe Ciemności już przebywali, w chwilę po tym z przeciwległej strony wbiegł pieszczoch Ouzaru wyraźenie zadowolony i niemalże natychmiast począł bawić się u stóp swej pani. Kairon ukłonił się lekko i rzekł oficjalnym tonem.
- Witam Władczynię Ouzaru i Księcia Ciemności, długo was tu widocznie nie było, wierzę, iż zatrzymały was wielkiej wagi powody. A właśnie Pani proszę nie ostawiaj tak więcej małego bowiem następnym razem mogę nie zdążyć na czas. – Tu przerwał na chwilę i uśmiechnął się lekko, a uśmiech jego był jednym z wielu które to tutejsi bywalcy widywali. –
Czy można się dołączyć, magia strasznie wyczerpuje nie tylko umysł ale i ciało. – Dodał pytająco.