Wysłany: Sob 1:01, 05 Sie 2006
Temat postu:
Minęło kilka godzin, dziewczyna wetchnęła czując, że woda jest już całkowicie zimna. Mruknęła coś niezrozumiale pod nosem i wyszła z balii. A przynajmniej próbowała, bo... nagle cała wieża mogła usłyszeć głuche uderzenie, potem kolejne.
-
Ał.- jęknęła przygnieciona ciężkim krzesłem dziewczyna. Wychodząc z balii, zahaczyła stopą o jej krawędź, a że balia była wysoka, dziewczynie nie pomogło nawet salto, przez które wpadła na krzesło.
Dalej mrucząc coś niezrozumiale pod nosem wygramoliła się spod niego i zaczęła szybko ubierać.
Kiedy wreszcie uporała się z suknią i liczeniem dodatkowych siniaków wybuchła śmiechem pukając się w czoło.
-
Grunt do spryt, moja mała potworzyco.- powiedziała rozbawiona zasuwając za sobą drzwi. Postąpiła krok, zawróciła się, odsunęła pokój, wzięła szczotkę do włosów i spowrotem wyszła ze swojego "małego domu" zasuwając go i sprawdzając, czy nie da się do niego wejść.
Po drodze zaczęła rozczesywać mokre włosy, poprawiła miecz wiszący na plecach.
-
Nie mam płaszcza...- bąknęła pod nosem widząc drzwi karczmy.
Niepewnie pchnęła je ręką.
W karczmie nie było nikogo prócz Gurgola i Skrzata zawzięcie o czymś polemizujących.
Kiedy Gurgol zobaczył Myosotis, podbiegł gulgocząc radośnie i rzucił się jej na szyję.
Myosotis ugięła się po ciężarem stwora i przytuliła go mocno, śmiejąc się i łapiąc oddech na przemian.
-
Spokojnie mały... bo mnie udusisz, no już.- powiedziała biorąc potwora za rękę. -
CoB i Zik jeszcze nie wrócili... pójdę ich poszukać.- mrukneła do skrzata, który zrozumiał o co chodzi i poszedł do kuchni by ugotować coś ciepłego. Myosotis spojrzała na Gurgola i wciąż trzymając go za rękę podążyła ku głównej bramie w murze pałacu.