Elf wszedł do karczmy przemoczony i zapłakany. Podszedł do uroczej karczmarki i śpiewnie poprosił:
Elaine, poratuj mnie jakąś ambrozją. Chwilę później, gdy trzymał w dłoni kielich wina zwrócił swą uwagę na niedawnych rywali.
To miał być pojedynek, a nie masakra! Czy Wy, wielcy i potężni nadprzyrodzeni nie znacie umiaru? Czyż nie wystarczyłby wam szybki sparing z użyciem żelaza? Wariaci! Musieliście wysadzać całe miasto i niszczyć przyrodę? Wariaci!- mówił podenerwowany, z wyrzutem w głosie. Zanurzył wargi w kielichu i próbował się uspokoić, nadal spoglądając na Księcia i Skryberianina.
- Nadprzyrodzeni to złe słowo. - powiedział Skryberianin. - Naprawię to co się tam stało, tak że nikt nie zauważy różnicy, obiecuję. - dodał, kłaniając się elfowi. Spojrzał na różę.
- Nie chodzi o to, co umiera, a co nie... Raczej o to co nigdy się nie zmienia. Energia jest wieczna, zawsze taka sama i zawsze jest jej tyle samo. Natura się myli, ale eliminuje pomyłki. Czemu nie spróbować jej zmienić? Jeśli popełnimy błąd, ona go zniszczy, jeśli będziemy mieli rację, użyje pomysłu jak własnego. - zamyślił się. - Co z przydomkiem dla mnie? W końcu, o to właśnie walczyłem. - popatrzył po zgromadzonych. - Zastanówcie się czy zasłużyłem, a ja zniknę na chwilę. Wkrótce wrócę, i spytam was o to do czego doszliście. - uśmiechnął się i w ułamku sekundy zniknął.
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ze 113-tej warstwy Otchłani Płeć:
Wysłany: Śro 22:39, 10 Sty 2007
Temat postu:
- Spokojnie, Zak. Nic na to nie poradzisz, że takie z nich nerwusy... - pokręciła głową niezadowolona. - Dlatego nie lubię pojedynków... Bez sensu... Co się stało się nie odstanie... To odwieczne prawo natury. Natura się nigdy nie myli i choćbyśmy nie wiem nawet jak bardzo chcieli, by tak było, to niestety... - wzruszyła ramionami. - Ona nam tylko udowadnia jak bardzo jestesmy wobec niej słabi. Robi to niszcząc ludzka pracę powoli lecz nieubłaganie. Jest łaskawa dla tych, którzy żyją w zgodzie z nią pozwalając im spokojnie stać sie częścią cyklu życia, ale ci, którzy są wbrew niej są bezlitośnie tępieni... - kiwnęła jakby potwierdzając swe słowa po czym zamilkła.
Zeth spojrzał na elfa. -Nie znacie chyba praw areny. Świat jest tworzony na potrzebę starcia i unicestwiany gdy owo dobiegnie końca!- stwierdził.
-Jeśli sam nie znasz już swego przydopmka, to jest to niefortunny przypadek...- westchnął ksiażę. -Jak dla mnie byłby to Biały Magnat...- mruknłą Książę, popijajac piwo. -Magnaci wladali mocami elementarnymi. Bialy był od istoty energii kinetycznej. Zoastali unicestwieni przez Nowych Bogów, a szkoda..- stwierdził. -Niech to Królowa nada przydomek naszemu przyjacielowi!- dodał.
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ze 113-tej warstwy Otchłani Płeć:
Wysłany: Nie 1:25, 14 Sty 2007
Temat postu:
Dziewczyna z dziwnym uśmiechem pokręciła głową słysząc słowa Zetha. Wstała z westchnięciem i ruszyła wzdłuż stołu, trzymając się jego krawędzi. Doszła do następnego stołu, przystanęła. W pamięci odtwarzała ustawienie mebli w karczmie. Ruszyła ponownie i nadziała się na jakieś krzesło. Zaklęła łapiąc je zadziwiająco szybko jedną ręką, a drugą opierając się o stół, by nie przewrócić się wraz z krzesłem. Odstawiła je i ruszyła ponownie w stronę zaplecza. Gdy doń dotarła dało się słyszeć kolejne szpetne przekleństwo i jakiś dźwięk mówiący gościom karczmy, że dziewczyna tym razem nie złapała mebla, który najwidoczniej runął na podłogę. Po chwili wróciła z kwaśną miną niosąc sobie kufel piwa. Tym razem szła dużo wolniej i ostrożniej nie chcąc nic rozlać i przewrócić tym razem. Usiadła w końcu z powrotem na swoim krześle z ciężkim westchnięciem. Rozwaliła się na nim wygodnie i po krótkim namyśle na stole wylądowały jej buciory. Założyła nogę na nogę, przymknęła niewidzące oczy i popijała powoli piwo. - Jak do czegoś dojdziecie moi drodzy to mnie powiadomcie, bo jak na razie wszystko co robicie to gadacie... Nie zarejestrowałam z waszej strony żadnych innych działań - wzruszyła ramionami. - Obudźcie mnie jak już będziecie mieć jakieś plany na najbliższą przyszłość - dopiła trunek do końca, odstawiła kufel na stół, skrzyżowała ręce na piersi i odchyliwszy głowę do tyłu oddała się w objęcia Morfeusza.
Huk przerwał rozmowy i rozmyślania, budząc też Wilczycę.
Przez drzwi wszedł do karczmy Skryberianin.
- Wybaczcie mi, proszę, ten piekielny hałas, ale nie wyhamowałem odpowiednio przed lądowaniem w Ogrodach. Już naprawiłem krater, nie martwcie się.
Postać Świetlika, jak nazwyała go czasem Wilczyca, błyszczała jakimś dziwnym światłem.
- Zeżarłem jedną z gwiazdek na niebie, mam nadzieję że nie była niczyją ulubioną i nikt nie zauważy jej braku. A teraz jak najszybiej właźmy do Księgi, bo utrzymywanie w sobie pożartej gwiazdy zwiniętej do trzech wymiarów pasywnych nie jest łatwe, i chcę się jej jak najszybciej pozbyć, jeśli można. - uśmiechnął się.
Zeth skinął ręką na otwarty powyżej księgi portal. -Jeśli chcesz robić cos sam to zachowaj ostrożność. W przeciwnym wypadku stań przed portalem i resztę pozostaw mi- potem zwrócił się do budzącej się wilczycy. -Winterwolf - nie możesz czytać, ale wystarczy, ze poczujesz litery pod palcami. Zaraz wstawię tam Skryberianina, a potem pokombinuję z zmysłem wzroku. Na efekt będziecie musieli poczekać jakąś minutę. W tym czasie nie podejmujcie podróży!- powiedział Książe i stanął koło portalu, gotów do podjęcia działań.
Pomógł: 2 razy Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ze 113-tej warstwy Otchłani Płeć:
Wysłany: Wto 1:30, 16 Sty 2007
Temat postu:
- No masz babo placek... Ledwo się na poważnie wzięłam za spanie, a tu już ruch i hałasy - mruknęła zbierając się z krzesła i przecierając oczy. Gdy stała już na nogach poprawiła kurtkę, ale nie mogła niestety ocenić swych wysiłków w przywracaniu się do stanu używalności. - No to mów co mamy robić - była gotowa. Na tyle gotowa na ile może być gotowa do niebezpiecznej wyprawy osoba, która nic nie widzi.
Zeth podał książkę Wilczycy. -Pamiętasz jak tam się wchodzi.. za chwilę podłącze się pod Twe zmysły i dam mozliwość widzenia. Po prostu fizycznie będę Twymi oczyma!- uśmeichnął się.
-Gotowa?- zapytał, skinąwszy na Świetlika i na portal.
- I co, dalej mam pozostać Bezimiennym? - westchnął Skryberianin. - Dobra, zajmiemy się tym po powrocie. - dodał, stając nad portalem.
Zastanowił się przez chwilę, jakiż to kształt powinien przyjąć na czas tej wyprawy, i uznał, że zdecyduje się dopiero w środku.
- No to zaczynaj, mości Ciemniaku. - puścił oko do Księcia, przeciągając się. - Jeszcze nigdy tam nie właziłem, więc ciekaw jestem piekielnie, co jest w środku.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach