Wysłany: Pią 3:14, 01 Sie 2008
Temat postu:
Aidan
Tuż po upadku zdążył tylko bąknąć:
-
Za ślisko... - i złapać się za bolącą kostkę. To było karkołomne... Auril szybko pomogła mu się schronić tam gdzie on ją zostawił. Byli tu doskonale osłonięci od goblinów. Chłopak zdziwił się nieco widząc jej zdecydowane działanie. Ani się nie obejrzał, a już siedział bez buta, a wokół rozchodził się intensywny zapach ziół. Stajenny nie protestował. Bez słowa pozwolił elfce zająć się uszkodzoną kostką. Widział, że się znała na takich rzeczach... A z doświadczenia wiedział jak bardzo i jak długo może dokuczać człowiekowi zaniedbane skręcenie...
Słysząc dalsze słowa elfki uśmiechnął się. Z umazaną błotem i krwią z rozciętego łuku brwiowego twarzą kontrastowały białe zęby.
-
Nie ma sprawy. Powiedzmy, że właśnie dług spłaciłaś. Niesprawny stajenny to głodny stajenny - rzucił, a w jego oczach rozbłysło rozbawienie. -
Na imię mam Aidan i jestem specjalistą od dobrowolnego ładowania się w tarapaty. Mam tym razem szczęście, że spadłem wprost u stóp uzdrowicielki - odpowiedział żartując przy tym.
Nagle chłopak gwałtownie obrócił głowę i kichnął. Całe jego ubranie było obecnie przemoczone i ubłocone. Włosy też miał w błocie... Można powiedzieć, że większość błotnej lawiny lała mu się prawie po plecach... Zrobiło mu się zimno... Jak ta farsa się skończy będzie musiał się przebrać...
-
Z czego jest ta maść? Mocno pachnie - powiedział celowo naprowadzając rozmówczynię na inną i raczej nieprawdziwą przyczynę kichnięcia. -
No i kostka mnie już tak nie boli... - dodał po chwili namysłu. Zastanawiał się czy taką maścią można by leczyć urazy u koni... Odruchowo już myślał o tych zwierzętach. Musiał. W końcu to one ciągnęły ich wozy i nosiły karawanę na swych grzbietach.