Autor / Wiadomość

[DnD] Pewnego razu w Eveningstar...

Sciass




Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 16:26, 07 Lis 2009     Temat postu:



RN

Ciężar podróży wyciągnął z Erena mnóstwo sił. Po posiłku opadł na wyro i odpłynął do krainy snów. Niestety popłynął wręcz za daleko. Przyśnił mu się znowu TEN sen…


Na zewnątrz groźnie wył wiatr, pioruny grzmiały a deszcze zacinał o ściany małego domu. Mimo tej okropnej pogody mały chłopiec jak najszybciej chciał opuścić ten dom. Po tym co się stało… co ten potwór zrobił…. Po tym co zrobił on sam z potworem…

Nie oglądając się za siebie dziecko wybiegło na zewnątrz zostawiając dom roztwarty na oścież. W środku leżały dwa ciała. Ciała jego rodziców.
Deszcz nadal padał…


Eren spokojnie podniósł się z wyra z wkurwionym wyrazem twarzy - …kurwa jebana jego mać… – Standardowo odreagował TO cholerstwo Eren. Standardowo... - dla TEGO snu. Diabelstwo nie miało zwyczaju rozczulać się nad sobą, już dawno tego nie robił… Sen jednak ciągle powracał a on nie potrafił sobie z tym poradzić. Zwalił się z wyra. Wyśpi się później. Swędzenie, na szczęście, już mu przeszło, mógł wrócić do społeczeństwa z podniesioną głową. Powoli ubrał się i zszedł na dół. Wyglądało na to że sporo ominął.

Diabelstwo weszło w najlepszym możliwym momencie, zobaczył całą paczkę + Ciszę stojących w towarzystwie jakiejś kobiety. Sytuacja była co najmniej dziwna.

Wielki wojownik (w domyśle Zaran) zdzielił nieznaną Erenowi kobietę w przysłowiowy pysk. Widocznie zasłużyła sobie.

- O kurwa, ledwo was spuszczam z oka a już się dzieje piekło na ziemi….

- Słodka Tymoro, nic jej nie jest? – Eren dopiero po chwili zauważył nieprzytomne dziecko.
Ledwo spotkali tego psychopatowojownika a od razu sytuacja zaczęła się komplikować.

Diabelstwo nie wiedziało w co włożyć ręce, podszedł do dziecka starając się przy nim pomóc.
Zobacz profil autora
Plomiennoluski




Dołączył: 02 Paź 2009
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 18:36, 07 Lis 2009     Temat postu:



Onyks

Sądził że mała będzie bardziej na siebie uważać, miała udawać grzeczne dziecko a nie dać się zaskoczyć i pozwalać rzucać sobą jak lalką. Kiedy na dodatek Zaran z resztą wpadli w najmniej oczekiwanym momencie.
- Jeśli ta drowowa kurwa spróbuje jeszcze raz takiego tekstu to urwe mu jaja, zrobię jajecznice i podam na śniadanie. - wyszeptał pod hełmem pochylając się z uśmiechem nad nieprzytomną dziewczynką.
Zdjął rękawice i sprawdził jej głowę, wyglądało na to że nic większego jej się nie stało, ale z obrażeniami głowy nigdy nic nie było wiadomo. Na wszelki wypadek skoncentrował się dotykając palcem jej czoła i przesłał jej odrobinę energii. To powinno zapobiec wszelkim negatywnym skutkom.
- Zaran zabierz ją do pokoju i przykryj kocem, niedługo powinna się obudzić, zaraz tam będę zresztą, kobietę też niech ktoś zaniesie, i przywiąże do łóżka, chce się dowiedzieć co dokładnie widziała że aż tak sfiksowała. I przestańcie się na mnie patrzeć jak na idiotę, jestem, kapłanem, nie rzeźnikiem jeśli jeszcze na to nie wpadliście. - nie musiał dodawać, że pomniejsze istoty były za miękkie jak dla niego, bóstwo które je tworzyło zapewne miało pełną księgę zażaleń.
Zobacz profil autora
MrZeth
Prince of Darkness
Prince of Darkness



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 511
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: diabły uciekają (Wrocław)

PostWysłany: Sob 20:01, 07 Lis 2009     Temat postu:


(w potylicę, nie w twarz Razz)


Zaran:

Wojownik uspokoił się już niemal zupełnie. - Dobra - mruknął, biorąc małą na ręce. -Jeśli ta tu pośpi ponad dwie godziny to możesz liczyć na to, że wyprze to zdarzenie z pamięci lub uzna za sen. Wtedy lepiej by nie była związana, bo się przestraszy i... sam wiesz. Ryzyko jest twoje, w razie czego wołaj to , jeśli Katia już się obudzi, wpadnę ci pomóc. Już nie tak jak tym razem - mruknął i poszedł do swojego pokoju. Planował położyć tam Katię i poczekać aż się ocknie.
Zobacz profil autora
Sciass




Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 20:23, 07 Lis 2009     Temat postu:


(jeden pies ;p)


RN

Widząc że nie jest do niczego potrzebny Eren skupił się na drugim aktualnym problemie, też płci żeńskiej, tylko nieco większym. Podszedł do nieznanej mu kobiety, staksował ją wzrokiem. To ona sprawiła że mała leżała teraz nieprzytomna?

- Kto to jest? Co tu robi? Co się właściwie, na wspaniałomyślną Tymorę, tutaj dzieje? - Eren znów wymówił imię opiekunki ludzi jego pokroju. Nie był specjalnie pobożny, po prostu wygodniej mu było odnosić się do jakiegoś bóstwa w ciężkich chwilach niż wołać po raz enty "do ciężkiej cholery".
Zobacz profil autora
Ouzaru
Blind Guardian



Dołączył: 12 Kwi 2006
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dunbar, Szkocja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 0:01, 08 Lis 2009     Temat postu:



Kaya & Zaran

W pierwszej chwili, jak Kaya zobaczyła małą nieprzytomną pod ścianą i Kellen stwierdził, że to dzięki Onyksowi, miała ochotę rzucić się na kapłana z nożem i wyłupać mu oczy. Nie wiedziała, co dokładnie zaszło, ale Katia była córką jego przyjaciela.

