Autor / Wiadomość

[Samouczek RPG'owy] Karczma Elaine

Czy Karczma jest Wam potrzebna?

Tak, niech zostanie!
47%  47%  [ 8 ]
Nie wiem, nie mam zdania...
5%  5%  [ 1 ]
Nie, są już Ogrody, Grota i Sale Pojedynków. Po co więcej tego "śmiecia"? Przesada...
23%  23%  [ 4 ]
Czy śliczna karczmarka jest wolna? Może ma etat do pomocy w kuchni? :D
23%  23%  [ 4 ]
Wszystkich Głosów : 17
Gość







PostWysłany: Sob 22:34, 19 Sie 2006     Temat postu:


-Hmmm -hmmnął Zik i objął Myo ramieniem przytulając do siebie.
-Wiesz skarbie, może śpi? Wiesz, tak jak niedźwiedzie na zimę.. a może po prostu poszedł szukać w świat szczęścia?
Myosotis Mori.
Potworzyca Kącikowa



Dołączył: 15 Maj 2006
Posty: 389
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Najciemniejszych Kącików.

PostWysłany: Sob 22:47, 19 Sie 2006     Temat postu:


-Obyś miał rację Zik.- Myosotis oparła głowę na dłoniach, tuż obok kubka z sokiem. -Obyś miał rację, Zik. bo naprawdę zaczynam się niepokoić.- westchnęła opierając się na oparciu krzesła tym razem i odgarniając włosy z twarzy. Spojrzała na Zika.
-Jedz piracie, bo Ci wystygnie.- powiedziała i uśmiechnęła się smutno.
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Sob 22:49, 19 Sie 2006     Temat postu:


-A Ty mi nie wystygniesz? -puścił do niej oczko i zabrał się do jedzenia.
Myosotis Mori.
Potworzyca Kącikowa



Dołączył: 15 Maj 2006
Posty: 389
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Najciemniejszych Kącików.

PostWysłany: Sob 23:03, 19 Sie 2006     Temat postu:


Myosotis popatrzyła na Zika z dziwnym błyskiem w oku.
-Podobno jestem stworzeniem stałocieplnym.- mruknęła -A pozatym w taki towarzystwie chłodnym być nie można.- dodała rumieniąc się okrutnie. -Jeszcze miodu?- powiedziała i spojrzała na wciąż śpiącą Królową.
Zobacz profil autora
CoB
Panna Migotka



Dołączył: 19 Mar 2006
Posty: 359
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: spod bramy

PostWysłany: Sob 23:16, 19 Sie 2006     Temat postu:


CoB wypłynął masą rur i podziemnych korytarzy do pięknej jaskini. Wokół migały kryształy, woda skapywała ze stalagmitów wprost do jeziorka. Żab wyszedł na brzeg i nie przejmując się niczym przysnął. Obudził się i stwierdził, że jaskinia jest sucha. Na jej dnie leżała masa skarbów - złotych monet, amuletów, naszyjników i pięknie zdobionych broni. CoB olał to, nie miał humoru na takie zabawki. Znalazł za to jedną małą, miedzianą monetę i zabrał ze sobą.
Poszedł przejściem, którym wypłynęła woda. W końcu usłyszał szum i dostrzegł muszelki na dnie. Wyszedł na światło i dostrzegł morze. Rozejrzał się, był na plaży, bardzo daleko stąd majaczyły wieże zamku.
Głęboko westchnął, odwrócił się od wież, od karczmy i zostawił je za sobą. Wyruszył w nową podróż, wiedział, że Myo poradzi sobie z karczmą, a on i tak nie miał po co tam wracać.
Sokół, lecący wzdłuż brzegu, dostrzegł mały, człapiący punkt, który szedł w znacznym oddaleniu od wody. Miał zamiar zapikować na niego, ale coś rozkazało mu zostawić go w spokoju. Sokół odleciał, wiedziony czyimiś rozkazami i zatrzymał się dopiero na gałęzi drzewa pod karczmą.
CoB odszedł z terenów zamku...
Zobacz profil autora
Myosotis Mori.
Potworzyca Kącikowa



Dołączył: 15 Maj 2006
Posty: 389
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Najciemniejszych Kącików.

PostWysłany: Nie 0:45, 20 Sie 2006     Temat postu:


Myosotis przyglądała się to jedzącemu Zikowi, to śpiącej nieopodal Królowej.
Myślami jednak była gdzie indziej. W jej oczach można było dostrzec niepokój i strach- trochę inaczej wyglądające niż zwykle.
Panowała cisza, kiedy to do karczmy, przez ten mały otwór- ten dla CoBa, wcisnęło się coś zielonego gulgocząc przy tym niezrozumiale.
-Dzień dobry mały...- powiedziała Myosotis podchodząc do stwora i głaskając go po głowie, by po chwili pomóc wydostać się z otworu w drzwiach zaklinowanemu skrzatowi. -Siadajcie i jedzcie.- mruknęła wskazując im miejsca, wciąż była nieobecna. Bezmyślnym wzrokiem rozejrzała się po karczmie, wreszcie postanowiła wrócić na ziemię. Spojrzałan a królową, a potem zwróciła się do Zika. -Nie uważasz, że nie powinniśmy ją przenieść do jakiegoś pokoju w karczmie? Tu musi być jej strasznie niewygodnie...
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Sob 20:36, 26 Sie 2006     Temat postu:


-Wiesz skarbie, ja tam sobie cenię twarde posłanie. Myślę że i nawykłej do zbytnich wygód władczyni dobrze zrobi, gdy nieco surowego życia zakosztuje-uśmiechnął się pod nosem.
-Powiedz mi miła -dotknął jej dłoni- czy zechciałabyś wyruszyć na morze?
Myosotis Mori.
Potworzyca Kącikowa



Dołączył: 15 Maj 2006
Posty: 389
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Najciemniejszych Kącików.

PostWysłany: Sob 21:31, 26 Sie 2006     Temat postu:


Myosotis ocknęła się z zamyślenia. Rozkojarzonym wzrokiem spojrzała na Zika, potem na Królową, Gurgola, Skrzata i znowu na Zika. Westchnęła, przez chwilę znowu jakby się zamyśliła.
-Morze?- spytała jakby sama siebie nie oczekując odpowiedzi. -Woda to piękny i niesamowity żywioł. Ale...- dziewczyna odwróciła twarz, przygryzła wargi i spojrzała na deski podłogi. -...Obiecałam CoBowi, że będę się zajmować Karczmą razem z jego pomocą i nawet bez niej.- jej głos zmienił się bardzo. Myosotis zaczęła głęboko oddychać.
-Mam bardzo złe przeczucia, Zik. Nie wiem, co robić, CoBa nie ma tyle czasu, nie wiem gdzie jest i nie mam pojęcia jak go szukać...- dziewczyna próbowała hamować spływające do gardła uczucia. Jak zwykle, nie wychodziło jej to najlepiej. Gurgol widząc to odłożył łyżkę, którą uporczywie zajadał jajecznicę i zagulgotał żałośnie. Wstał, jakby zamyślony i podchodząc do jednego z okien karczmy spojrzał w niebo.
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Sob 22:49, 26 Sie 2006     Temat postu:


-Rozumiem Cię skarbie, a jednocześnie nie wiem jak Ci dopomóc. Teraz chyba tylko czekać można. Pozwolisz że się zdrzemnę po tym smacznym posiłku?
Zik powstał, podszedł do Myosotis i ucałował ją w czoło.
-Dobranoc ukochana -szepnął -będę w stajni gdybyś mnie szukała.
Wyszedł frontowymi drzwiami, nie zamykając ich jednak. Dzięki temu promienie porannego słońca dotarły do wnętrza karczmy oświetlając podłogę. Zik udał się w kierunku stajni, gdy nagle z gałęzi drzewa zleciał sokół, i wlatując do karczmy przysiadł na jednym ze stołów, po czym wydał z siebie krótki krzyk.
Myosotis Mori.
Potworzyca Kącikowa



Dołączył: 15 Maj 2006
Posty: 389
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Najciemniejszych Kącików.

PostWysłany: Sob 23:33, 26 Sie 2006     Temat postu:


Kiedy Zik tylko udał się w stronie stajni, Myosotis oparła twarz o dłonie pogrążając się w zamyśleniu. Dlatego też, gdy do izby karczmy wleciał sokół i wydał z siebie krótki krzyk, dziewczyna aż spadła z krzesła. Ptak popatrzył na nią z jakby zdziwieniem i niesmakiem w oczach, znowu skrzeknął. Wyglądał, jakby chciał coś powiedzieć. Gurgol przez chwilę przyglądał się ptakowi w osłupieniu, by po chwili podbiec do stołu i zacząć gulgotać coś nerwowo. Minęło sporo czasu, w którym to stwór i ptak wymieniali się nawzajem gulgotem i skrzekiem, jakby pochłonięci konwersacją.
Kiedy wreszcie skończyli, ptak rozłożył skrzydła, skrzeknął raz jeszcze, jakby na pożegnanie i wyleciał przez otwarte drzwi wkrótce stając się tylko czarnym punktem na tle wschodzącego słońca.
Gurgol wyraźnie posmutniał, zabulgotał coś pod nosem. I podał rękę wstającej Myosotis, by zaraz potem przytulić się do niej i pogłaskać współczująco po głowie. Zdezorientowana i zszokowana całą sytuacją dziewczyna błędnym wzrokiem spojrzała na zielone stworzenie.
Zielone. Jak CoB.
-Gurgolku… Co się stało?- spytała, jakby w nadziei, że oczy stwora kłamią, że to wszystko to nieprawda. Gurgol zaskrzeczał coś pod nosem i wykonał kilka gestów dłońmi.
-Gurgolku… Czy ten ptak wiedział coś o…- Myosotis zbladła jak nigdy. Gurgol spróbował naśladować rechot żaby. Myosotis, co wydawało się niemożliwe, zbladła jeszcze bardziej.
-Co się… gdzie on jest?- wyszeptała z rozpaczą w oczach. Gurgol przez chwilę zamyślił się, zagulgotał coś. Zezłościł się, machnął łapą i spróbował jeszcze raz.
-Gldszeł ła bławsze. Gnie wkłuci.- wybełkotał po chwili skupienia. Dziewczyna wstała nagle. Odeszła kilka kroków do tyłu, błędnym, wystraszonym wzrokiem popatrzyła po sali kiwając przecząco głową. Zobaczyła klapkę w drzwiach. Tą dla CoB’a. Potem stanął przed nią jej rodzinny dom w płomieniach. Mama i tato. Mama tak biała. A tato… Tato leżał gdzieś przed domem, jego głowa po drugiej stronie uliczki.
Myosotis odwróciła się napięcie i wybiegła do kuchni karczmy, tam otworzyła jedną z beczek z wodą, wsadziła do niej głowę, by już pod wodą krzyknąć z całych sił
-NIE!- pęcherze uchodzącego powietrza łaskotały jej policzki. Dziewczyna osunęła się w końcu, tuląc do drewnianej beczki i łkając jak zranione dziecko. Jak dziecko, które straciło kogoś ze swojej własnej winy.
Zobacz profil autora
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 56, 57, 58 ... 64, 65, 66  Następny

 


Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach