Wysłany: Wto 15:49, 22 Lip 2008
Temat postu:
Auril
Przypadek sprawił, że znalazła się w tym miejscu i coraz bardziej tego żałowała. Gdyby tak mogła cofnąć czas! Nigdy by się nie zatrzymała w tej kanciastej budowli na dłużej niźli dwa dni. Ale ludzie byli dla niej tacy mili, do tego mieli balię z ciepłą wodą i miękkie, wygodne łóżko. Więcej nie trzeba było, by przekupić zmęczoną podróżą elficką kobietę. A teraz proszę, uciekała niczym szczur z tonącego okrętu.
Westchnęła, coś było w tym porównaniu, zważywszy na fakt, jak była teraz mokra i przemarznięta. Jej delikatne buty w zetknięciu z błotem będą się nadawały już chyba tylko i wyłącznie do wyrzucenia. Całe szczęście że nie musiała iść, kucharka pozwoliła elfce jechać ze sobą na wozie i kobiety praktycznie całą drogę plotkowały. Auril tłumaczyła przy okazji, jak ważna jest higiena osobista, zwłaszcza przy odbieraniu porodu.
Miłą rozmowę przerwało kobietom pokrzykiwanie mężczyzny, lecz przez głęboki kaptur i szum deszczu elfka nie dosłyszała, co wołał. Zauważyła, że jedna osoba oddzieliła się od nich i ruszyła gdzieś, po chwili pojawił się też ten tajemniczy łucznik, Cuolsh. Podjechał do wozu i nachylił się lekko w jej stronę.
-
Jadę z nim, może potrzebować mojego łuku – elf rzekł, patrząc wprost w oczy Auril. Jego głos był melodyjny i głęboki. -
Ty lepiej zostań z karawaną, siostro. Tam gdzie się wybieramy może być niebezpiecznie.
Wydawało jej się. że dostrzegła nikły uśmiech na jego twarzy, choć nie była pewna.
-
Uważaj na siebie - poprosiła, lecz chyba tego nie usłyszał.
-
Niezły ten długouchy - zaśmiała się kucharka, szturchając Auril w bok łokciem. -
Taki trochę małomówny, a i kiedy się odzywa, to mruk taki, że już lepiej, żeby cicho siedział... - kobieta mówiła dalej, kiwając głową.
Elfka uśmiechnęła się do swoich myśli i odprowadziła Cuolsha wzrokiem. Tak się zamyśliła, że aż podskoczyła, gdy obok wozu pojawił się dziesiętnik.
-
No, panienko! Czas, żebyś rozruszała trochę swoje zgrabne nóżki! - ryknął jej nad głową. -
Idziesz z nimi, elf jesteś, to się na pewno przydasz.
Chciała oponować i wytłumaczyć, że nie zna się na walce, tylko na leczeniu, lecz mężczyzna nie dał jej dojść do słowa. Uchwycił dziewczę w pasie i z łatwością zdjął z wozu. Gdy tylko postawił ją na ziemi, zimne błoto zaczęło się wlewać Auril do butów. Wzdrygnęła się.
-
Idź, bo ci uciekną! No rusz się, dziewczyno! - usłyszała i poczuła siarczystego klapsa na swoich pośladkach. Zachwiała się lekko, lecz po chwili ruszyła szybkim krokiem za dwójką oddalających się towarzyszy.
Nie miała zamiaru biec, by się nie ochlapać błotem. Zresztą oni i tak co jakiś czas się zatrzymywali na chwilę i rozglądali. Szła za nimi i obserwowała dziwne cienie, poruszające się wśród skał.
-
Cuolsh! - zawołała, powodując chwilowe zatrzymanie się cieni. -
Tam, na skałach, chyba coś jest!
Jakby w odpowiedzi na jej słowa posypała się lawina kamieni, która zapewne miała za zadanie oddzielić dwóch mężczyzn od karawany. Rozpędzone kamienie i błoto sunęły wprost na przerażoną Auril, która mogła jedynie stać i patrzeć się na to niosące śmierć zjawisko.