Wysłany: Sob 21:01, 03 Paź 2009
Temat postu:
Eren
Wszystko stało się błyskawicznie. Ledwie olbrzym położył rękę, zamienił kilka słów z uwodzicielską rozmówczynią Erena ten ostatni już wisiał w powietrzu trzymany przez gigantycznego prostaka
Na szczęście uratowała bo szybka interwencja elfa. Eren nie mógł się nacieszyć odzyskanym powietrzem.
- Chrzenkuje zszha pszhomochsz (Dziękuje za pomoc) - Masując gardło wycharczał.
- Tcherasz to jusz mam dług wdzięcznoszczy wobec wasz.
- Stoi. - Dokończył ostatnim tchem.
- To co, nawet nie chcesz się dowiedzieć o co chodzi tylko wchodzisz w ciemno? - zapytał zaklinacz. - Znam kilku przedstawicieli twojej rasy i wiem, że jesteście krnąbrni i idziecie na żywioł, ale nie sądziłem że aż do tego stopnia.
- Też już poznałam kilku ... innego pochodzenia - Kaya się zamyśliła. - Ale chyba poznałam ich z nieco innej strony niż ty, Kellen.
- Klamki? - zgadywał półdrow i oboje się roześmiali.
- Nawet nie wiem co proponujesz - Uśmiechnęło się słabo diabelstwo. Eren czuł się już lepiej. - I w zasadzie nie musisz mi mówić za dużo jeśli nie muszę czegoś wiedzieć już. Wystarczy że będzie dla mnie robota. Reszta może pozostać słodką tajemnicą. - Spojrzał bezpośrednio na elfa i parsknął - Klamki? Z tego co wiem diabelstwa aż tak się nie różnią od innych humanoidów aby posiadać wyposażenie świątynnych drzwi.
Kaya parsknęła śmiechem i zatoczyła się kilka kroków do tyłu. Kellen heroicznie walczył aby zachować powagę, ale w końcu też wybuchnął radosnym rechotem. Chwilę trwało, nim się oboje opanowali, a półdrow spojrzał na diablę marszcząc brwi.
- Jeśli masz jakieś pytania, to pytaj. Nie lubię werbować ludzi, którzy mają gdzieś co robią i gdzie idą.
- Skoro muszę.... - Uśmiechnął się drapieżnie - Krótko i treściwie. Gdzie idziemy? Z kim idziemy? Co stamtąd zabieramy? I na co Ci ja do tego? Ciekaw jestem czego ode mnie oczekujesz. - Zarechotał.
- Najpierw siadaj przy naszym stoliku. - odsunął puste krzesło, by Eren się rozgościł. - Ściany mają uszy, a ja nie jestem zbyt wylewny w takich miejscach jak to. - gdy diablę zajęło miejsce, Kaya również nasdstawiła uszu. Kellen wyjął z plecaka mapę Cormyru i pokazując coś kontynuował. - Wyruszamy najszybciej jak się da, a naszym celem jest Czarci Jar, leżący między Gzrmiącymi Wierchami a Czaszkową Granią. Szukamy ruin starej twierdzy, a stamtąd mamy wynieść duży medalion pokryty starożytnymi runami, zwany Smoczym Okiem. O ile nadal tam jest. Po robocie dostaniemy cztery tysiące sztuk złota do podziału. Jakieś pytania? - zaklinacz spojrzał po twarzach Kayi i Erena.
Eren przejechał palcem po całej trójce trójce - Tylko my?
- Postaram się jeszcze kogoś zwerbować, ale jeśli nie będzie kompetentnych ludzi, to zajmiemy się tym we trójkę. Z Kayą robiliśmy różne takie wypady już wcześniej, więc może ci powiedzieć, że znamy się na rzeczy. A dlaczego ty? Powiedzmy, że twoje umiejętności mogą nam się bardzo przydać jak już dotrzemy do starej twierdzy. Umiesz otwierać zamki? - spytał prosto z mostu.
- Tego wymaga moja... profesja - odpowiedział Eren wyjątkowo bez uśmiechu. Spoważniał. - Proponuję w takim razie ustalić coś konkretnego. Gdzie zamierzasz szukać kolejnego kompana? Jak tak patrzę to myślę sobie że do grupy jakaś kupa mięśni by się przydała....
- Jeśli tutaj nikt się nie trafi do jutra, to poszukamy po drodze... Myślę, że będzie kilka okazji, wszak miniemy parę mieścin nim dotrzemy na miejsce. Pełno wojów łasych na pieniądz w okolicy, więc na pewno kogoś się znajdzie. - uśmiechnął się zaklinacz.
- Skoro będziemy mieć kogoś do myślenia, to przyda się jeszcze ktoś bez mózgu do machania mieczem - przytaknęła Kaya, dyskretnie i znacząco zerkając z ukosa na miecz, który Kellen miał przy sobie. Posłała przy tym zadziorny uśmiech diablęciu.
Eren głośno się zaśmiał. - Ja nie myślę. I nie walczę. Ja kradnę i oszukuję. Ubić to ja mogę komara jak mnie w gryzie w szyje. Stanowię trzeci, unikatowy element tej grupy - Otarł łezkę powstałą ze śmiechu.
- A pan drow? Walczy czy myśli?
- PÓŁdrow, panie Eren... I proszę o tym nie zapominać. Walczę i rzucam zaklęcia. - Kellen uśmiechnął się złowieszczo. - I chronię moją przyjaciółkę... Miałem powiedzieć, że jej cnotę, ale pewnie straciła ją jakieś pół wieku temu... - zaklinacz zamilkł pod wpływem potężnego ciosu łokciem pod żebra.
- Zamknij się, głupku! - wycedziła Kaya.
- To tak samo jak mnie zwać diabłem. Ja mam tylko takie korzenie, biesie jakieś. Ludziom nie przeszkadza wołać za mną od wszystkiego co diabelskie. - Eren sięgnął po kufel i patrząc znad niego rzucił do Kayi. - Wybaczy pani ale ciągłe wykorzystywanie swojej figury i zalotnych spojrzeń, czy to na mnie, czy na tamtym zminiaturyzowanym gigancie nie przysporzy pani reputacji osoby cnotliwej... - Ostatnie słowa rozeszły się w wypijanym przez Erena piwo.
Kobieta pożyczyła kufel, który już praktycznie opróżnił Kellen i zdzieliła diabelstwo prosto w jego durny czerep.
- A masz, debilu! Może to cię nauczy szacunku do płci piękniejszej od twojej! - burknęła Kaya, zabierając swe ponętne kształty od stolika zajmowanego przez dwóch głupich samców.
- Kobiety... - Kellen pokiwał głową odprowadzając Kayę zrezygnowanym wzrokiem. Chwilę potem podał dłoń trzymającemu się za głowę Erenowi. - Wszystko gra? Mocno dostałeś? Zasada numer jeden: tylko ja mogę jej docinać w towarzystwie, więc więcej nie próbuj, bo będziesz miał więcej guzów na łbie, niż pieniędzy w kieszeni. - zaklinacz uśmiechnął się cierpko.
- Nawet ty mi nie podskakuj, dupku! - rzuciła Kaya. - Słyszałam to!
- Dostać 2 razy z rzędu... na razie wasze towarzystwo przynosi mi pecha.... Jałlłłłłłłłćććć....
- Ja tylko stwierdziłem fakt! - Eren zakrzyknął na tyle głośno aby Kaya usłyszała.
- Przyzwyczajaj się - powiedział Kellen, uśmiechając się jak szaleniec.
- To nie stwierdzaj, idioto, bo twoje fakty mnie gówno interesują! - warknęła Kaya, znikając na schodach. Coś jeszcze mówiła, że mężczyźni już tego nie usłyszeli. Jednak sądząc po jej dobrym humorze, były to tylko same wyzwiska.
- Nie jest najgorzej... - Stęknął - Jestem jeszcze w całości - Pokiwał brakującym palcem w stronę Półdrowa. - To mam, a właściwie nie mam, po ostatniej kobiecie z którą się związałem...
- Kaya by ci urwała coś innego. - jęknął Kellen robiąc zbolałą minę. - Ale tak poza tym jest bardzo sympatyczna i miła. Jak pobędziesz z nami, to szybko wyczujesz, na co sobie możesz pozwolić w jej obecności.
- Aye. - zaklinacz skinął głową. - Wyruszamy jutro z rana, więc proponowałbym nie ruszać się z karczmy. Poza tym tamci trzej mogą jeszcze próbować się odegrać, więc bądź ostrożny... W razie czego jestem na górze pod ósemką. Ale chyba potrafisz zadbać sam o siebie, nie?
- Zawsze o siebie dbam. - Ofuknął się Eren. - W takim razie... branoc. Ziewnął i zaczął oddalać się do swojej kwatery.
Na odchodne rzucił jeszcze- A zbiórka o której!?
- Na śniadaniu. - powiedział półdrow. - Masz jakiegoś rumaka? Czy trzeba ci sprawić?
- Mam, mam. Zobaczysz rano. Dobranoc.
- Do zobaczenia, wypocznij bo na pewno ci się to przyda. - mruknął Kellen zarzucając swój czarny płaszcz z futerkiem. Miał zamiar przejść się po uliczkach i pomyśleć nad całym planem.