Wysłany: Wto 21:47, 15 Sie 2006
Temat postu:
Myosotis westchnęła ciężko.
-Wtedy... kiedy...- nie wiedziała jak zacząć- Kiedy dopiero co się poznaliśmy, kiedy popadłam pierwszy raz przy Tobie w hibernację. Jeszcze nie wiedziałeś, że jestem... na wpół demonem.- Myosotis wstyd było spojrzeć Zikowi w oczy. -Wtedy, kiedy tak nagle zniknąłeś. Zobaczliśmy z CoBem trochę krwi i... tak bardzo się o Ciebie bałam... że... znowu zamieniłam się w demona. Ja wiem co robi demon, tak jak on wie, co robię ja, ale... Ale nawzajem nie potrafimy nad sobą zapanować... w pełni. Niby demon się mnie słucha, ale nie do końca no i...- Myosotis z coraz bardziej zawstydzonym głosem, próbowała popatrzeć na Zika, ale nie wychodziło jej to. -Wyruszyliśmy z CoBem na poszukiwania, bałam się o Ciebie. Ja jako demon, i dzięki temu trwało to dużo krócej i potrafiłam, a raczej ona potrafiła wytropić ślad konia. Takim sposobem dotarliśmy do, obozowiska z twoją załogą, której niestety przez demonicę nie miałam okazji poznać w przyjaznych okolicznościach.- Myosotis palnęła się w czoło. -Nie potrafię zapanować nad nią całkowicie i... zapytała się gdzie jesteś, szukała po swojemu. Czyli, po prostu zrobiła tam burdę i straszyła tego Bosmana...- ostatnie słowa Myosotis ledwo wyszły z jej ust, dziewczyna zakryła twarz dłońmi, usiadła na ziemi.
-Wystraszony Bosman powiedział w którym kierunku pojechałeś, myślał... myślał, że ona chce zrobić Ci krzywdę. Potem, demonica i CoB popędzili dalej Twoim śladem, napotkali na zwłoki Orka, a odnaleźli Cię po prostu w stajni... zresztą sam wiesz.- Myosotis nie wiedziała jak ma przeprosić Zika. -Naprawdę nie chciałam niczego złego, po prostu... ona... ona czasem koniecznie musi zrobić coś po swojemu i ludzi straszyć.... Przepraszam Zik...