Autor / Wiadomość

[Samouczek RPG'owy] Karczma Elaine

Czy Karczma jest Wam potrzebna?

Tak, niech zostanie!
47%  47%  [ 8 ]
Nie wiem, nie mam zdania...
5%  5%  [ 1 ]
Nie, są już Ogrody, Grota i Sale Pojedynków. Po co więcej tego "śmiecia"? Przesada...
23%  23%  [ 4 ]
Czy śliczna karczmarka jest wolna? Może ma etat do pomocy w kuchni? :D
23%  23%  [ 4 ]
Wszystkich Głosów : 17
CoB
Panna Migotka



Dołączył: 19 Mar 2006
Posty: 359
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: spod bramy

PostWysłany: Czw 12:35, 31 Sie 2006     Temat postu:


Mijały tygodnie i CoB nie pojawiał się w ogóle. Myo, czy Zik mogli już o nim zapomnieć, lecz on ciągle pamiętał, szczególnie o Mystois. Dręczyły go wyrzuty sumienia, ale mimo wszystko oddalał się coraz bardziej na południe od zamku.
W karczmie było pusto. Przez otwarte okno wleciał kolorowy ptak - taki, jakich nie ma na tych terenach. Przekrzywił łebek z wielkim, asymetrycznym dziobem, głośno krzyknął i wypuścił z dzioba zwitek papieru. Zaraz po tym kolejny raz rozdzierająco krzyknął i przysiadł na parapecie, jakby w oczekiwaniu na coś.

Był zaadresowany do Myo:
Droga Mystois!
Nie dziw się temu listowi, to nie ja go pisałem, lecz dyktowałem pewnemu człowiekowi. Pomyślałem... że możesz martwić się o to, co się ze mną dzieje. Piszę więc: Nie martw się, czuję się prawie dobrze. Prawie, bo nie mogę ujrzeć Ciebie, czy Zika i samej karczmy. Ale nie wiem czy wracać, czy nie... Nie wiem, bo w karczmie, nawet z Tobą, czy Zikiem czułem się strasznie sam - może to wina braku gości, którzy właściwie wszyscy ulotnili się w świat z zamku. Żadnego z nich nie widziałem, a ich widok byłby mi wytchnieniem.
Powziąłem decyzję, że póki nie zwiedzę całego kraiku w którym teraz jestem i nie wyciągnę przepisu na kokosową wódkę... To może trwać długo, bo dochodzi do tego jeszcze to, że muszę jakoś odpowiedzieć sobie na wiele pytań. Nie, tu nie chodzi już o coś tak prostego jak przepisy na wódkę, ale przepis na życie w towarzystwie ludzi, od których tak bardzo się różnię i nie potrafię z nimi długo przebywać.
No nic, kończę już, idę zabawiać dzieci tych ludzi opowieściami, bo mały Bambo już ciągnie mnie za łapę...
Do zobaczenia kiedyś!

PS. Jeśli chcesz możesz odpisać przez ptaka, jest częściowo magiczny, a zarazem inteligentny.
PS2. Pozdrów tam wszystkich ode mnie i trzymaj się ciepło! Nie daj upaść karczmie!
CoB
Zobacz profil autora
WinterWolf




Dołączył: 05 Lip 2006
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ze 113-tej warstwy Otchłani
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:50, 14 Paź 2006     Temat postu:


