Wysłany: Wto 1:35, 15 Sie 2006
Temat postu:
Kiedy Myosotis zobaczyła oparty na jej ramieniu koński łeb, jej usta zaczęły drżeć, a do oczu mimowolnie napłynęły łzy. Dziewczyna odwróciła się powoli i najspokojniej jak tylko mogła, próbowała przełknąć ślinę,- spowodować, by to dziwne uczucie w gardle zniknęło.
Przed Myosotis stał duży czarny rumak o czarnej maści, niesamowcie mądrych czarnych oczach i srebrnym ogonie i grzywie.
Dziewczyna powoli wyciągnęła drżącą rękę, by po chwili najdelikatniej jak tylko mogła, położyć ją na łbie konia. Powoli przesunęła ją w dół, ku nozdrzom. Koń łasił się, jakby pragnął dotyku, głaskania, trochę niespokojnie machał ogonem, ale nie uciekał. Po policzku Myosotis spłynęła łza. Koń popatrzył na nią i jakby chciał ją otrzeć wargami, bo delikatnie musnął nimi twarz dziewczyny. Myosotis zaśmiała się.
-
Koniku... Jesteś taki piękny...- szeptała co rusze pewniej go głaszcząc i tuląc swoją twarz, do jego pyska. Po chwili odwróciła się i spojrzała na Zika.
Nigdy jeszcze nie miała takiego wzorku, strach i smutek, na tą właśnie chwilę zniknęły, wyparte przez iskrę szczęścia, wdzięczności i miłości.