Wysłany: Sob 22:10, 15 Kwi 2006
Temat postu:
Pustynia gdzieś w Stanach Zjednocznoch po wojnie atomowej...
Był ciemny wieczór - zachmurzone niebo i dach nad głową nie udostępniały zbyt wiele światła. CoB nie myśląc zbyt wiele spętał konika, usiadł wyciągnął harmonijkę i zaczął grać wesołą i skoczną melodyjkę. Szybko mu się to znudziło, więc wyciągnął z tobołków małą czarną masę - narkotyk Tornado. Chwilę na niego popatrzył... i zażył go szybko nie myśląc co robi.
Sen ogarnął po chwili jego ciało...
Słońce, ptaki i zieleń wokoło. CoB wciągnął głęboko nozdrzami zapach kwiatów rozchodzący się wokół i poczuł, że ma coś w gardle. Szybko otworzył usta i... wypadła mu stamtąd tłusta mucha! Nie myśląc wiele co robi wysłał za nią swój język i natychmiast ją połknął. Była pyszna...
Skoczył przed siebie w kierunku wody i spojrzał w taflę chcąc zobaczyć, kim jest tym razem. Ku jego przerażeniu i zadziwieniu okazało się, że jest żabą.
- No nie! Kum, kum hehe! Znowu Bad Trip - już Kum Kum Kum w tym tygodniu... Błeeeeeee - odbiło mu się po musze.
Wtem usłyszał świst powietrza i woda rozlała się wokoło. Spojrzał przed siebie i ujżał potwora z wiewiórką na ramieniu wyłaniającego się z jeziora... Już miał zemdleć, kiedy to okazało się, że potwór to nie potwór, a jedynie wieśniaczka i trochę glonów. Zaraz potem rozległ się kolejny świst powietrza...
CoB spojrzał w górę. Nie doskoczy tam... Mury zamku są za wysokie. Szybko poczłapał w kierunku wejścia, będąc nieomal rozdeptanym przez dwóch maruderów. Jeden stopień schodów, drugi stopień, trzeci stopień (...) 666 666 666 stopień i wreszcie był na górze. Rozejrzał się po dziwnej sali i ujrzał niewiastę obleczoną w ciemność w towarzystwie dziwnego pana z parasolką. Nie myśląc wiele nad tym co robi przyskoczył do tronu i usiadł na nim, ale tak, żeby nikt go nie zauważył, a on mógł widzieć innych. (Przy tym znowu beknął głośno, za co się zbeształ w duszy)