Wysłany: Śro 21:31, 04 Sie 2010
Temat postu:
Slice & Jess
Po nieco ponad dwóch godzinach spędzonych w objęciach Victora Jessica czuła się niezwykle odprężona, choć nadal dość obolała. Starali się nie szaleć, ale i tak część bandaży się poluzowała. Kobieta miała przeczucie, że Elixir nie będzie zbyt zadowolony, gdy przyjdzie ją odwiedzić. Póki co jednak nie rozmyślała za bardzo nad tym. Teraz była ważna chwila oraz leżący obok niej Alexander, w którego ramię wtulała się z całych swoich wątłych sił. Trochę mu się dziwiła, czemu nic sobie nie robi z ryzyka ciąży, ale widać nie musiał.
- Vic? - zagadała do mężczyzny. - Wiem, że to pytanie jest raczej dziwne i zapewne nie na miejscu, ale... czy ty jesteś mutantem? - zapytała, zerkając na niego spod przymkniętych powiek. Nie miała siły trzymać oczu otwartych, a z każdą chwilą robiła się coraz bardziej senna.
Slice wyglądał na nieziemsko wręcz zrelaksowanego, a przy tym nieco rozleniwionego i sennego. Organizm mężczyzny domagał się mimo wszystko choć odrobiny snu, a ciepło ciała Jessici oraz jej bliskość wcale nie sprzyjały pozostawaniu w stanie sprawności umysłowej. Nawet jej pytanie nie wydawało mu się zbyt dziwne, toteż leżąc z zamkniętymi oczyma odpowiedział jej mrukliwym głosem.
- Tak, jestem. A czemu miałbym nie być?
Mimo wszystko ciekawiło go, co też takiego kierowało Shadow, że go o to zapytała.
- Tak się tylko zastanawiałam - rzuciła, przykrywając ramię milutkim, pluszowym kocem. - Nie wszyscy obdarzeni mocami są mutantami. I chyba sam dobrze o tym wiesz... Byłam ciekawa i tyle.
Ziewnęła, przetarła oczy i ułożyła wygodnie na poduszce. Część kołdry leżała na podłodze, trzy z siedmiu poduszek tak samo. Obok tego znajdowały się strzępki ubrania Jessici, które Victor tak ładnie rozciął nożem.
- Cholera, lubiłam te spodnie - westchnęła kobieta, przypominając sobie o swoich ciuchach. Odpowiedział jej jedynie spokojny i równy oddech Slice’a, który właśnie zasypiał. - Pięknie. To sobie pogadaliśmy - mruknęła do siebie. - Kolejny facet, któremu zależy tylko na seksie.
Na twarzy Jessici pojawił się lekki grymas, ale po chwili pokręciła głową i doszła do wniosku, że przynajmniej mają jasną sytuację. I unikną niepotrzebnych komplikacji w stylu “miłość”, “zaręczyny” i “rozmyślenie się”.
- Mhmmmm...
Zdążył jej jeszcze mruknąć w odpowiedzi, nim zasnął na dobre. Co prawda resztkami świadomości słyszał ostatnie słowa Jess, lecz był zbyt zmęczony, by chociaż odpowiedzieć, nie mówiąc o dłużej dyskusji. Co się zaś tyczy uczuć, to Victor nie był osobą otwarcie mówiącą o tym, co czuje, lecz gdyby już został przyciśnięty do ściany, Shadow z całą pewnością byłaby mocno zaskoczona.
Obudził się przed nią, a nie chcąc budzić kobiety, delikatnie wyswobodził się z jej objęć i zostawił karteczkę z napisem “Będę na basenie :*”. Potem zebrał swoje rzeczy i poszedł się przebrać do siebie, aczkolwiek kiedy już znalazł się na miejscu, coś go podkusiło i chwycił za nieużywaną od dawna maszynkę do golenia. Efektem było całkowite pozbycie się zarostu z twarzy i jedna, jedyna myśl “Czy Jessie się to spodoba?” W każdym bądź razie ogolony Slice poszedł na basen chcąc się nieco zrelaksować przy drinkach i wodzie.
Jakieś pół godziny później Jessica również się obudziła i poczuła dziwnie, gdy Slice’a nie było obok. To tym bardziej przekonało kobietę w jej przypuszczeniach, aczkolwiek ta teoria została nieco zachwiana przez karteczkę.
Z trudem zwlekła się z łóżka, przebrała w pierwszy lepszy kostium i poczłapała na pokład. Zastanawiała się, czemu nadal wszystko ją boli, więc w połowie drogi zawróciła, by udać się do ambulatorium.
- El, jesteś tu? - zapytała, pukając i zaglądając przez lekko uchylone drzwi. Oczywiście mężczyzna siedział tam, zajęty jakimiś papierami rozrzuconymi na biurku, lecz gdy usłyszał jej głos, skinął dłonią, by weszła. - Pomyślałam, że sama zajrzę, bo idę posiedzieć w basenie.
- Dobrze zrobiłaś. - odparł chłodno mężczyzna, zerkając znad papierów. Odłożył dokumenty na bok i zaprosił gestem dłoni Jessicę na łóżko. Przez dłuższą chwilę oglądał ją, uciskając tu i tam, a także zadając medyczne pytania. W końcu przejechał dłonią po twarzy i rzekł.
- Wszystko w porządku, moje zdolności działają na ciebie szybciej, niż normalnie. Interesujące.
- Ja w ogóle się szybko regeneruję, zwłaszcza siły i energię - odparła blondynka. - To nie pierwszy raz, że nieco przesadziłam ze swoimi mocami, zwłaszcza w Exiles. Choć jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło odnieść normalne, fizyczne obrażenia. Zwykle tylko byłam potwornie zmęczona i krwawiłam nieco z nosa... Scotta już nie ma? - zmieniła temat.
- Nie, poszedł do siebie. Nie był w zbyt dobym humorze, no ale to nie moja sprawa. - rzucił do kobiety. - Masz jeszcze jakąś sprawę do mnie? Muszę posiedzieć nad papierkami.
- Nie - potrząsnęła energicznie głową. - To wszystko. Przykro mi... i dziękuję. W ogóle, za całokształt...
Uśmiechnęła się nieznacznie, po czym skierowała na górę, by dołączyć do Victora i spędzić z nim resztę “urlopu”. Rozmyślała, czemu wciąż była obolała, skoro stwierdził, że jest “w porządku”. Może to po prostu były zakwasy po dwóch godzinach w łóżku z mutantem?
Wyszła na pokład i zmrużyła oczy, gdy słońce wraz z gorącym powietrzem uderzyły ją w twarz. Rozejrzała się, szybko dostrzegając Slice’a i postawiła szeroko otwarte oczy. Podeszła do niego błyskawicznie, wciąż gapiąc się na Victora jak zauroczona.
- Mój boże, Alex, ależ ty zajebiście wyglądasz! - wypaliła w końcu. Nie mogła oderwać oczu od mężczyzny.
Victor wyszczerzył zęby w szerokim, czarującym uśmiechu i mrugnął zawadiacko do Jessici. Miał pewne obawy, czy spodoba jej się jego wygląd, lecz najwyraźniej były one bezpodstawne i wszystko było w jak najlepszym porządku.
- Cieszę się, że Ci się podoba.
Odpowiedział, po czym upił nieco drinka stojącego przy brzegu basenu i wyszedł z wody. Woda ściekała po jego muskularnym ciele, przez co ktoś zazdrosny mógłby powiedzieć, że chyba celowo szpanował swoim wyglądem. Prawda jednak była taka, że nie bardzo miał przed kim to robić. W każdym bądź razie mutant przyciągnął Shadow do siebie i pocałował ją, a następnie potarł gładko ogoloną brodą o jej szyję śmiejąc się cicho.
- Chcesz popływać, czy wolisz powylegiwać się w jacuzzi?
- Słucham? - zapytała wyrwana z rozmyślań, po czym zapatrzyła się w jego wciąż śmiejące się oczy. - Wooow... - wyszeptała.
Przez dłuższą chwilę ciężko jej było zejść na ziemię i zacząć myśleć, w końcu jednak zebrała się w sobie.
- Co zechcesz - odparła. - Powiedz, czy najprzystojniejszy facet na tej łajbie zaprosi mnie na kolację i potem do swojej kajuty? - zapytała, wciąż nie mogąc oderwać od niego oczu.
- Jeśli pani sobie zasłuży...
Odpowiedział z dwuznacznym uśmiechem, po czym oderwał się od Jessie i zrobił dwa kroki w tył patrząc na nią. Choć nie mówił nic, nie mógł się nacieszyć jej widokiem, bowiem w kostiumie kąpielowym wyglądała wręcz oszałamiająco i bez skrępowania mógł siebie nazywać szczęściarzem.
Kobieta uśmiechała się szeroko i wyglądała na niezwykle zadowoloną. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie zrobić by salta w tył skacząc do basenu, lecz powstrzymał się przed tym i miast tego po prostu sięgnął po drinka. Uśmiechając się szelmowsko, bez słowa ruszył w stronę jacuzzi, by zaznać nieco relaksu.
* * *
Wieczorem zjedli razem kolację i Shadow nawet wyciągnęła na tę okazję jakąś ładną sukienkę z szafy.
Sporo rozmawiali, a potem poszli do Victora i Jess była mile zaskoczona jego pokojem. W porównaniu do tego, co Scott miał u siebie w kajucie, sypialnia Slice’a prezentowała się okazale jak jakiś hotel z najwyższej półki.
- Jesteś zajebisty - blondynka szepnęła mężczyźnie do ucha, ocierając się o nie nosem. - Idealne połączenie zajebistości - uśmiechnęła się szeroko. - Charakter, umiejętności i wygląd. Nie mogłam lepiej trafić.
Nie mogła się również od niego oderwać przez cały wieczór i co chwilę podkreślała, jak bardzo jej się podoba taki ogolony. Bo rzeczywiście wyglądał świetnie, choć już wcześniej uważała, że jest niezwykle przystojny. W końcu jednak komplementy się urwały, gdyż nieco zawstydzona swoim zachowaniem blondynka doszła do wniosku, iż chyba trochę przesadza i zachowuje się głupio.
* * *
Kolejna rzeczywistość przypadła Jessice do gustu i przez chwilę się nawet zastanawiała, czy czasem Lorna nie wysłała ich na wakacje. Szybko jednak przekonała się, iż to jedynie złudne nadzieje, gdy zostali zaatakowani, a ona wylądowała w wodzie. Przez chwilę nie wiedziała, gdzie znajduje się powierzchnia jeziora i jak ma z niego wypłynąć. W ogólnym chaosie bąbelków powietrza straciła orientację, bojąc się, że zacznie płynąć w dół. Postarała się uspokoić i pozwolić, by zgromadzone w płucach powietrze wypchnęło ją do góry. Gdy już zaczęła wypływać, ktoś złapał ją w pasie i wyciągnął na niewielką wysepkę. W pierwszej chwili myślała, że to pewnie Slice.
- Nie musisz się niczego lękać, cherie. Nazywam się Remy Etienne LeBeau i jesteś w najlepszych rękach, w jakich tylko mogłaś się znaleźć. - wyrecytował niemal jednym tchem mężczyzna, a Jessica postawiła oczy, bowiem ten jegomość nie był ani trochę podobny do Gambita, którego znała. Ba, gdy tylko odzyskała całkowicie jaźń dostrzegła, że gentleman, który trzyma ją w ramionach, wygląda jak Namor z jej rzeczywistości. Yukk!
- Trzymaj łapska przy sobie i mordę też! Nie trzeba mnie już cucić ani nic z tych rzeczy! - krzyknęła oburzona, wyrywając się z jego objęć. - No zostaw mnie!
- Nie musisz być taka brutalna, cherie. To na pewno zrządzenie losu nas połączyło. - mężczyzna chwycił ją w talii i wygiął nieco w tył na kamieniu pochylając się nad nią. - Myślę, że mimo wszystko powinnaś się zachowywać jak przystało na prawdziwą damę. Pozwól mi posmakować swojego
pate... Spróbuj mojego
vichesouix... - poruszał eneregicznie brwiami, patrząc jej prosto w oczy.
Nagle kobiecie przypomniała się taka bajka ze skunksem...
- Spierdalaj! - warknęła i kolanem wyprowadziła cios w krocze.
- Jesteś taka seksowna jak się złościsz. - zapiał Gambit. - Uratuję cię, nie lękaj się, cherie...
- SLICE!!!!! - zawołała, ale mężczyźni chyba byli czymś bardzo zajęci. Nawet nie była w stanie zobaczyć, z kim walczą, bo była tak oblegana przez napalonego “Gambita”. Próbowała zamienić się w dym i jakoś wybrnąć spomiędzy ramion swojego “wybawcy”, jednak nie była w stanie, co zapewne spowodowały ostatnie wydarzenia z Deadpoolem.
- Już mnie uratowałeś, a teraz mnie puść! Muszę pomóc moim przyjaciołom! - jęknęła, powoli tracąc nadzieję na możliwość oswobodzenia. - Puść mnie, to dostaniesz buziaka - próbowała go jakoś przekupić.
“To dostaniesz w łeb!” - pomyślała.
- Uwielbiam takie twarde kobiety. - rzucił patrząc jej hardo w oczy. - Nie lękaj się, obiecuję, że nic ci się nie stanie, cherie... - próbował ją pocałować po raz kolejny, a mutantka wciąż go odpychała od siebie na długość swych ramion. - Zabiorę cię w bezpieczne miejsce, zaufaj mi...
- Sam się, kurwa, zabierz stąd! - wypaliła, krzywiąc się i odsuwając głowę najdalej jak tylko mogła. - Nie jesteś Gambitem, znam go. I nawet on nie był tak nachalny!
Jessie wzdrygnęła się. Spotkali już dwóch odpowiedników jej ex-faceta, ale ten był jakąś wyjątkowo nieudaną wersją. I do tego śmierdział rybami.
- Niemożliwe, ja jestem tylko jeden, Soleil. - rzucił hipnotycznym głosem. Szkoda tylko, że jego umiejętności nie działały na Jessicę. Gdy chciał ją pocałować, Shadow wciąż próbowała się oswobodzić. Nie była w stanie nawet przywołać dymu, co jeszcze nigdy jej się nie zdarzyło...