Autor / Wiadomość

[Samouczek RPG'owy] Karczma Elaine

Czy Karczma jest Wam potrzebna?

Tak, niech zostanie!
47%  47%  [ 8 ]
Nie wiem, nie mam zdania...
5%  5%  [ 1 ]
Nie, są już Ogrody, Grota i Sale Pojedynków. Po co więcej tego "śmiecia"? Przesada...
23%  23%  [ 4 ]
Czy śliczna karczmarka jest wolna? Może ma etat do pomocy w kuchni? :D
23%  23%  [ 4 ]
Wszystkich Głosów : 17
Gość







PostWysłany: Czw 23:40, 17 Sie 2006     Temat postu:


Uśmiechnął się tylko i wstał, podszedł do ukochanej i przytulił ją czule
-tam gdzie Ty, tam i ja -szepnął i ucałował ją w usta -chodźmy więc.
Myosotis Mori.
Potworzyca Kącikowa



Dołączył: 15 Maj 2006
Posty: 389
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Najciemniejszych Kącików.

PostWysłany: Czw 23:50, 17 Sie 2006     Temat postu:


Myosotis przytuliła się do Zika, by po chwili wypuścić konie z ich "boksów". Następnie, kobieta i mężczyzna zaprowadzili zwierzęta do miejsca w którym to stało koryto z owsem i wodą, by ich "podopieczni" mogli się posilić.
Konie były wyjątkowo spokojne, nawet z lekka narowisty dziki Konik, przyjmował ze spokojem obecność Albatrosa.
- Będzie trzeba podkuć konika.- powiedziała Myosotis przyglądając się jedzącym zwierzętom.
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Czw 23:55, 17 Sie 2006     Temat postu:


-Hmm.. mam chyba w załodze kowala.. o ile nie zapił się na śmierć -roześmiał się głośno.
Myosotis Mori.
Potworzyca Kącikowa



Dołączył: 15 Maj 2006
Posty: 389
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Najciemniejszych Kącików.

PostWysłany: Pią 0:08, 18 Sie 2006     Temat postu:


Myosotis uśmiechnęła się lekko. Kiedy konie wkońcu najadły się do syta. Zik odprowadził je "na miejsce". Myosotis czekała nań przy wyjściu ze stajni.
Kiedy wreszcie podszedł w jej stronę, spojrzała na niego i spytała.
-Na co masz ochotę, jeśli o śniadanie chodzi?
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pią 0:09, 18 Sie 2006     Temat postu:


-Dziczyznę i oczywiście miodek, do tego nieco owoców. A Ty skarbie, na co masz ochotę?
Myosotis Mori.
Potworzyca Kącikowa



Dołączył: 15 Maj 2006
Posty: 389
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Najciemniejszych Kącików.

PostWysłany: Pią 1:09, 18 Sie 2006     Temat postu:


Myosotis po chwili zastanowienia odpowiedziała:
-Zjem co się da, a największym przymakiem będzie dla mnie zadowolenie gości.- mruknęła przeciągając się.
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pią 1:13, 18 Sie 2006     Temat postu:


-Ja jako gość będę więc czekał aż mnie zadowolisz -zachichotał -chodźmy do karczmy.
Myosotis Mori.
Potworzyca Kącikowa



Dołączył: 15 Maj 2006
Posty: 389
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Najciemniejszych Kącików.

PostWysłany: Pią 1:19, 18 Sie 2006     Temat postu:


Myosotis wystawiła język.
-Mężczyźni.- westchnęła po chwili przewracając oczami. -O potrawy i posiłki mi chodzi.- lekko szturchnęła Zika. Kiedy doszli do karczmy i przekręcili zamek w jej drzwiach, Myosotis ostrożnie ostrożnie je otworzyła. Królowa nadal spała, tak samo Gurgol, jak można było twierdzić po jego nieobcności, nie widać też było skrzata, który dopiero co siedział na swoim łóżku i drapał się za falującym uchem.
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Pią 1:20, 18 Sie 2006     Temat postu:


-No przecież, że o posiłki, a o czym myślałaś moja droga? -zachichotał -o, patrz, Skrzat! -wskazał ręką karła.
Myosotis Mori.
Potworzyca Kącikowa



Dołączył: 15 Maj 2006
Posty: 389
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Najciemniejszych Kącików.

PostWysłany: Pią 10:19, 18 Sie 2006     Temat postu:


Myosotis odwróciła głowę i spojrzała w kierunku wskazanym przez Zika.
-Zaraz wrócę.- mruknęła usadawiając mężczyznę przy jednym ze stolików.
Skrzat wychodził z kuchni, przeciągając się lekko. Na widok Myosotis jego arystokracki krok zmienił się odrobinę. Teraz bardziej przypominało to chodzenie zbitego psa niźli "pana i władcy". Stwór nie lubił demonów, bał się ich.
-Dzień dobry pani Karczmarko. Chmiel przyjedzie jak tylko słońce ukaże nam się w całej okazałości...- powiedział, kłaniając się lekko.
-Dzień dobry, dzień dobry mały. Chmiel? Bardzo dobrze, naprawdę.- odpowiedziała Myosotis bezceremonialne ciągnąc wystraszonego i zdziwionego skrzata do kuchni.
-Ale... ale co ja zrobiłem?!- wypiszczało wystraszone stworzenie, Myosotis wzięła głęboki oddech, przykucnęła i popatrzyła Skrzatowi w oczy.
-Chwała Ci za ten chmiel, bo sama zauważyłam, że piwo kończyć nam się zaczyna, tak samo jeszcze kilka rzeczy będzie trzeba załatwić, a ty tu masz najlepszą głowę do interesów.- skrzat, stojący do tej pory tak skulony, pokraśniał aż słysząc komplementy Myosotis, zadarł swój długi nos do góry i wypiął dumnie pierś.
-Ja i interesy... gdzie by tam, ale skoro panienka chce cobym jeszcze co załatwił, to postaram się oczywiście...- odpowiedział, fałszywa skromność wręcz wypływała z jego uszu chciwych dalszych komplementów.
-Nie wątpie. Ale to nie jest teraz najważniejsze.- Myosotis wstała, odetchnęła i przełknęła ślinę. -Czy... może nie wiesz gdzie jest CoB?- powiedziała zmienionym głosem, starając się, by nie brzmiał, tak jak właśnie brzmiał. Niepowiodło jej się to na całej linii. Zaczęła rozpalać w piecu, by ten się nagrzał.
-A cóż się stało?- wystraszył się skrzat zapominając o podniesionym nosie, komplementach i nawet dumnej piersi.
-Tego właśnie chciałabym się dowiedzieć...- westchnęła wystraszona Myosotis, obróciła się i tylko by skupić uwagę na czymś innym niż martwieniu zaczęła przygotowywać kuchnię do przyżądzania potrwa, wyjęła noże, dzbany i kubki, wszysto co było jej potrzebne. Ręce jej drżały. -Kiedy ostatni raz widziałeś CoBa i... w jakich okolicznościach?- powiedziała głucho oczekując najgorszego.
-Panicz CoB? Kilka dni temu. Wrócił skąteś i poszedł sprawdzić czy co w karczmie się nie kończy, a że piwo się kończyło to mnie po nie wysłał, tyle wiem, bom wrócił dzisiejszej nocy dopiero.- skrzat podawał co rusz potrzebne naczynia. Myosotis przystanęła i popatrzyła się w okno.
-Czyli wrócił z planu cieni... Tylko... gdzie jesteś przyjacielu?- szepnęła sama do siebie. Skrzat domyślił się, że najlepiej będzie jak nie odpowie na to pytanie, które było ewidentnie pytaniem retorycznym. Minęła chwila, Myosotis zeszła z pustym dzbanem i tacą do piwnic, Skrzat posłusznie za nią. Zapaliła lampę zawieszoną tuż przy klapie, w nikłym świetle zobaczyła beczkę z miodem, przystawiła doń lejek i wyjęła korek zatykający małą dziuę.
-Kończy się mąka, świeże mięso. Można będzie się rozejrzeć też powoli za winem i miodem.- powiedziała zupełnie innym głosem co chwilę chrząkając i starając się tak go zmienić , by był beztroski. I znowu próby nie dały żadnego rezultatu, ba, może nawet wszystko pogorszyły.
Skrzat posłusznie przytakiwał głową deklarując, że i za tym pójdzie w świat się rozglądać.
-Nie wiesz gdzie mogę blisko znaleść jakiś płaszcz, opończę, buty wysokie, siodło, wodze i przede wszystkim dobrego kowala?- złocisty trunek wypełniał już cały dzban, dziewczyna machinalnie zatknęła dziurę w beczce korkiem. Skrzat oblizał wargi widząc trunek. Myosotis zauważyła to.
-Należy Ci się trochę miodu za pracę.- Skrzat znowu pokraśniał, przypomniał sobie o komplementach i dumnie wypiętej piersi. Chyba jednak mógł polubić nową karczmarkę.
-Ubrania nabyć możesz u nas. Skrzaty mają dużo takich rzeczy- rzucił wszechwiedzącym tonem. -A co do kowala i wszysktiego co do jazdy konnej potrzebne. Do portu, co niedaleko stąd jest trzeba iść, tam na pewno kogoś panienka znajdzie.- Myosotis westchnęła cicho, natarta wieczorem przyprawami porcja dziczyzny wylądowała na tacy, a w dłonie skrzata wpadło kilka owoców, od jabłek, na bananach kończąc.
-Dziękuję Ci za pomoc skrzacie- mówiła dziewczyna zamykając nogą klapę do piwnicy, a przyniesone dobra stawiając na blatach kuchni.
Do rozpalonego piecyka wstawiła blachę z pieczenią. Po chwili po kuchni rozlał się apetyczny zapach.
-Ależ panienko...- skrzat skłonił się tak nisko, że aż długim nosem "przywitał się" z podłogą karczmy. -Pomoc takowa, do dla mnie czysta przyjemność.- dokończył nowo zauważonym talentem. Sam się zdziwił, że tak dobrze potrafi kłamać. Myosotis uśmiechnęła się półgębkiem myjąc owoce. -Zostaniesz wynagrodzony za swoje poświęcenie.- powiedziała teraz wybijając kilka jaj na patelnię, gdzie skrzat wyczuwając zamiar Myosotis wcześniej już nieco wkroił cebulę, a słysząc słowo "nagroda", porwał się do przygotowywania jajecznicy z gracją co rusz przesuwając cebulę i jajka. po powierzchni naczynia. Myosotis ułożyła owoce na jakiejś misie, potem do jednego z dzbanów nalała soku. Pomarańczowego, oczywiście. Minął jakiś czas, skrzat ściągną z ogina patelnię z jajecznicą, Myosotis pokroiła chleb, skrzat wyskrobał usmażone jajka na wielki talerz, a Myosotis wyjęła potrzebne sztućce kładąc je na jednej tacy, na której to postawiła następnie dzban z sokiem i jajecznicę.
Skrzat widząc, że potrzebna będzie druga taca, rzucił się do jednej z szafek, skąd wyciągnął poszukiwany przez niego obiekt. Po chwili na tacy wylądował dzban z miodem i przed chwilą wyjęte przez Myosotis upieczone mięso. Dziewczyna wzięła tacę z mięsem dostawiając na niej trzy kubki. Skrzat porwał tacę z jajecznicą i jak w orszaku wyszli do izby karczmy stawiając jedzenie przed Zikiem. Myosotis usadowiła skrzata na jednym z wolnych krzeseł i wróciła do kuchni, by po chwili przynieść talerz z owocami. Usiadła obok Zika. Polała każdemu, to miodu, to soku i wręczyła po kolei kubki, skrzat ze swoił kubkiem miodu został wysłany do komanty Myosotis, przy przyprowadził tu Gurgola.
-Skrzat nie wie gdzie jest CoB.- powiedziała głucho dziewczyna wpatrując się bezmyślnie w stojący przed nią kubek z sokiem. Pomarańczowym, oczywiście.
Zobacz profil autora
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 55, 56, 57 ... 64, 65, 66  Następny

 


Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach