Wysłany: Śro 18:25, 19 Kwi 2006
Temat postu: Ouzaru vs. Zeth
Piszę od razu całe starcie, bo ja i Ouzie wchodzimy o odmiennych porach na PoZir
Łoskot drzwi wstrząsnął piachem areny. Po jednej stronie okrągłej połaci terenu stanął Mr.Zeth - Mroczny Książę, zaś po drugiej - Ouzaru - zabójczyni-Hitokiri.
Rozległ się gong. Zeth wiedział, ze najpoważniejszym przeciwnikiem będzie sama adminka z faktu na możliwość modyfikacji otoczenia będzie niemal niezniszczalna...
Tok myśli przerwał drugi gong. Walka się rozpoczęła. Książę stanął w pełnej gotowości na pierwszą formę Ouzaru. Najwyraźniej wybrała... Marinę? Półelfka z sztyletem i pięcioma nożami... Książę pokręcił głową i ruszył naprzód. Dłoń przeciwniczki powędrowała do prawego biodra. Książę się nie śpieszył. Przygotowywał się do unikania lecących noży.
Gdzie wyceluje? - myślał. Dystans miedzy nimi się zmniejszał. 40 metrów... 35 metrów... 30 metrów. Błysk. Nóż poleciał niczym błyskawica. Drugi od razu za nim.
Książę uśmiechnął się. Jeden co prawda zadrasnął go w ramię, ale... Drugi spoczywał w jego ręce. Nastał zastój. Trybuny poczęły się niecierpliwić kolejnego ruchu. Znów błysnęły ostrza. Wszystkie chybiły. Półelfka dobyła sztyletu, ale takie ostrze nie mogło stanowić obrony przeciw dwumetrowej kosie z skondensowanego cienia. Gdy książę zadawał już cios miejsce delikatnej akrobatki zajęła... Wetha. -
Cholera.- syknął tylko Zeth, gdy ciężkie ostrze miecza opadło w dół. Gdyby nie odskok zapewne przeszłoby przez niego jak przez masło. Uskoczył raz i odturlał się wstecz... Tu trzeba było dystansu, który Zeth szybko uzyskał. Błoniaste skrzydła uniosły go wysoko, poza zasięg wethy. Kosa ciśnięta niczym bumerang poleciała w kierunku krępej najemniczki. Książę zawahał się.
Ona na to czekała
Szybka przemiana z powrotem w Marinę. Dziewczyna dobyła sztyletu, wyskoczyła i odbiła się od lecącej kosy. Książę osłonił się skrzydłami i runął w dół. Sztylet nie przebił żelaznej błony, ale ciężki miecz Werthy ostro je zarysował i pewnie przebiłby, gdyby nie nagły obrót Zetha. Ciężkie, żelazne skrzydła zgniotły napastniczkę na miazgę. -
Jedna z głowy- rzucił tyko, gdy kobieca pieść przebiła na wylot żelazną błonę. Szybki uskok połączony z redukcja skrzydeł uratował go od wybuchy granatu kwasowego. Kilka pocisków z beretty trafiło w prawą dłoń i nogę Zeth'a. Ten przetoczył się i zaśmiał.
Regenerator działa szybko. Pomyślał unikając kilku kolejnych strzałów. -
Zbyt powolna- rzucił z złośliwym uśmiechem ponownie materializując kosę. Ostrze było na tyle wytrzymałe, ze zdzierżyło uderzenie strzały przebijającej z TomCat Bow. Ostrza Katany i Kosy starły się sypiąc na boki iskrami. Katana przeszła na wylot przez kosę i przez cień, w który na moment zamienił się Zeth. Oczy zaskoczonej Kikyou stanęły na wprost stworzonych z cienia kolców...
Zeth odskoczył od upadającego ciała. Wiedział, ze to nawet nie połowa. Rany po Beretcie nie chciały się skończyć goić. W sumie były zasklepione, ale nie dawały pełnego komfortu. Zeth padł na ziemię unikając noża. -
Kurai.- syknął, gdy drugi nóż wbił siew jego kolano. Uskoczył na bok podpierając się kosą i pomknął na zasadzie przedłużenie cienia do napastniczki. W słoni księcia pojawił się sztylet. Samo starcie było za szybkie, by zauważyć, co dokładnie się stało. Zeth z rozerwaną klatką piersiowa odtoczył się na bok klnąc, na czym świat stoi. Stanęła nad nim Marina ze sztyletem w dłoni. -
Jak masz zamiar dalej walczyć?- zapytała krzywiąc się na widok czarnych kłębów dymu unoszących się z ran Zeth'a. -
Tak- wyszczerzył się Zeth, a dym ruszył na półelfkę. Dusząca chmura nie dawała możliwości oddychania. Dziewczyna wypadła z chmury prosto w ramiona śmierci. Dwie kosy przecięły ją na pół, a książę sycząc z bólu odskoczył od ciała. -
Wielki finał a ja tu powoli dogorywam...- pozostało tylko starcie z adminką. Zeth wysilił się. Cień przybrał kształt kolców. Wielu kolców, które wystrzeliły w kierunku Ouzaru. Ta odblokowała atak żelazną kopułą. -
Mam kontrolę nad cieniem!!!- krzyknął pojawiając się za nią z olbrzymim ostrzem, by stwierdzić... że ma kołek w sercu. Adminka odwróciła się i stworzyła kołek osikowy, po czym jednym sprawnym ruchem "wpasowała go" w lewą stronę klatki piersiowej przeciwnika. Ostrze zaczęło opadać pod własnym ciężarem, a Zeth ostatnim wysiłkiem oblepił adminkę ciemnością gęstsza niż smoła. Trybuny zaryczały, gdy ostrze przecięło ciało kobiety...
Kapłani bedą mieli co do roboty...