Otwierane drzwi skrzypnęły okrutnie dając tym samym znać, że od wielu miesięcy nikt nie odwiedzał tego przybytku. Dziewczyna, która pojawiła się na progu zerknęła zdziwiona do wnętrza budynku. Pusto... Wiatr gwiżdże w szparach... Rozległo się ciche westchnienie i średniego wzrostu, szczupła postać wślizgnęła się do środka rozglądając uważnie po wszystkich kątach. Wszelkie płaskie powierzchnie pokrywał grubą warstwą kurz. Dziewczyna nie musiała się nawet rozglądać, by to zauważyć. Powiedział jej o tym jej nos. Kichnęła parę razy. Zirytowana zakryła sobie twarz dłonią. Odpięła pas ze swym półtoraręcznym mieczem i odłożyła ciężką broń na najbliższy stół. Wydobyła skądś kilka świec i zapaliła je. Ciepłe światło rozlało się po ścianach przeganiając cienie. W blasku świec widoczna stała się w końcu postać dziewczyny. Miała ciemne, krótkie, nierówno przycięte włosy rozrzucone w nieładzie, bardzo ciemne oczy i dziecięcą nieco twarzyczkę. Ubrana była na czarno w spodnie z grubego mocnego materiału (co nie uchroniło ich przed zniszczeniem, gdyż na prawym kolanie dało się dostrzec potężną dziurę) utrzymujące się w jej szczupłej talii tylko dzięki wparciu ciężkiego nabijanego ćwiekami pasa, czarną koszulę niedbale wciśniętą do spodni i czarną skórzaną kurtkę, która zapewne miała swoje najlepsze czasy już dawno za sobą. Miała także ciężkie, skórzane rękawice bez palców z metalowymi elementami, kilka mocnych skórzanych rzemieni oplatało jej lewy nadgarstek, a na prawej ręce wyraźnie odcinała się czarna skórzana bransoleta nabijana trzema rzędami kolców. - Ładnie tu... Dlaczego w ogóle opuszczono to miejsce? - spytała samą siebie. Zaczęła krążyć po karczmie doprowadzając ją do jako takiego stanu. Nie kryła już swej obecności tutaj. Słychać było stukanie jej ciężkich, okutych metalem butów, gdy przechadzała się po pomieszczeniach. Po paru godzinach udało jej się zaprowadzić jako taki porządek. Nie było już kurzu, pomieszczenia nabrały nieco życia, pojawiło się więcej światła, a ciepły ogień wesoło trzaskał w kominku. Zadowolona z siebie wytoczyła z piwnicy beczkę, znalazła gdzieś kufel i po otwarciu beczki kopnięciem nalała sobie piwa aż po sam brzeg. - Dobre - mruknęła zadowolona upijając kolejny łyk i rozsiadając się na krześle. Po chwili oparła też zabłocone buciory o blat stołu nie przejmując się niczym. Nikogo tu nie było mogła, więc sobie pozwolić na luz i zasłużony odpoczynek. Po pięciu kuflach alkoholu przysnęła nadal z butami na stole odchylona w tył na krześle. Kufel opadł na podłogę wysuwając się z bezwładnie opuszczonej ręki. Resztka zawartości rozlała się na podłogę...
Zobacz profil autora
MrZeth
Prince of Darkness
Prince of Darkness



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 511
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: diabły uciekają (Wrocław)

PostWysłany: Nie 10:08, 15 Paź 2006     Temat postu:


W sali rozległo się ciężkie westchnienie. -No tak.. w końcu to karczma, prawda?- zapytał niski i lekko rozbawiony obrazkiem głos. Z cienia wyszedł Książę i minął śpiącą, po czym podszedł do baru. Zagarnął kufel z reddsem z rąk barmanki i podziękowawszy spojrzał przez okno, leniwie popijając zawartość kufla. Spojrzał poirytowany na łokieć, którym przed chwilą oparł się o bar. Kurz. Uniósł rękę do góry i cała sala zastała omieciona z szarego puchu, który natychmiast wydostał się na zewnątrz. -Dawno tu nikogo nie było...- powiedział głośniej, by postać leżąca, bo to chyba odpowiednie określenie na zajmowaną przez nią pozycję, na krześle obudziła się.
Zobacz profil autora
WinterWolf




Dołączył: 05 Lip 2006
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ze 113-tej warstwy Otchłani
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 10:20, 15 Paź 2006     Temat postu:


W odpowiedzi rozległo się potężne kichnięcie, a chwilę poźniej jeszcze potężniejsze łupnięcie. To odchylone krzesło wraz z postacią je zajmującą poleciało do tyłu na podłogę. - Nie wzbudzaj kurzu - mruknęła dziewczyna zbierając się z drewnianych desek. - Inna sprawa, że jeszcze wczoraj było tu znacznie gorzej... Widzę, że sprzątnąłeś to czego mi się już zmiatać nie chciało... - dodała podnosząc krzesło i nalewając sobie jeszcze jeden kufel piwa. Trzeba było czymś stłumić ból głowy spowodowany gwałtownym zetknięciem z podłożem i wczorajszym opilstwem. - Swoją drogą to kto tu właściwie pilnuje? - dziewczyna rozejrzała się w koło dziwiąc się na widok postaci urzędującej przy barze. Usiadła na swoim krześle, nieco skrzypiącym po wywrotce, po czym duszkiem wychyliła zawartość kufla. Zakrztusiła się, parsknęła i nalała sobie nową porcję. Jeszcze nie zaczęła się zastanawiać "skąd u diabła wziął się tu ten zabawnie wyglądający facet". To przyjdzie z czasem, gdy z głowy wyparuje jej tych parę promili... Tymczasem jednak zabłocone buciory ponownie wylądowały na stole.
Zobacz profil autora
MrZeth
Prince of Darkness
Prince of Darkness



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 511
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: diabły uciekają (Wrocław)

PostWysłany: Pon 20:28, 16 Paź 2006     Temat postu:


-Pilnuje?- Książę uniósł brew. -Nikt! Właścicelem przybytku jest Elaine, jeśli Ci o to chodzi...- zamilkł i potarł bródkę. -Wydaje mi się, ze sie nie przedstawiłem. Jestem Zeth, z kim mam przyjemność?- zapytał, przygladajac się postaci i jakby zupełnie nie zwracając uwagi na ubłocone buty na stole.
Zobacz profil autora
WinterWolf




Dołączył: 05 Lip 2006
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ze 113-tej warstwy Otchłani
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:53, 16 Paź 2006     Temat postu:


- WinterWolf, Śnieżna Wilczyca, ale jak mnie będziesz zwał to w sumie już od ciebie zależy - dziewczyna wybulgotała znad kufla piwa podając prawicę Zethowi. Dopiła trunek i odstawiła naczynie wzdychając. - Zaniedbała ten przybytek... Gdy tu przyszłam nikogo nie było. - dodała skacząc po tematach. Wstała chwiejnie i podeszła do kominka rozniecając na nowo ogień. - Kim jesteś? Zdajesz się dobrze znać te okolice... - powiedziała wracając do stołu. Ponownie usiadła na krześle, które zaprotestowało skrzypliwie pod jej ciężarem. Już miała nalać sobie kolejną porcje piwa, ale nagle zrezygnowała machnąwszy ręką. Uznała, że już jej wystarczy. Uroczy szum między uszami już wystarczająco przytępił jej zmysły. Buciory ponownie wylądowały na stole z głośnym łupnięciem i szczękiem metalu. Z jednej z przepastnych kieszeni kurtki wydobyła jakies zawiniątko. Po chwili grzebania w jej rękach znalazło się coś co mogło uchodzić za rację podróżną. - Chcesz? - dziewczyna wyciągneła rękę z kolejnym zawiniątkiem częstując Zetha. Położyła przed nim jedzenie nie czekając na jego odpowiedź po czym wróciła do przerwanej czynności. Gdy spałaszowała całą porcję ponownie nalała sobie piwa do kufla. Tym razem piła powoli, małymi łykami czekając na słowa swego nowego towarzysza.
Zobacz profil autora
MrZeth
Prince of Darkness
Prince of Darkness



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 511
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: diabły uciekają (Wrocław)

PostWysłany: Wto 12:41, 17 Paź 2006     Temat postu:


-Tak... jestem tu już od dłuższego czasu- Zeth pokiwał głową. -W takim układzie mogę zwać Cię Wilczkiem?- zaśmiał się siadając na przeciwległym krześle i ruchem ręki usuwając buciory WinterWolf ze stołu. Spojrzał na rozmówczynię i lekko się uśmiechnął. W ręce pojawił się kufel, który przed chwilą stał na barze. Zeth wychylił go, upiając nieco. -Jestem tutejszym Księciem. Moją domeną jest galeria. Często przechadzam się po zamku i można powiedzieć, że byłem wszędzie tam, gdzie kiedykolwiek było ciemno... Tyle chyba starczy tytułem wstępu... powiedz mi - skąd przybywasz?-
Zobacz profil autora
WinterWolf




Dołączył: 05 Lip 2006
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ze 113-tej warstwy Otchłani
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:50, 17 Paź 2006     Temat postu:


Dziewczyna nie zareagowała na "Wilczka" za to zakrztusiła się piwem w chwili, gdy zepchnięto jej buty ze stołu. Gdy doszła trochę do siebie poprawiła się na krześle tym razem rezygnując z wygodnej pozycji na rzecz kolejnej porcji piwa. Wyciagnęła nogi daleko do przodu odchylając się na krześle i kiwając w rytm popularnej, prostej melodyjki. - Księciem? - parsknęła śmiejąc się. Nie wiedzieć czemu bardzo ją to ubawiło. Upijając łyk trunku zastanowiła się nad odpowiedzią na zadane pytanie - Stąd i stamtąd - odparła w końcu szczerząc się. - Ciężko określić gdzie jest miejsce z którego się pochodzi jeśli jest się istotą z wielu miejsc na raz, nie? - roześmiała się. Zrobiła minę mającą przekonać rozmówcę, że myśli nad czymś intensywnie po czym walnęła ni z gruszki ni z pietruszki - Jesteś z jakiegoś szlachetnego rodu czy księciem jesteś samozwańczym? - wyszczerzyła się złośliwie dając do zrozumienia, że wszelką władzę mogącą ograniczyć jej prywatną wolność ma w głębokim poważaniu i jest gotowa poprzeć swe przekonania czynem jeśli zajdzie taka potrzeba. Nie podobało jej się, gdy ktoś afiszował się tego typu tytułami. Zwykle okazywał się intelektualnym i fizycznym słabeuszem niegodnym nawet spojrzenia w jego kierunku... Prawdopodobnie nigdy, by nie zadała tego pytania gdyby nie fakt, że Zeth już przy pierwszym spotkaniu zademonstrował swoje moce. WinterWolf dawno już się nauczyła, że niektórzy ludzie nie potrafią się powstrzymać, by nie okazać innym swej wyższości. Żywiła uzasadnioną obawę, że "książę" jest właśnie taką osobą.
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pią 23:57, 20 Paź 2006     Temat postu:


Zik się obudził. Właściwie ciężko się nie zbudzić gdy szczur gryzie twój palec u nogi. Ten duży. Palec znaczy się, bo szczur za duży nie był. Gdzieś wielkości stopy Zika, bez ogona. To znaczy szczur bez ogona, bo Zik ogona nie miał. Przynajmniej nie takiego z tyłu.. Laughing Tak więc szczur gryzł, jego ogon był różowy, palec Zika czerwony od krwi, a Zik czerwony z wściekłości.
Kopnął z całej siły gryzonia, który z piskiem wykonał salto w powietrzu, podczas lotu w kierunku zagrody koni. Po chwili słychać było kolejny pisk i stąpnięcie konia, połączone z cichym "chrup". Tak zakończył się żywot szkodnika. Niestety nie zakończyło to bólu właściciela nadgryzionego palca, który klął właśnie na czym świat stoi, siedząc przy tym na stercie siana i trzymając się za palec.
-Cholerne bydle! -warknął- że też musiał użreć mnie jak spałem! Teraz by to trza przemyć bo zaraza mi jaka wlizie..
Zik chwycił bukłak i odkorkował go. Pociągnął spory łyk, potem drugi i trzeci.. Rozpromienił się, lecz nagle sobie przypomniał że miał jeszcze przemyć palec. Przechylił więc bukłak nad raną, lecz tylko mała kropla spadła z jego szyjki. Zaklął więc ponownie i ciężko przeklinając, ciężko powstał. Gdy już powstał, pogładził się po niegolonej od dawna brodzie, i wyszedł ze stajni utykając. Skierował się do karczmy. Gdy już doszedł do budynku, ziewnął głośno, beknął, pchnął drzwi i wszedł do środka.
WinterWolf




Dołączył: 05 Lip 2006
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ze 113-tej warstwy Otchłani
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 1:28, 21 Paź 2006     Temat postu:


Dziewczyna odwróciła się w stronę drzwi karczmy, gdy tylko usłyszała niemiłosierny zgrzyt od dawna nieoliwionych zawiasów. - Niech ktoś to w końcu naprawi - mruknęła krzywiąc się i wyrzucając z siebie jeszcze jakieś szpetne przekleństwo - O, mamy gościa - powiedziała do Zetha. Nie wstała z krzesła tylko uważnie obejrzała sobie przybysza. Pociągnęła tęgi łyk z kufla, zastanowiła się chwilę po czym dopiła duszkiem zawartość i odstawiła kufel na dobre. I tak w beczce niewiele już zostało. Rozparła się wygodnie na krześle powstrzymując się jednak przed walnięciem butów na stół, w dalszym ciągu obserwując nowoprzybyłego. Sprawiał wrażenie rozespanego i wyglądał jakby od wieków nie widział brzytwy i tyleż samo czasu spędził w końskim żłobie, ale Śnieżna Wilczyca nie mogła na razie powiedzieć na jego temat wiele więcej. Mężczyzna do tej pory nie odezwał się jeszcze nie mogła go więc ocenić. Czekała.
Zobacz profil autora
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 57, 58, 59 ... 64, 65, 66  Następny

 


Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach