Wysłany: Śro 15:10, 17 Maj 2006
Temat postu:
Zik siedząc na podłodze oparty o stół, wciąż ściskał butelczynę w dłoniach i z ogromną wdzięcznością spoglądał na wiklinową plecionkę ciasno otulającą szkło.
-Niech pierogi wikliniarzy będą miękkie i nienadające się do rzucania, niechaj ich dzieci zostaną nauczycielami - szeptał słowa klątwy, wdzięczny zręcznym rzemieślnikom za ich pracę.
Nie docierało do niego praktycznie nic z tego co się działo w karczmie. Gdy Ouzaru podeszła się przywitać, spojrzał na nią nieobecnym wzrokiem i usmiechnął się jakoś dziwnie. Od razu też ponownie skupił uwagę na butelce. Odkorkował ją z niemal nabożną czcią i głośnym "pum!" i niuchnął aromat wydobywający się z jej szyjki. Pociągnął spory łyk i jego oblicze rozjaśnił błogi uśmiech. Zerknął tylko jeszcze raz czy dwa w stronę przemawiających słysząc swoje imię przez nich wypowiedziane. Nie porwała go nawet muzyka organowa. Dopiero puste dno butelki oraz pierwsze dźwięki lutni wróciły mu trzeźwe (w pewnym sensie..) spojrzenie na świat. Słysząc czysty dźwięk elfiego instrumentu rzucił mocno pustą już butelkę za siebie roztrzaskując ją tym razem o ścianę, wskoczył na stół i zaśpiewał nieco chrapliwie:
Lutni moja ulubiona,
Lutni wdzięczna, złotostrona;
Kto Twe cnoty, kto przymioty,
Kto wychwali dźwięk Twój złoty?
Wszystkie góry, wszystkie skały
Jemu będą tańcowały.
Ulubiony instrumencie!
Kto ku Tobie weźmie wzięcie,
Dniem i nocą gra radośnie,
Chociaż towarzystwo pośnie;
Ale góry, ale skały
Tobie będą tańcowały.
Ten szczęśliwy, wziąwszy lutnię,
Kto potrafi zagrać smutnie;
Kto potrafi i wesoło,
Nie dba, czy mu klaszczą wkoło;
Kiedy góry, kiedy skały
Jemu będą tańcowały.
Tam, gdzie chłody, mróz polarny,
Wicher srogi, żywot marny,
Smutne dzieje i nadzieje,
Cnota lutnią się ogrzeje:
Wszystkie góry, wszystkie skały,
Te jej będą tańcowały.
Weźcie ciało, duszę weźcie
I nadzieję nam zabierzcie:
Choć nie będzie nas na świecie,
Być spokojni nie możecie:
Jeszcze góry, jeszcze skały
Za nas będą tańcowały!