Sytuacja została, tymczasowo, opanowana. Zaran zajął się rozhisteryzowaną kobietą w taki sposób, jaki Kaya uważała za najlepszy i jaki się jej bardzo spodobał. Schowała nóż i wyszła z domu zaraz za wojownikiem. Zerknęła na nieprzytomną dziewczynę, którą niósł na rękach i westchnęła cicho.
- Połóż ją u mnie w pokoju, mam ogromne łóżko - powiedziała do wojownika. - Będziesz mógł się położyć obok niej i spać.

- Nie zasnę, ale dzięki - mruknął wojownik. - Położymy ją u ciebie, przysiądę koło niej, będzie można porozmawiać - dodał. - Nie mam siły do tych istot. Kellen przypomniał mi dzieciaki, które pokazują palcem na kogoś innego i krzyczą "to jego wina". Nie zmienia to faktu, że mam do Onyksa parę słów... Do Katii z resztą też, ale w nieco innym znaczeniu. Powiem jej parę rzeczy o ludziach, którzy widzieli za dużo... - westchnął ciężko. - Katia pomogła mi założyć zbroję. Pomogłabyś mi ją ściągnąć? - zapytał Kayi. - Szlag mnie w niej trafi...

Kobieta spojrzała się na niego zamyślona, po czym pokiwała głową.
- Oczywiście, mogę ci pomóc. Nie mam w tym dużej wprawy, więc będę liczyć na jakieś twoje wskazówki.
Przeszli kawałek w milczeniu, Katia spała w ramionach ojca i nie wyglądało na to, żeby coś poważnego jej było.
- Ludzie, którzy widzieli za dużo. Masz na myśli tamtą kobietę? - zapytała. Sama należała do tego grona, ale nie miała zamiaru nic na ten temat wspominać.

- Tak. Będących w szoku, spanikowanych i tym podobne. Po pierwsze nie polega się na tym, że "wrócą do zmysłów". To stanie się dopiero następnego dnia... lub w ogóle - mruknął. - Ogólnie dziwie się, że Onyks o tym nie wiedział. Jest kapłanem, powinien się na tym znać... - wojownik skrzywił się. - Przynajmniej lepiej niż ja...

- Różni ludzie różnie reagują, zależy od tego, jakie wiedli życie. Jeśli wcześniej nie znali przemocy, to zareagują szokiem i ogólną histerią. Jeśli był to dla nich chleb powszedni, nie przejmą się tym w ogóle. Lub w minimalnym stopniu. Ale nie będziemy chyba o tym rozmawiać, nie? - zapytała, uśmiechając się do Zarana i spoglądając na Katię. - Boję się, że będzie miała niezły ból głowy. Swój pierwszy kac - dodała i pogładziła ją po czuprynie.

- Nie interesują mnie specjalnie reakcje ludzi na coś tam... liczy się stan i postępowanie wobec nich w takim stanie - wyjaśnił Zaran. - Ech, mało mnie tam nie poniosło - pokręcił głową. - Kac.. heh - uśmiechnął się półgębkiem. - Nic jej nie będzie,to twarda istotka...
- Poniosło? Mi tam się podobał taki twardy, wkurzony i stanowczy Zaran - kobieta zaśmiała się cicho i szturchnęła go łokciem w bok, tak dla rozluźnienia atmosfery. - Pewnie masz rację, że nic jej nie będzie. W końcu to twoja córka i ty ją znasz najlepiej. Zapewne też dużo ma po tobie - zauważyła i otworzyła mężczyźnie drzwi do karczmy.

- Dzięki - mruknął Zaran, Kaya nie mogła być pewna, czy za otworzenie, czy za uwagę. - Hm... charakter mamy mniej więcej podobny - dodał. Poczekał na kobietę. Nie wiedział, który pokój należy do niej. - A, pozwól, że zmienię temat... masz jakieś podejrzenia co do tamtych zwłok? Po wyciach wilków ostatnio i śladach sądzę, że to jakiś popieprzony likantrop z Czarnej Krwi, pieprzony kundel.
- Likantrop? - zapytała Kaya, marszcząc brwi. - Możliwe, tego nie można wykluczyć. W okolicy mogą grasować różne potwory, więc nie wykluczajmy też zwykłego, przerośniętego wilka, którym bawił się jakiś mag. Wiesz, że ci popaprańcy lubią takie rzeczy. Możemy się nawet założyć, chcesz? - zaproponowała, uśmiechając się tajemniczo.

Zaran się uśmiechnął. - Po co się zakładać, skoro wiem, ze przegram? - zapytał. - Zastanawia mnie bardziej o co byś się chciała założyć - westchnął.
- O moją cnotę, którą straciłam ponad trzydzieści lat temu? - zapytała kobieta, z trudem powstrzymując się od śmiechu. Widząc poważną minę Zarana, mało się nie popłakała z rozbawienia.

- Super, nagrobek mojej cnoty ma mniej na liczniku - mruknął Zaran. - Mam dość... szczególne podejście do seksu - mruknął.
- Zatem zostawmy ten temat - zaproponowała, uśmiechając się do niego. - Proponuję się już kłaść, jutro czeka kolejny zajebisty dzień marszu - westchnęła. Zatrzymała się pod jakimiś drzwiami. - Mój pokój jest tutaj.
Otworzyła drzwi, ponownie puszczając wojownika przodem. Poczekała, aż położy swoją córkę na łóżku, po czym podeszła do niego. - Zdejmijmy tę zbroję z ciebie i kładźmy się spać.

- M.. - mruknął wojownik. Westchnął ciężko. - Nie wiem, czy nie powinienem poczekać, aż się Katia wybudzi - stwierdził, odkładając córkę na środek ogromnego łóżka. Zdjął rękawice i stuknął kobietę palcem między obojczyki. - Ty też potrzebujesz snu poza tym - potarł brwi i westchną. - Aa... dobra, dawka głupoty na dole chyba rzuciła mi się na mózg, mam dość, nie myślę już w prostej linii... pomóż mi zdjąć to żelastwo - machnął ręką.

Bez słowa wzięła się za rozpinanie blach. Nie było to łatwe, zwłaszcza, że robiła to może drugi raz w życiu. Co jakiś czas się pytała, co dalej, a Zaran ją instruował, dzięki czemu jakoś to poszło. Po kilku minutach kobieta była cała zmachana i zmęczona.
- To chyba waży więcej od ciebie - stwierdziła z wyrzutem, gdy ostatnia blacha wylądowała pod ścianą. - Wstydziłbyś się, Zaranie...

Zaran się uśmiechnął. - No nie przesadzaj - mruknął. Zdjął wierzchnią gruba koszulę, która oddzielała go od zbroi. Potem jeszcze jakieś cieńsze coś. Teraz miał na sobie gacie i koszulę bez rękawów. - Bardzo użyteczne. Owcza wełna drapie - wyjaśnił - a jest bardzo ciepła, dlatego muszę nosić dwie warstwy, by zachować jako-taki komfort.
Rozprostował ręce i odetchnął.
- Nic dziwnego, że jest ci ciepło pod tą całą warstwą ciuchów. Ja tam nigdy nie lubiłam mieć na sobie za dużo, bo to tylko krępuje ruchy... Bez skojarzeń - puściła do niego oczko, ale widząc, że nadal jest taki poważny, westchnęła ciężko. - Bogowie, Zaran, czemu ty jesteś taki sztywny? Nie możesz się rozluźnić? Czy moja obecność cię jakoś krępuje? Mam wyjść?

- W jakimkolwiek ubraniu byłoby trochę niewygodnie, jeśli zrozumiałem aluzję - Zaran uśmiechnął się półgębkiem. - Noo, to przecież twój pokój - uśmiechnął się. - Jestem rozluźniony, po prostu... - zamilkł i westchnął. Siadł na łóżku. - Taki jestem. Tak mnie uformowało życie. Musiałem być chłodny i opanowany. W sytuacji kryzysowej... - podniósł wzrok na Kayę. - Ktoś musiał zachować zdrowy rozsądek i wydać polecenia. Gdy ludzie stracą głowę, nie wiedzą, co robić. Z reguły polecenie od kogoś innego niesie ze sobą ulgę. "Uff, nie muszę myśleć za siebie, ktoś inny zrobił to za mnie" - powiedział wojownik. - Poza tym... od kiedy grupa do której należałem się rozpadła, musiałem nauczyć się maskować emocje. Dawno nie miałem okazji z kimś otwarcie porozmawiać. Powiedzmy, że po prostu zapominam zareagować - wzruszył ramionami. - Jesteśmy gorącymi kawałkami metalu, a zdarzenia formują nas na kształt uderzeń kowalskiego młota. Cóż poradzę, że ze mnie uformowały ostatni-gwóźdź-do-trumny - uśmiechnął się półgębkiem i zrobił bezradny gest rękoma. - Nie noszę swoich uczuć jako odzienia wierzchniego.

- No, pierwszy raz widzę, żebyś się rozgadał. To trochę irytujące, kiedy coś się mówi lub robi, a ty w ogóle nie reagujesz. I wtedy nie wiadomo, czy to cię uraziło, czy wkurzyło, czy coś jeszcze gorszego. Chyba rozumiesz, co mam na myśli? - zapytała. - Dziś będę spać w waszym pokoju, właściwie to mogę już iść. Chyba że chcesz, żebym została? - zapytała, po czym zbliżyła się do niego i przejechała dłonią po jego muskularnej piersi. - Jak na swój wiek, to naprawdę dobrze się trzymasz. Ciągle się zastanawiałam, co ty tam masz pod tymi blachami - zaśmiała się, puszczając mu oczko.

Zaran westchnął i pogładził ją po włosach. - Anna mi powiedziała, że sposób w jaki się.. khm... "ubieram" jest adekwatny do mojego sposobu bycia - mruknął i nieco się zaciął.
- Zatem dobrze, że już się rozebrałeś i teraz już nie masz nic do ukrycia przede mną - odpowiedziała kobieta, wpatrując mu się intensywnie w oczy. Czuł, że już zdecydowała, jak spędzi tę noc. A raczej spędzą.
Zaran westchnął. - Czyli mówisz, że tej nocy się nie wyśpię? - zapytał, uśmiechając się półgębkiem.
Nie odpowiedziała, tylko stanęła na palcach, by pocałować mężczyznę w usta. Jako że łóżko było zajęte przez śpiącą Katię, Kaya nieśmiało zasugerowała, żeby się przenieść do drugiego pokoju. Chciała zobaczyć minę Kellena, który zastanie tylko córkę Zarana w łóżku, a jej nie znajdzie. I dobrze, niech śpi z Ciszą, bo ona już dłużej nie zamierza być jego dziwką.
Zobacz profil autora
Mekow




Dołączył: 29 Sty 2009
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dunmow

PostWysłany: Nie 11:55, 08 Lis 2009     Temat postu:



Dergo

Chłopak zajmował się właśnie ich biadolącą ofiarą nieznanej napaści. Onyks ją unieruchomił silnym uściskiem, ale trzeba było zrobić to lepiej - tak aby nie zajmowało to nikogo. Dergo chciał zawinąć ją w koc, niczym niemowlę i już poczynił pewne kroki na drodze do tego, ale Zaran zastosował inną, mniej delikatną, ale skuteczną metodę.
"W końcu to jego córka." - pomyślał Dergo spoglądając na leżącą nieprzytomnie Katię. Rozumiał zachowanie Zarana i nie miał mu za złe jego czynu. Cokolwiek nie zobaczyła ta wystraszona kobieta, nie musiała odreagowywać na tak kruchej istocie jaką była Katia. Zwłaszcza, że ta starała się jej pomóc.
Teraz musieli się zaopiekować dwiema nieprzytomnymi damami. Zaran stanowił jak najbardziej oczywisty wybór, do opieki nad Katią, więc chłopak zajął się tą drugą. Bardzo delikatnie podniósł nieprzytomną kobietę na ręce. Uważał przy tym, aby nie zrobić jej dodatkowej krzywdy.
Nagle, nie wiadomo skąd pojawił się Eren i zaczął zadawać jakieś idiotyczne pytania. Dergo nie zamierzał udzielać mu żadnych odpowiedzi... mógł to zrobić Onyks, ale jego to już nie interesowało.
Położył kobietę na łóżku i zawinął ją w koc prawie niczym farsz w naleśnika, co unieruchamiało jej ręce i w dużej mierze nogi. Oczywiście dopilnował, aby głowa jej wystawała, gdyż inaczej mogłaby się udusić.
- Przydałoby się obmyć jej te rany. - powiedział cicho i rozejrzał się za jakimś dzbankiem lub wiadrem, w których mógłby znaleźć wodę... W ostateczności wziąłby śnieg, położył przy rozgrzanym kominku i poczekał aż ten się roztopi.
Zamierzał zostać tutaj i zaopiekować się kobietą. Kobieta ta potrzebowała pomocy, więc jego obowiązkiem było jej udzielenie.
Zobacz profil autora
Serge
Kronikarz



Dołączył: 04 Lip 2008
Posty: 178
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 15:34, 08 Lis 2009     Temat postu:


Widząc swoją córkę leżącą pod ścianą, Zaran zareagował natychmiast. Pobiegł do szamotającej się w uścisku kapłana kobiety, po czym zdzielił ją w potylicę. Ta od razu straciła przytomność i przestała się ruszać. Onyks ułożył ją pod ścianą i na polecenie rosłego wojownika zajął się Katią. Oszołomieni wieśniacy przyglądali się całej scenie i chyba sami nie wiedzieli, co mają o tym myśleć i jak zareagować. Takiego teatrzyku zapewne dawno nie oglądali. W momencie gdy genasi rzucał czar w stronę nieprzytomnej córki Zarana, Dergo przyniósł koc by opatulić leżącą kobietę.

Chwilę później pokój rozświetlił się jasnym światłem, gdy Onyks położył dłoń na czole Katii. Na efekty nie trzeba było długo czekać – dziewczynka już po chwili odzyskała przytomność, jedynie mrużyła oczy i chwyciła się za tył głowy. Była jednak zbyt zmęczona i oszołomiona, więc zamknęła oczy i pogrążyła się w spokojnym śnie. Zaran wziął córkę na ręce i opuścił pomieszczenie wraz z Kayą. Wieśniacy obiecali zaopiekować się rozhisteryzowaną kobietą, ale łypali na pozostałych w pokoju Dergo i Onyksa dziwnym wzrokiem, więc obaj panowie również postanowili udać się na powrót do karczmy. Nie było tu już nic do roboty.

Zaaferowani własnymi sprawami, dopiero po kilku chwilach zauważyliście, że Kellen po prostu gdzieś zniknął i nikt nie widział go już tej nocy. Niektórzy z was domyślali się, że miało to związek z Zaranem i Kayą, którzy dość dużo czasu zaczęli ze sobą ostatnio spędzać.

Wioska powoli uspokajała się, na tyle, na ile to było możliwe. Od czasu do czasu słychać było szczekanie psa, przeplatane głosami wieśniaków, patrolujących Moondale do wczesnych godzin rannych. Zmęczeni jednak, szybko pogrążyliście się we śnie i medytacji. A przynajmniej niektórzy…


* * *

Po wydarzeniach ostatniej nocy do głównej sali dotarliście koło południa, akurat na serwowany przez karczmarza obiad. Nie wszyscy w dobrych nastrojach, a zwłaszcza ci, którzy się nie wyspali i chcieliby jeszcze poleżeć w ciepłych pościelach. Jedynie Kaya i Zaran wyglądali na dziwnie zadowolonych, wypoczętych i zrelaksowanych, a delikatny uśmieszek nie schodził z ust rosłego wojownika, który od czasu do czasu zerkał w stronę ładnej półelfki. Cisza nawet nie musiał zagłębiać się w ich umysły, by wiedzieć, co zaszło między nimi w nocy. Sami co jakiś czas wracali wspomnieniami do tego i Drow zaczynał mieć ich myśli serdecznie dosyć. Katia wyglądała dobrze, biorąc pod uwagę wczorajsze zajście. Dzięki kapłanowi ból głowy jej nie dokuczał, nie miała nawet małego guza.

Z tego co się dowiedzieliście, poranek okazał się ładny, jednak teraz rozszalała się śnieżyca i zerkając przez okno nie mogliście dojrzeć drugiego końca ulicy. Dlatego też Kellen postanowił zostać tutaj dzień dłużej. Wydawał się być podenerwowany i podirytowany, co chwila marszczył brwi i rzucał Zaranowi nieprzyjemne spojrzenia. Gdy spoglądał na swoją towarzyszkę, dłoń mocniej zaciskała mu się na widelcu, aż knykcie mu zbielały. Nie odzywał się ani słowem do zebranych, a Cisza był świadkiem cichej wojny, którą ze sobą prowadził. Rozsadzała go zazdrość i emocje, nie wróżące nic dobrego.

Gdy konsumowaliście pyszny obiad, na który składała się pieczona baranina, jakiś kompot i ziemniaki, podszedł do was zatroskany gospodarz.
- Szkoda mi Anniki, jej mąż to był dobry człowiek…
- A więc ten trup, którego znaleźli moi towarzysze, to był jej mąż? – zaczął beznamiętnie Kellen.
- Tak, panie. Biedaczka wróciła do umysłu dopiero nad ranem, gdy odwiedziła ją nasza zielarka. Opowiadała, że bestia otworzyła drzwi siłą, chwyciła jej męża za gardło i wywlokła na dwór… Potem odważyła się krzyknąć. – gospodarz pokręcił głową i westchnął. – Ile jeszcze będzie musiało ludzi zginąć, żeby ktoś w końcu ubił tę bestię…
- Jeśli chcesz, możemy się tym zająć. – rzucił mimochodem zaklinacz. „Chętnie kogoś ubiję”, usłyszał Cisza i stwierdził, że półdrowowi bynajmniej nie chodziło o potwora. – Pogoda i tak niesprzyjająca do podróży, a nudzić się tutaj nie zamierzam. Moi kompani chyba też.
- Naprawdę? – oczy karczmarza zabłyszczały nadzieją.
- Oczywiście, ale nie ma nic za darmo… - półdrow połknął kolejny kęs. – Zastanów się, karczmarzu, co wy, ludzie z wioski moglibyście nam oferować za pomoc w ubiciu, jak to nazwałeś, tej bestii. „I przy okazji Zarana, wiadomo, że wypadki przy pracy się zdarzają. Zbłąkane zaklęcia czy coś.”
Stary karczmarz zastanowił się chwilę, po czym odparł.
- Może darmowy nocleg i wyżywienie do czasu odnalezienia potwora? – spytał. – Mam nadzieję, że go znajdziecie. Bo znajdziecie, prawda? – zezował na Kayę.
- Oczywiście, jesteśmy najlepsi w swoim fachu. – Kellen pożerał baraninę. – Układ stoi, myślę, że to dobra zapłata za naszą pomoc.
- Zwłaszcza dla ciebie, panie – odważył się powiedzieć karczmarz, a półelfka mało go nie zabiła wzrokiem.
- Co masz na myśli? – Kellen spojrzał na niego podejrzliwie, odkładając na chwilę widelec na brzeg talerza i prostując się nieznacznie.
- Nie, nic.. nic.. – zmitygował się karczmarz, unikając wzroku zarówno półdrowa jak i jego towarzyszki, która dyskretnie podrzucała sztylet w dłoni, jakby coś mężczyźnie sugerując. Starszy człowiek ukłonił się szybko i jeszcze szybciej zniknął na zapleczu, ocierając zroszone potem czoło. Było blisko!

* * *

Dwa kwadranse po obiedzie pogoda nieco się poprawiła, więc Kellen zarządził wymarsz i przeszliście przez pokrytą zaspami śniegu osadę. Odwiedziliście kilka domostw i zagród, lecz gdzie tylko się pojawiliście, mieszkańcy wioski odwracali się od was i uciekali w strachu, odmawiając wprost jakiejkolwiek pomocy, czy też udzielenia odpowiedzi na nurtujące was pytania. Kobiety w popłochu poganiały dzieci i kryły się w chatach ryglując za sobą drzwi i okiennice. Mężczyźni chwytali za broń wycofując się do swych domostw. Najwyraźniej nie zrobiliście na nich najlepszego wrażenia minionej nocy, a wieści, zwłaszcza w tak małej wiosce, szybko się rozchodzą.

W końcu Moondale wyludniło się całkiem, gdy przechodziliście przez osadę. Zza uchylonych drzwi jednak, czy poprzez szpary pomiędzy okiennicami, śledziły was cały czas czujne oczy. Kellen, sfrustrowany w końcu tą podejrzliwością i brakiem pomocy ze strony mieszkańców, dał rozkaz, aby wyjść poza krąg chat. Jedynie patrolowanie okolicy mogło teraz w czymkolwiek pomóc.

Przedzieraliście się przez zaspy krętej, południowej drogi, znajdującej się na obrzeżach Moondale. Była już trzecia godzina patrolu, i owinięci, drżący z zimna myśleliście jedynie o powrocie do ciepłej gospody. Czuliście przytępienie wszystkich zmysłów, jakie spowodowało zimno, mimo to jednak Kellen nie przerywał przepatrywania okolicy. Wydawało się, że jest to jakąś formą odreagowania i może nawet odegrania się, ale tak czy inaczej las trzeba było przeszukać.

Zachodzące słońce rzucało różową poświatę na przykryte białym całunem pagórki. I wtedy coś przykuło waszą uwagę, gdy dostrzegliście na śniegu jakiś mały, bladoniebieski kształt. Kellen dał znak różdżką, by grupa skierowała kroki w tamtą stronę.
Gdy zbliżyliście się jednak dostatecznie blisko stanęliście jak wryci. Z grubej połaci śniegu wystawała bowiem ludzka dłoń...
Podeszliście do zaspy, z której wystawała ręka. Z palców zwisały zamrożone krople krwi, Onyks stwierdził, że śmierć musiała nastąpić jakiś czas temu. Kaya i Katia rozejrzały się od razu po okolicy i dostrzegły nieopodal wyraźne ślady pozostawione na śniegu przez pojedynczego wilka, prowadzące przez polanę w głąb niewielkiego zagajnika.

Zobacz profil autora
Ouzaru
Blind Guardian



Dołączył: 12 Kwi 2006
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dunbar, Szkocja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:04, 08 Lis 2009     Temat postu:



Kaya & Zaran

Poranek był o wiele milszy, niż zazwyczaj. Nie była taka zmęczona i rozjechana jak zwykle, tylko wypoczęta i zrelaksowana. Leniwie przekręciła się na drugi bok, obejmując ramieniem wojownika. Musiała przyznać, iż trochę ją zaskoczył. Choć był wielki i silny, to w łóżku okazał się być delikatnym, czułym i troskliwym kochankiem, zupełnie innym niż Kellen. To tylko utwierdziło kobietę w przekonaniu, że należy z tym skończyć i to na jej zasadach. Gdy tylko Zaran uchylił jedno oko, Kaya przylgnęła do niego.
- To była najwspanialsza noc w moim życiu - zamruczała, a on czuł, iż mówi prawdę. - Postanowiłam zakończyć to, jak Kellen mnie traktuje - zaczęła. Mężczyzna chciał coś powiedzieć, ale nie dała mu dojść do słowa. - Zapewne dojdzie między nami do poważnej kłótni lub może i nawet bójki. Jednak chciałabym, abyś nie ingerował i nie wtrącał się, dobrze? Muszę to załatwić sama, po swojemu. Trzymaj się razem z Drowem z dala od tego. Kellen i ja paramy się dwoma całkowicie różnymi profesjami i wierz mi, w uczciwej walce jeden na jeden, on nie będzie miał ze mną większych szans - kobieta stwierdziła, uśmiechając się tajemniczo.

Zaran milcząc patrzył w oczy kobiety. Wreszcie skinął głową. Westchnął i pogładził kobietę po policzku, uśmiechając się półgębkiem.
- Będzie jak sobie życzysz - podniósł się i usiadł na łóżku. Popatrzył w okno. Był zamyślony. - Hm, pójdę zobaczyć co z Katią, dobrze? - zapytał, przeciągając się.
- Oczywiście - odpowiedziała. - To jeśli nie masz nic przeciwko, ja jeszcze poleżę w łóżku - ziewnęła, okrywając się kołdrą aż po lekko spiczaste uszy. - Zastanawiam się, gdzie wcięło Kellena, jakoś cicho było tej nocy. Myślisz, że się upił i poszedł do Drowa? - zapytała, śmiejąc się cicho. Wojownik już prawie się skończył ubierać, jednak przystanął na chwilę.

- Nie. Kellen jest wściekły. Możliwe, że nim wy ze sobą wszystko uregulujecie spróbuje mnie... usunąć - mruknął. - Trzy przeciw jednemu, że uzna mnie za bezpośredni powód twojego oporu i zdecyduje zabić, by wszystko wróciło do poprzedniego "ustroju". Muszę ustawić się z Katią, by w razie czego poderżnęła mu gardło. Nie mam zamiaru zdychać tylko dlatego, że to przeterminowane dziecko będzie płakać "że straciło swoją ulubioną zabawkę" - mruknął z pogardą. - Szkoda, że nie dostał kopa w mordę wcześniej, może nauczyłby się doceniać to, co oferuje mu życie - westchnął. Milczał chwilę.
- Cieszę się, że ci się podobało, ale następnym razem tak łatwo ci nie pójdzie zaciągniecie mnie do łózka - mrugnął do kobiety, uśmiechając się. Wyraz zamyślenia szybko zastąpił uśmiech. - M.. lecę sprawdzić co z Katią - skinął głową.

- Kto powiedział, że będę cię zaciągać? Może sam zechcesz do mnie przyjść? Tak czy inaczej, będę czekać... - odpowiedziała mu, posyłając mężczyźnie przeciągłe spojrzenie. Zaran się uśmiechnął. - Dobra, sprawdzę, czy Katia dalej śpi - powiedział.
Wrócił po chwili z wyrazem ulgi na twarzy. - Śpi - pokiwał głową i usiadł na łóżku.
- Widzisz? Już wróciłeś i wcale nie musiałam długo czekać - stwierdziła przeciągając się. Chwyciła jego rękę i zaczęła ciągnąć w swoją stronę. - Połóż się jeszcze na chwilę obok mnie. Jak Katia się obudzi, to z nią porozmawiam na temat szkolenia. Myślisz, że będzie niezadowolona z tego, co zaszło między nami? - zapytała i chciała wiedzieć, czego może się spodziewać. Nie chciała zakańczać tej znajomości.

Zaran dał się pociągnąć. Położył się koło kobiety i ją objął. - Nie wiem czy niezadowolona, raczej będzie chciała wytłumaczeń... - podrapał się po potylicy. - Nigdy bezpośrednio nie pytała, ale chyba już czas wyłożyć jej kawę na ławę - stwierdził. - Cieszę się, że nigdy nie musiałem jej okłamywać... chciałbym, by tak pozostało - stwierdził, patrząc gdzieś w dal. - Hm, coś mnie refleksyjny nastrój naszedł...
- Refleksyjny? - zapytała. - Jeśli chcesz, to możemy razem z nią porozmawiać - zaproponowała. - Choć zapewne uważasz, że to są wasze rodzinne sprawy... Hm, może raczej nie będę się wtrącać - stwierdziła w końcu i położyła głowę na ramieniu wojownika. Ziewnęła raz jeszcze, było jej tak dobrze. Ciepło, przyjemnie, miło. Bezpiecznie.

Zaran pogładził ją po plecach. - Sądzę, że ja z nią spróbuję pogadać, a jeśli mi się nie uda, to poproszę cię o pomoc, hm? - zapytał. - No refleksyjny... hm, obiecałem ci, że opowiem o Annie... chcesz posłuchać? Sądzę, że zrozumiesz, o co mi chodzi przy okazji - zaproponował.
- Jeśli chcesz mi opowiedzieć, to ja z przyjemnością cię wysłucham, Zaranie. Wydaje mi się, że to też w pewien sposób charakteryzuje przyjaciół, czyż nie? Że siebie wysłuchują, że w ogóle rozmawiają. Każdy kryje w sercu jakąś mroczną tajemnicę, którą nie chce się dzielić z pierwszą lepszą napotkaną osobą. A skoro ty postanowiłeś się przede mną otworzyć, ja także ci opowiem o sobie.

Zaran pokiwał głową. - Hm, to pójdźmy kawałek czasu wstecz. W mieście Neverwinter dołączyłem do grupy poszukiwaczy przygód... Grupa nazywała się Zefir. Dużo podróżowaliśmy, za zdobyte pieniądze przeważnie imprezowaliśmy, a większa część facetów i jedna z kobiet uczęszczały do burdelu - westchnął. - Powiem ci szczerze, że nigdy ich nie rozumiałem. Fizycznie stymulujące i odprężające, ale traktowałem to po prostu jako kolejny nałóg. Niektórzy potrzebowali palić, lub pić, by się uspokoić. Inni potrzebowali seksu, bo "brała ich kurwica". Nie ja. Uznałem, że będę w pełni niezależny od takich czynników. Że nauczę się panować nad nerwami, a co za tym idzie - innymi uczuciami. Narzucić sobie spokój, gdy będzie to konieczne - przymknął oczy i się uśmiechnął.
- Z tą kurwicą z braku seksu to jakbyś o Kellenie mówił - Kaya wtrąciła cicho, a wojownik po chwili kontynuował.

- Oczywiście zdarzało mi się, że jakaś kobieta zaciągnęła mnie do łóżka. Rzadko, bo rzadko, ale jednak. Nie miałem nic specjalnie przeciw, ale... zdystansowałem się do samych doznań. Nie sprawiały mi nigdy jakiejś szczególnej przyjemności. Z jednej strony umożliwiło mi się to na przykład skupić na reakcji partnerki i wygodniej było się uczyć jak uczynić ją szczęśliwą, heh... - wlepił oczy w sufit. - I potem poznałem Annę. Szybko się w sobie zakochaliśmy. Akurat miałem urodziny... wiesz, taki... prezent od życia - uśmiechnął się. Milczał chwilę. - Był to jeden przypadek, gdy przed miłością fizyczną była miłość psychiczna. I to mocna. Zrozumiałem wtedy, że te doznania są niczym w porównaniu z uczuciem, gdy ukochana osoba wtuli się we mnie i zaśnie policzkiem oparta o moją pierś. A seks z tą osobą.. to coś wspaniałego. Wiesz.. sama bliskość, rozumiesz? - zapytał, unosząc brew i spoglądając na chwilę na Kayę. Jednak ona tylko pokręciła przecząco głową. Mężczyzna westchnął.

- No w każdym razie musieliśmy się rozstać. Czas z nią spędzony zapewne zapamiętam do końca życia. Chciałem do niej wrócić, gdy się ustawię, ale po drodze zorientowałem się, że jestem wojownikiem. Mój światopogląd wręcz to na mnie wymusza. Nie potrafię być nikim innym, więc nie mógłbym zapewnić jej spokojnego i bezpiecznego życia. Takiego jakie ona sobie wymarzyła... wiec zdecydowałem, że nie będę do niej wracał - wojownik znów zamilkł.

- Potem dostałem list od jej przyjaciółki. Nie chciałem wierzyć, gdy go odczytałem. Po pierwsze, dowiedziałem się, że od paru lat jestem ojcem... i że Anna zmarła - wojownik skrzywił się i westchnął ciężko. Milczał chwilę. - Ruszyłem w drogę natychmiast. Byłem wtedy w okolicach Thay - znów milczał chwilę. - Znalazłem małą i się nią zaopiekowałem. Okazało się, że żyła na ulicach dwa lata i jej to nie złamało. Była zadziorna, nie dawała sobie w kaszę dmuchać i nie wahała się ani chwili, by walczyć o swoje. A miała siedem lat - Zaran się uśmiechnął. - Resztę możesz sobie już wyobrazić sama. Jeździliśmy po świecie wykonując prace to tu, to tam. Nauczyliśmy się działać razem... - wzruszył ramionami. - No i wreszcie wpadliśmy na was...
- To naprawdę dużo jak na życie jednego człowieka - stwierdziła półelfka. Zastanowiła się chwilę nad tym wszystkim i nad tym, jak zacząć opowiadać o sobie. Trochę tego było, jakby nie patrzeć pięćdziesiąt lat.

- Hm rozgadałem się - stwierdził Zaran. - Już zdrowo po wschodzie słońca... hm, opowiesz mi o sobie przy następnej okazji? Wypadałoby zjeść jakieś śniadanie - zaśmiał się. - Zorientujemy się też co wymyśliła reszta ekipy... - westchnął i obejrzał się na kobietę, spoglądając jej głęboko w oczy. To było takie dziwne uczucie, kiedy się w nią wpatrywał.
- Nie jestem głodna, wolałabym jeszcze trochę z tobą pobyć, dobrze? I tak pewnie wszyscy nadal śpią - powiedziała.

