Wysłany: Śro 18:47, 02 Sie 2006
Temat postu:
Myosotis poczuła niesamowicie dziwne uczucie, jakby jej nie było, jakby zniknęła. Pojawiła się wokół niej jedna wielka nicość. I pustka.
Oby nie na zawsze.
Po chwili jednak znowu wracała do siebie- przynajmniej tak sądziła, wokół niej zaczęły pojawiać się kolory i kształty, zaczęły krzyczeć w jej głowie.
Ogromna jaskinia pogrążona w ciemnościach, gdzieniegdzie widziała kolory układające się w kształty dziwnych grzybów.
Ogarnął ją chłód, nagle spojrzała na swoją dłoń. Była niesamowicie blada i emanowała lekkim blaskiem. Tak samo reszta jej ciała.
Rozejrzała się po jaskini. Nie widziała nic. Zamknęła oczy i na ślepo poszła przed siebie, dotknęła czegoś dłonią, otworzyła oczy, była to jedna z kęp tych dziwnych grzybów.
Spojrzała w dół, leżał pod nimi zasypiający chłopak. Wiedziała kto to, przecież już kiedyś go widziała. Tak blady... tak zimny...
Myosotis zorientowała się, że wciąż trzyma w dłoniach niematerialne truchło żaby, na której szyi zawiesiła swój naszyjnik.
Uklękła obok ciała chłopca, po jej policzku spłynęła łza. Dotknęła delikatnie zimnej twarzy. Kolejna łza, jedna za drugą.
Spadały po kolei na naszyjnik, na truchło żaby, na usta i pierś chłopca.
Myosotis nie wiedziała, dlaczego to zrobiła. Położyła niematerialne ciało żaby, na piersi człowieka pogrążonego już we śnie. Wtedy "duch" żaby wniknął w ciało CoB'a, a naszyjnik Myosotis wybuchł ogromnym blaskiem oświetlając całą jaskinię.
Kiedy niematerialne truchło żaby wniknęło już całkowicie w chłopca, naszyjnik pojawił się w pełni blasku zawieszony na szyi śpiącego CoB'a.
Kolejne łzy, spadały na twarz chłopca, na jego usta, serce, na wisior.
Myosotis pogłaskała CoB’a delikatnie po twarzy, blask naszyjnika oślepiał. Schyliła się, ucałowała jego czoło i ścisnęła mocno rękę.
Wisior wybuchł jeszcze większym blaskiem.