Autor / Wiadomość

Templariusze - tajemnica ceremonii. Prawda po 700 latach

Arango
Promyczek



Dołączył: 03 Kwi 2006
Posty: 241
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:37, 23 Cze 2008     Temat postu: Templariusze - tajemnica ceremonii. Prawda po 700 latach


13 pazdziernika Roku Pańskiego 1307 piątek.

Do ponad tysiąca komandorii zakonu w całej Francji wkraczają żołnierze króla Filipa IV. Aresztowanych zostaje kilka tysięcy braci. Oskarżeni zostają o herezję, bałwochwalstwo, chciwość, wyparcie się wiary, obsceniczne zachowanie, homoseksualizm. Zakon Świątyni zostaje rozbity.
Czy byli heretykami?

18 marca Roku Pańskiego 1314.

Na małą wyspę Ile-des-Javieux zostaje przywiezionych dwóch starych mężczyzn. Obaj ubrani są w łachmany, mrużą oczy przed światłem i drżą z zimna ranek jest bowiem chłodny. Obu poddano okrutnym torturom, żołnierze muszą im pomóc iść. Obaj jedna zachowują się z wielką godnością. Wprowadzeni zostają na stos, jeden prosi kata by nie wiązał mu rąk, kieruje wzrok ku katedrze Notre Dame. Długo modli się do Dziewicy Maryi, której opiece został powierzony zakon, przez kilkadziesiąt lat wiernie mu służył..
Wzburzenie tłumu sięga zenitu, trzeba przerwać i na odłożyć egzekucję do momentu, aż część Paryżan odejdzie. Nie uratuje to jednak skazańców – Jakuba de Molay i Galfryda z Charnay.
Za niecałą godzinę spłoną na stosie.
Czy byli heretykami ?




Śmierć Jakuba de Molay i Galfryda z Charnay


Minęło siedem wieku od śmierci ostatniego Wielkiego Mistrza Zakonu Templariuszy i zniszczeniu Zakonu Świątyni a ich historia dalej fascynuje. Postaram się nieco przybliżyć tajne obrzędy, które stały się podstawą oskarżenie ich o herezję.
Podstawowym źródłem, z którego skorzystałem to książka Barbary Frale. Pani ta obroniła na Uniwersytecie Weneckim doktorat na temat procesu templariuszy, jest pracownikiem naukowym Watykańskiego Instytutu Paleontologii i sądzę, że przedstawiła temat solidnie i rzetelnie. Dokonała też pewnego odkrycia, ale o tym potem…

W czasie zabrania kapituły w Nikozji (1293) Jakub de Molay (nowo wybrany mistrz) wspominał "o złych obyczajach", jakie panują w Zakonie i że jeśli nie zostaną one szybko usuniętemu mogą przynieść szkody Świątyni. Ale czym one były? To pytanie bardzo trudne. Wiele zeznań, jakie zgromadzono podczas czterech lat zbierania materiału dowodowego wymusili torturami kaci Filipa IV lub po prostu sfałszowali jego urzędnicy.

Bernard z Clairvoux opracowując kodeks dla zakonu umieścił tam klauzulę o rozważnym przyjmowaniu nowych członków i poddawaniu ich próbie. Dlatego też wystrzegano się przyjmowania młodzieńców, (choć oczywiście były i wyjątki), chętniej widząc mężczyzn w sile wieku.

Podstawowym nakazem było „posłuszeństwo absolutne” wobec wyższych rangą w Zakonie. Rozumiano to jako rezygnację z prawa wolnego wyboru, całkowite i absolutne podporządkowanie się przełożonym. Przestrzegania tego pisanego prawa pilnowali weterani Zakonu. Dopiero jednak w połowie XIII wieku w statucie opis ceremonii przyjęcia. Znajduje się tam enigmatyczny zapis o tym, jak preceptor, (czyli osoba czuwająca na jej przebiegiem) ma zniechęcać adepta do wstąpienia „najlepiej jak może i jak potrafi”. Ten lakoniczny zapis wydaje się być bardzo ważny i być może zaciążył na całej historii Zakonu.

Wracając jednak do samej ceremonii, co naprawdę o niej wiadomo?

Kandydat przebywał najpierw w odosobnieniu, a następnie przyprowadzano go przed oblicze celebranta. Ten pokazywał mu regułę templariuszy i mówił:
„ Widzisz, że posiadamy piękne konie, uprząż, strój, ale nie wiesz, że ty, który jesteś panem samego siebie, u nas staniesz się sługą innych. Nigdy nie będziesz robił tego, na co masz ochotę. Albowiem, gdy będziesz chciał przebywać po tej stronie morza, każą ci udać się na jego drugą stronę […] A kiedy zechcesz spać, każą ci czuwać […] Zastanów się, więc dobrze, dzielny i miły bracie, czy potrafisz znieść to wszystko”

Kandydat:
„ Tak, panie zniosę to wszystko, jeśli Bogu się tak spodoba”

Pytanie i odpowiedz powtarzano trzykrotnie.

Następnie adept składał śluby ubóstwa, czystości i posłuszeństwa, zdejmował ubranie świeckie i nakładał zakonne.


Tyle opisu ceremonii w statucie, tu również absolutnie wszystkie zeznania były zgodne, że taki był jej przebieg, przestrzegano zapisu, co do joty.

Więcej jednak o owym zniechęcaniu „najlepiej jak preceptor potrafi” można się dowiedzieć z zeznań braci złożonych podczas procesu.

Po otrzymaniu płaszcza będącego symbolem przynależności do Zakonu nowicjusza wyprowadzano do pomieszczenia obok i tam padały słowa:
„ Panie wszystkie przyrzeczenia, które nam uczyniłeś to puste słowa. Teraz musisz nam udowodnić to za pomocą faktów” i nakazywał zaparcia się Chrystusa i plunięcia na Krzyż.
Oczywiście kandydaci początkowo odmawiali stanowczo, większość jednak zgadzała się w końcu próbując pluć na ziemię zamiast na krzyż.
Część odmawiała jednak dalej stanowczo zasłaniając się złożonym ślubem obrony wiary i przyrzeczeniem, że nigdy nie popełnią profanacji. I tu już według zeznań reakcje przełożonych (teraz już mowa nie tylko o preceptorach, czasem byli to inni wyżsi rangą bracia) były różne. Czasem szanowano jego odmowę. Częściej jednak grożono mu więzieniem, śmiercią, przykładano miecz do gardła, posuwano się do bicia itp.

W końcu jednak witano nowych braci pocałunkiem, co nie dziwiło, bowiem były częste we wspólnotach monastycznych. Czasami zdarzało się jednak, że tradycyjny pocałunek w usta zastępowało tzw „pendant”, czyli pocałunek przez ubranie w pępek. W niektórych jednak wypadku jest mowa o tym, że nakazywano adeptom by pocałowali prowadzącego ceremonie w pośladki.

Ogromna większość odmawiała wypełnienia rozkazów tych najbardziej upokarzających (np. godzono się tylko na pendant)

Nowicjuszowi przypominano teraz o obowiązku zachowania celibatu nakłaniając jednocześnie do utrzymywania stosunków z innymi braćmi. Tu już relacje są jednoznaczne. Odmowa padała za każdym razem, nie próbowano jednak już jakichkolwiek dalszych perswazji, czy grożenia wyciagnięciem konsekwencji. Zdaje się, że próba ta była jedynie ostatecznym dopełnieniem ceremonii i służyła raczej obserwacji reakcji nowicjusza (czy odmowa jest wypowiedziana spokojnie, czy też może nowoprzyjęty unosi się gniewem, denerwuje itd).

Ostatnią powinnością, jakiej powinien wypełnić nowy brat to spowiedz. Czyniono to najczęściej u kapelanów Świątyni, zdarzało się jednak, że rolę spowiedników pełnili franciszkanie lub dominikanie i tu można sobie wyobrazić ich szok po wyznaniu, jakie udzielił im taki nowoprzyjęty templariusz.
To zdaje się ich niedyskrecja leży u źródeł rozszerzających się plotek o herezji i odstępstwach szerzących się wśród rycerzy Świątyni w drugiej połowie XIII wieku.

Czemu miała służyć tak dziwaczna inicjacja? Herezja, czy tez może odpowiedz jest inna ?

Podczas prowadzonego przez papieża Klemensa V (to imię przewinie się jeszcze pod koniec artykułu i okaże się kluczowe dla odpowiedzi na zadane w tytule pytanie) wyszło na jaw kilka faktów. Żaden z braci który zeznawał przed nim nigdy nie przeczytał nawet fragmentu statutu !
Preceptorzy czy też inni prowadzący ceremonię znali go tylko ze streszczenia. W całości znany był tylko wysokim rangą w zakonie rycerzom.

W drugiej połowie XIII wieku daje się zauważyć pewna prawidłowość postępowaniu z nowoprzyjętymi. Część z nich kierowana bezpośrednio po przyjęciu „na pierwszą linię frontu” - Wschód. Tak na przykład dzieje się z przyszłym wielkim mistrzem Jakubem de Molay. Inni natomiast jak Hugon z Piraud (świetny dyplomata) na „zaplecze logistyczne” – Zachód.

Był to, więc może pewien rodzaju testu mający wyjaśnić, jakim człowiekiem jest nowy brat? Dla takiego adepta musiał być to przecież potężny wstrząs, na jaki narażony był w chwilę po tym jak całe swe życie oddawał służbie Bogu. Zapewne wtedy ujawniały się cechy mówiące wiele o nim, o tym jak zachowa się w chwili próby.

Templariusz według reguły miał bronić się nawet bez oręża, wycofać mogli się tylko przy trzykrotnej przewadze przeciwnika i tylko na wyrazny rozkaz przełożonego.
Kroniki muzułmańskie często opisują jak podczas oblężeń, gdy w murach uczyniono wyłom ruszali bronić go templariusze. Najpierw stawał jeden, gdy ginął, drugi. Potem następni po kolei. Do ostatniego.




