Nie, są już Ogrody, Grota i Sale Pojedynków. Po co więcej tego "śmiecia"? Przesada...
23%
[ 4 ]
Czy śliczna karczmarka jest wolna? Może ma etat do pomocy w kuchni? :D
23%
[ 4 ]
Wszystkich Głosów : 17
Gość
Wysłany: Sob 15:42, 29 Lip 2006
Temat postu:
-No.. widziałem go od d.. zadniej strony -poprawił się szybko i uśmiechnął się zmieszany -Tak więc jeno czarny zad ujrzałem i srebrny ogon.. dlaczego pytasz?
Myosotis Mori. Potworzyca Kącikowa
Dołączył: 15 Maj 2006
Posty: 389 Przeczytał: 0 tematów
Po policzku Myosotis spłynęła jedna, mała łza, która wkońcu zachaczyła o uśmiechnięte usta.
-To... konik... On... Konik żyje! To napewno on, mnie też uratował w podobny sposób! Konik żyje!- pisnęła skacząc po całej stodole. Pęd rozwiał jej włosy i suknie, tłumił odrobinę śmiech i pisk.
Nagle Myosotis uspokoiła się i zarumieniła.
-Przepraszam... Myślałam, że go też zabili... tylko Gurgola brak...- westchnęła cicho.
Gość
Wysłany: Sob 15:56, 29 Lip 2006
Temat postu:
Zik usmiechnął się wesoło, nadal jednak widać było zaskoczenie na jego twarzy -więc to Twój zwierzu? -chodź, opowiedz mi o nim -przyglądał się z upodobaniem tak niezwykłemu widokowi jakim była uradowana Myosotis.
Myosotis Mori. Potworzyca Kącikowa
Dołączył: 15 Maj 2006
Posty: 389 Przeczytał: 0 tematów
-Nie... on nie jest mój... On był moim przyjacielem... Kiedyś, błąkając się po lesie zauważyłam go, przy małym jeziorku, które znajdowało się w środku tego lasu. Był taki piękny... pił wodę. Próbowałam do niego podejść, ale gdy tylko mnie zobaczył od razu uciekł. Tak bardzo chciałam mieć kogoś, do kogo mogłabym otworzyć usta, towarzysza podróży, kogoś żywego u boku. Chciałam go oswoić. Mijały tygodnie, kiedy podchodziłam coraz bliżej, aż wkońcu... Wkońcu dał się pogłaskać... Ale nagle, nie wiem dlaczego dostrzegłam w jego oczach coś dziwnego i uciekł. Od tamtej pory nie przychodził już nad to jeziorko. Minął jakiś tydzień, postanowiłam ruszać dalej. Siedzenie tak długo w jednym miejscu nie należy do bezpiecznych. I... wtedy, kiedy wyszłam na trakt napadli mnie. Było ich trzech, może czterech, nie pamiętam. Nie wiem, dlaczego nie zmieniłam się wtedy w demona, walczyłam w tym ciele i... któryś z nich pożądnie ciął mnie w lewą nogę, upadlam i nie mogłam wstać, bo rana była dosyć duża. Wtedy Konik wybiegł z lasu i stratował ich. Wszystkich, po kolei, ostatni wbił mu miecz w brzuch...
Konik uciekł ranny, bardzo krwawił, ja... ja nie wiem jak on to przeżył!- Myosotis opowiadała niedokładnie i bezładnie, wciąż zastanawiając się, czy to napewno był kochany przez nią koń.
Gość
Wysłany: Sob 16:09, 29 Lip 2006
Temat postu:
-Ciekawa historia -odparł wciąż patrząc jej w oczy -z opisu jak się nimi zajął to wygląda że to ten sam, tym bardziej że poznałaś czarną maść i srebrny ogon.. to nie jest zbyt powszechne u koni. Tylko.. dlaczego do mnie przyszedł a nie do Ciebie?
Myosotis Mori. Potworzyca Kącikowa
Dołączył: 15 Maj 2006
Posty: 389 Przeczytał: 0 tematów
-Nie wiem...- mruknęła -Najważniejsze jest to, że żyje!- dokończyła uśmiechając się szczęśliwa. -Może wrócimy do karczmy? CoB juzdługo siedzi tam sam...- spytała po chwili.
Gość
Wysłany: Sob 16:21, 29 Lip 2006
Temat postu:
-Sam? Przecie i królowa jest i Skrzat.. Naprawdę chcesz już wracać? -spytał patrząc jej w oczka i uśmiechając się.
Myosotis Mori. Potworzyca Kącikowa
Dołączył: 15 Maj 2006
Posty: 389 Przeczytał: 0 tematów
Myosotis zamyśliła się.
-Nie chcę obarczać CoBa moimi obowiązkami... I tak tyle już dla mnie zrobił...- powiedziała po chwili bawiąc się troczkiem od spódnicy.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach