Wysłany: Pon 18:12, 09 Sie 2010
Temat postu: [Freestyle] Żywi lub martwi - najlepiej to drugie! AVIKI
Eldor, Czarodziej
Na oko ma z jakieś sześćdziesiąt lat, jest pogodny i uśmiechnięty. W jego oczach kryje się blask i iskra godne młodzieńca pragnącego przygód, ruchy ma szybkie, stanowcze i pełne wigoru. Do wszystkich odnosi się uprzejmie, jakby jego serce przepełniał jakiś optymizm. Nawet gdy mówi o swym przeczuciu, potrafi zachować spokój i dobry humor, jakby wiedział, że przecież i tak wszystko będzie dobrze.
Przedstawia się jako Magister Iluzji, który zajmuje się badaniem snów przy pomocy swej magii. Ponoć miewa w swych snach wizje przyszłości, przeszłości oraz teraźniejszości. Potrafi się kontaktować z innymi na odległość, a ostatnimi czasy przewidział pojawienie się jakiegoś nowego zła w Nowym Świecie oraz osób, które będą mieć decydujące znaczenie przy końcowym wyniku starcia z nim.
Vivian
Na pewno nie ma jeszcze trzydziestu lat. W razie zagrożenia potrafi być ostra i stanowcza oraz postawić na swoim. Pod ladą trzyma naładowaną kuszę, a z tego co mówił czarodziej, celnie z niej strzela. Ewidentnie boi się typów spod ciemnej gwiazdy i dzikich zwierząt, zapewne jest to spowodowane faktem, iż aktualnie sama prowadzi karczmę. Do nieznajomych odnosi się z lekkim dystansem, aczkolwiek jej uśmiech i słowa zazwyczaj przepełnia ciepło. Wie, kiedy może sobie pozwolić na odrobinę spoufalania, a kiedy powinna traktować kogoś z należytym szacunkiem.
Kiedy trzeba potrafi przywdziać lekką zbroję, zawiesić miecz przy pasie i jechać ku nieznanemu. Co jakiś czas wspomina przyjaciela, Marcusa. Na wszystkie zaloty odpowiada dość cierpko i nie daje się podrywać, zbywając swych "zalotników" w kilku słowach.
Karczma „Szary Zając”
Middenland.
Na pierwszy rzut oka wygląda jak zwykły, stary dom. Nad drzwiami wisi szyld z szarym zającem, który zdaje się co jakiś czas łypać czerwonym okiem na zbliżających się podróżników.
Niedaleko karczmy stoi kamienna studnia oraz niewielkie zadaszenie, gdzie można zostawić konia. Znajduje się tam podłużne koryto na wodę oraz nieco siana.
Izba nie jest duża, ale w środku przytulna, schludna i przede wszystkim ciepła. W powietrzu unosi się zapach jedzenia, a w kominku trzaska ogień, raz na jakiś czas liżąc żeliwny garnek z bulgoczącą zupą. Są tylko dwa duże stoły, przy których stoją ławy. Jeden jest obecnie zajęty przez starca z długą brodą.
Marcus
Wielki wojownik, który przewyższa wszystkich o co najmniej głowę i jest niemal tak samo szeroki, jak wysoki. Jego głos nie należy do zbyt przyjemnych - szorstki, chłodny i nieznoszący sprzeciwu. Odziany jest w pełną zbroję, a przez jego plecy przewieszony jest wielki miecz oraz kusza. Przy pasie można zauważyć zakrzywiony sztylet i kołczan pełen bełtów. Na pierwszy rzut oka widać, że mężczyzna ten odebrał żołnierskie przeszkolenie, niejedno życie i umie sobie poradzić nawet w najtrudniejszych warunkach. Łączy go z Vivian coś więcej, niźli tylko przyjaźń.