Templariusze


Pozostaje pytanie, skąd taka osobliwa i momentami wulgarna forma inicjacji. Rzeczą pewną jest, że, podczas stuletniej historii zakonu obrosła pewną „patyną” dziwactw. Wysocy dygnitarze, których zapraszano na ceremonię przyjęcia znali zapewne powody, dlaczego przebiega tak, a nie inaczej, ale wątpliwe jest by chciał objaśniać i tłumaczyć niuanse ceremonii adeptowi, skoro nie znali jej w całości prowadzący ją preceptorzy.
Czy może to przejaw „koszarowego humoru”, odmiana swoistej „fali”?

W zeznaniach pojawia się jeszcze jeden dość tajemniczy obrzęd, choć na jego temat wiemy naprawdę niewiele. Dotyczy owego brodatego bożka, którą templariusze otaczali wielką czcią.

Heretycy czy wierni synowie Kościoła?

Odpowiedz poznaliśmy kilka miesięcy temu.


Wiąże się ona z dwoma osobami, których imiona padły już tutaj. Barbarą Frale i Klemensem V.




Doktor Barbara Frale


Podczas swych kilkuletnich badań w Archiwum Watykańskim pani Frale natknęła się na pewne nieścisłości. Nie wgłębiając się w szczegóły, we wrześniu 2001 udało jej się odnaleźć pewien dokument (został błędnie zaksięgowany), który pozwolił stwierdzić istnienie procedury papieskiej (co do której istnienia wątpiono) świadczącej o udzieleniu przez Klemensa V absolucji (rozgrzeszenia) Jakubowi de Molay i reszcie uwięzionych. Nazwano go pergaminem z Chinon.



Pergamin z Chinon


25 pazdziernika 2007 roku Watykan opublikował ponad 300 stronicowy dokument „Processus contra Templarius” (Proces przeciwko Templariuszom). Wśród licznych materiałów znajduje się ów pergamin z Chinom. Można, więc stwierdzić, że Watykan oficjalnie uznał templariuszy za niewinnych oskarżenia o herezję.
Za najcięższe ich przewinienie uznano opisaną w felietonie ceremonię inicjacji, będącą parodią sposobu, w jaki Saraceni traktowali wziętych do niewoli rycerzy zakonu. Dlaczego jednak wydano tylko 800 egzemplarzy „Processus…” i kosztuje aż 8377 dolarów?

Na naszych oczach dokonał się akt historycznej sprawiedliwości. Czekać na niego trzeba było 700 lat.

To jednak nie koniec tajemnic templariuszy.

Jedną z nich jest ów wspomniany już przeze mnie kult brodatego bożka. Być może związany był z obchodami święta Męki Pańskiej i wspomnieniem Ostatniej Wieczerzy. Templariusze przyjmowali wtedy najprawdopodobniej komunię tylko pod postacią wina jak… albigensi (co ciekawe zezwalali również w Europie na chowanie ich na swych cmentarzach mimo iż Kościół uważał ich za heretyków?).
Wiadomo na razie, że kult nie ma odpowiednika w świecie chrześcijańskim, nie był znany w kościele łacińskim, wyznawali go tylko templariusze. Najprawdopodobniej przejęto go z ludowej tradycji Jerozolimy.
Wydaje się, iż może on mieć związek z kultem Grala (jako naczynia, z którego pił Chrystus podczas Ostatniej Wieczerzy), ale nie ma pewności czy uda się kiedykolwiek poznać prawdę.


Skoro jednak doczekaliśmy się po siedmiu wiekach uniewinnienia templariuszy, wszystko wydaje się być możliwe…

PS
"Odkrycie historycznego dokumentu (Pergamin z Chinon) może przyczynić się do złożenia przeprosin przez obecnego papieża. Papież Jan Paweł II zwrócił się niedawno do świata islamskiego z prośbą o wybaczenie zbrodni popełnionych w czasie krucjat - teraz Kościół będzie musiał zająć podobne stanowisko w sprawie prześladowań, jakie spotkały jeden z zakonów biorących udział w wyprawach do Ziemi Świętej. Zakon Templariuszy, którego wielka potęga i niezmierzone bogactwa wzbudzają zachwyt nawet we współczesnym świecie, został rozwiązany przez papieża Klemensa V w czasie soboru w Vienne (Francja) w 1312 r."

[link widoczny dla zalogowanych]

Na szczęście istnieje już bogata literatura w języku polskim dotycząca Zakonu Świątyni. Oto kilka pozycji.

Malcom Barber „Templariusze”
Martin Bauer „Templariusze. Mity i rzeczywistość”
Georges Bordonove „Życie codzienne Zakonu Templariuszy”
Luis Charpentier „Tajemnice templariuszy”
Vittorangelo Croce „Tajemnice templariuszy”
Amin Maalouf „Wyprawy krzyżowe w oczach Arabów”
Marion Melville „Dzieje templariuszy”
Helen Nicholson „Rycerze templariusze”
Regine Pernaud „Templariusze”
Jerzy Prokopiuk „Proces templariuszy”
Piers Paul Read „Templariusze”
Wera i Mirosław Rochowie „ W obronie Grobu Chrystusa. Krzyżowcy w Lewancie”
Steven Runciman „Dzieje wypraw krzyżowych”
Zobacz profil autora
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)


 


Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach