Wysłany: Nie 21:48, 24 Maj 2009
Temat postu: [Freestyle] Gorzki smak krwi...
To miasto zdawało się nigdy nie gasnąć ani nie zasypiać. Kolorowe neony, ciągnące się bez końca sznury aut i ich świateł, zawieszone nad ulicami lampy oraz rozświetlone przytłumionym blaskiem okna – to był właśnie Nowy Jork nocą. Jednak jeśli ktoś naprawdę dobrze znał tę aglomerację, mógł odkryć kilka urokliwych miejsc, gdzie żadne niepożądane światło nie docierało. Właśnie w tych zakątkach gromadziły się wszelkie niespotykane i nadnaturalne siły. Wampiry żerowały, czarownice odprawiały swe tajne rytuały, Cienie straszyły przypadkowych przechodniów, a kapłani planowali kolejne egzorcyzmy.
Długo ludzie badali fenomen pojawiania się Bestii myśląc, że właśnie te zaciemnione i ciężko dostępne miejsca są ich siedliskiem. Jednak po paru miesiącach badań okazało się, że to nie ma nic wspólnego ich obecnością. Na dobrą sprawę nikt nie wie, jak Bestia przenika do czyjegoś ciała, czy może od początku tam jest i tylko pewne czynniki ją budzą? Instytut opublikował wstrząsający artykuł, z którego wynikało, że jedna na dwanaście osób zmienia się przez wpływ Bestii. Naukowcy traktowali ten fenomen jak jakąś nieuleczalną i śmiertelną chorobę. Zwykle taka osoba albo popełniała samobójstwo, albo dopuszczała się tak okrutnych zbrodni, że na zawsze znikała za kratkami z życia publicznego.
Ostatnie plotki okazały się prawdą, na ulicach pojawił się nowy narkotyk, po którego zażyciu budziła się w ludziach Bestia. Nikt nie wiedział, kto za tym stoi, ale specyfik szybko trafił do innych miast a potem krajów. Fala zbrodni szerzyła się, a zwykli ludzie przestali sobie ufać. Zwykle ofiarami padali młodzi, a byli oni zdolni do wszystkiego… Instytut przez dłuższy czas walczył z tą plagą, naukowcy posunęli się do tego, że łapali zarażone osoby i usiłowali stworzyć antidotum z ich krwi. Jednak surowica była zbyt nietrwała i wszystkie badania kończyły się niepowodzeniem. Aż do teraz.
Właśnie wyszedłeś z metra, gdy Twój telefon zaczął niespokojnie wibrować w kieszeni. Wracałeś z kolejnych egzorcyzmów, kolejnych, w czasie których Twoje moce nie zadziałały na Bestię. Zaczynałeś podejrzewać, że narkotyk uniemożliwia uleczenie osoby z opętania.
- Conner, słucham? – odebrałeś i zasłoniłeś drugie ucho dłonią, gdyż hałas z ulicy niemal całkowicie zagłuszał głos z telefonu.
- Witam, kapłanie. Ludzkość potrzebuje wybawienia i pomocy, a ja wiem, jak mógłbyś wypełnić swą świętą misję i oczyścić świat z Bestii. Zainteresowany? Spotkaj się ze mną w hotelu, który stoi po drugiej stronie ulicy. Trzecie piętro, pokój 303.
To mówiąc kobieta rozłączyła się, a Ty niepewnie spojrzałeś na drugą stronę ulicy. Rzeczywiście stał tam niewielki, bo zaledwie pięciopiętrowy hotel. Ruszyłeś.
Ostatnio dostałeś cynk, że Twoja ukochana siostra zadaje się z jakimś podejrzanym typem, postanowiłeś zatem zrobić z tym porządek i rozmówić się z kolesiem. Zwłaszcza, że Młoda zniknęła parę dni temu i nadal się nie odezwała, co było do niej niepodobne. Zebrałeś kilka ostrych rzeczy i poszedłeś go szukać, za wskazówkę mając jedynie zdjęcie zrobione telefonem przez jednego ze swoich znajomych. Dość szybko udało Ci się odnaleźć tego wampira, był od Ciebie wyższy o ponad głowę, ale w jego oczach nie dostrzegałeś żadnej iskry czy chęci do czegokolwiek. Nim jednak do niego podszedłeś, zaczął Ci dzwonić telefon. Szybkim ruchem wyjąłeś komórkę z kieszeni i odebrałeś.
- Co?
- Wiem, co się stało z twoją siostrą, ale będziesz potrzebował pomocy jej znajomego, by ją odszukać. Chcesz wiedzieć coś więcej? Obok jest hotel, czekam na was obu w pokoju 303 na trzecim piętrze.
Od jakiegoś czasu spotykałeś się z młodą wampirzycą o imieniu Karen, która ponoć była siostrą przywódcy jednego z wampirzych klanów. Do tej pory jakoś się tym nie przejmowałeś, skoro sama z własnej woli przychodziła z Tobą pogadać i mile spędzaliście razem czas. Parę dni temu była mocno poekscytowana, że ma się z kimś spotkać i zrobi niezły interes. To miała być jakaś łatwa i szybka robota. Wróciła roześmiana, nie chciała mówić konkretnie, co się stało, ale po jakiś dwóch nocach wyjawiła, że będzie dostarczać swoim znajomym pewnego rozweselającego specyfiku.
- Masz na myśli prochy? – zapytałeś ją wtedy, krzywiąc się lekko.
- No tak, ale takie bezpieczne i nieszkodliwe… - bąknęła zakłopotana.
- Takie nie istnieją, nie pakuj się w to, Karen.
Następnego dnia się nie pojawiła. Przypomniałeś sobie o niej widząc jakiegoś rozwścieczonego typka, który chyba coś do Ciebie miał, ale przeszkodził mu telefon.
W końcu dostałeś upragnione zlecenie, musiałeś polecieć do Nowego Jorku i tam czekać na dalsze informacje. Ledwo opuściłeś lotnisko, gdy Twój telefon się rozdzwonił.
- Zaraz podjedzie taksówka i zabierze cię do hotelu, będę tam na ciebie czekać w pokoju 303 na trzecim piętrze – poinformował Cię dobrze znany kobiecy głos.
Miałeś jakieś podejrzenia, ale zaliczka, która wpłynęła na konto rozwiała wszelkie Twoje wątpliwości. Poza tym nawet jakaś trudna misja była lepsza od bezczynności, a Ty nienawidziłeś nic nie robić. Żółta taksówka szybko podjechała, a kierowca skinął na Ciebie. Wsiadłeś, przejechałeś kilka metrów, by zaraz utknąć w gigantycznym korku…
- Witam w Nowym Jorku, sir – powiedział kierowca, odwracając się do Ciebie i uśmiechając szeroko. Zauważyłeś, jak zerkał zadowolony na taksometr - w takim korku pewnie zbije na Tobie niezłą fortunę. Westchnąłeś zrezygnowany.