- Hm... - Zaran westchnął i pocałował ją delikatnie w usta. - Dobrze - odparł. Nigdzie się nie spieszyło. Niech odpocznie...
Zaran wlepił zamyślone spojrzenie w sufit. Słuchał. Gdy inni się zaczną dobudzać, to też zaproponuje Kayi wstanie. Katia była przyzwyczajona, że jej ojciec wstaje wcześnie. Z reguły wcześniej niż ona, więc nie powinna się dziwić, że go nie ma.
A Kaya... hm, nie byłą tą sama osobą, którą pamiętał sprzed kilku dni... Wojownik uśmiechnął się tylko do swoich myśli i odetchnął.
Zobacz profil autora
MrZeth
Prince of Darkness
Prince of Darkness



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 511
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: diabły uciekają (Wrocław)

PostWysłany: Pon 16:30, 09 Lis 2009     Temat postu:



Zaran, Dergo i Kaya:

Mężczyzna spojrzał na ślady, spojrzał na wystającą rękę.
- Dergo patrz gdzieś indziej - mruknął i chwycił za rękę by pociągnąć.
Chłopak rozejrzał się nerwowo dookoła.
- Nikogo nie widzę. - powiedział. A po chwili zastanowienia dodał - Mam uważać na tyły? - chyba domyślił się że chodziło o coś innego.
- Dergo. Widzisz to, za co trzymam? - mruknął wojownik, wskazując dłoń.
- Tak właśnie pomyślałem. - odparł szybko i pokiwał szybko głową. Odwrócił się i zobaczył Katię - szybko ustawił się tak, aby zasłonić jej widok. Jeśli zdaniem Zarana to nie było dla jego oczu, to Dergo uznał, że nie będzie to też dobry widok dla małej Katii.
Zaran westchnął i pociągnął za trzymaną rękę.
Milczał chwilę.
- Ech, nic do odratowania - mruknął, zostawiając zewłok starej kobiety. Brakowało jej większości gardła. Zaran podszedł do reszty. - Musimy się zastanowić, czy ruszamy dalej, czy wracamy. Wkrótce słońce zajdzie. Czy jest ktoś uważający, że zdecydowanie powinniśmy zawrócić? - zapytał.
Wiedział, że jeśli będzie choć jedna taka osoba to wszyscy będą musieli zawrócić...
- Ja jestem za tym, żeby wracać - powiedziała Kaya. - Robi się ciemno i zimno, jak zmarzniemy jeszcze bardziej, nie będziemy mieć większych szans w starciu z jakimś kudłatym przeciwnikiem.
Zaran westchnął i pokiwał głową. -[i]No to znów umrze ktos w wiosce jak znam życie... a jeśli nie to znaczy, że wilczek wrócił dojeść tę tu
- skinął głową na "znalezisko".
- Możemy przygotować jakąś zasadzkę w wiosce - zaproponowała Kaya. - [i]Zbierze się wszystkich w jednym miejscu, a my będziemy patrolować okolice i...
- Dobry pomysł
- powiedział Zaran, przysłaniając jej usta dłonią. - Nie klnij przy mojej córce, jeśli łaska, hm? - uniósł brew. - Dobra, wracajmy. Rozdzielanie się to kiepski pomysł, a zmarznięci i zmęczeni też niewiele zdziałamy - stwierdził wojownik. Spojrzał jeszcze na Onyksa. Może kapłan chciał zrobić coś a propo tego ciała...
Zobacz profil autora
Ouzaru
Blind Guardian



Dołączył: 12 Kwi 2006
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dunbar, Szkocja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:42, 09 Lis 2009     Temat postu:



Kaya

- Już chyba nic więcej nie zdziałamy tego wieczora, wracajmy więc do gospody się wygrzać i odpocząć. Rano wznowimy poszukiwania – stwierdził Kellen i objął Kayę w pasie. – Idziemy, masz obowiązki do spełnienia – powiedział do niej, uśmiechając się zawadiacko.
Zdjęła jego dłoń ze swego boku i zatrzymała się, patrząc mu hardo w oczy.
- Postanowiłam, że od dzisiaj śpię sama – rzuciła. – Poszukaj sobie jakiejś innej dziwki do towarzystwa, może być nawet twój kumpel, Cisza.
- Po co mi ktoś inny, skoro mam ciebie?
- Mówiłam, śpię SAMA – Kaya powtórzyła, kładąc nacisk na ostatnie słowo i mocno je akcentując.
- Ewentualnie z Zaranem? No przecież widzę, że lecisz na tego dmuchanego kloca. I nie myśl, że nie wiem, żeś mu dała dupy dziś w nocy! – wypalił Kellen, zupełnie się nie przejmując tym, że wojownik stał niedaleko i mógł to słyszeć. – Czy może wolisz tym razem Drowa? Daj spokój, Kaya, Cisza nie tknąłby cię nawet przez szmatę czy długim kijem… Jedynym facetem, który może cię dotknąć swoim kijem, jestem oczywiście ja. I sama o tym dobrze wiesz – dodał spokojnie, ale już coś dziwnego było widać w jego oczach.
- Uspokój się! Nie, znaczy NIE i wbij to sobie wreszc…
Kaya nie dokończyła, gdy zaklinacz chwycił ją za szyję i popchnął mocno do tyłu. Dziewczyna nie mogąc złapać równowagi, wylądowała twardo w śniegu. Półdrow szybkim ruchem wyciągnął z torby swą futrzaną kulkę.
- Nie wtrącać się! – krzyknął, wzywając swego białego tygrysa, który pojawił się kilka chwil później, groźnie warcząc na pozostałych. – Haran, pilnuj żeby się nie wtrącali!

Ogromny przyzwaniec odciął pozostałych od Kellena i Kayi, krążąc niespokojnie, a reszta tylko widziała, jak zaklinacz jednym susem doskoczył do zbierającej się z ziemi dziewczyny i wymierzył jej solidnego kopniaka w brzuch. Potem drugiego. I następnego.
- To cię nauczy, że mi się nie odmawia, dziwko! – warknął na nią, zbierając ją do pionu za włosy. Po chwili półdrow krzyknął, a z jego dłoni popłynęła stróżka krwi.
- Sama cię zaraz czegoś nauczę, bracie – odpowiedziała Kaya, wyjmując drugie ostrze.
- Chyba śnisz! – Kellen uśmiechnął się zawadiacko i chwycił za swój miecz.
Gdy półelfka się podnosiła ze sztyletami przewidywalnie podniesionymi w górę, by wypatroszyć Kellena, półdrow miał już czym sparować cios. Kaya pozostała jednak nisko i zamiast zaatakować, szybko zdjęła z pleców płaszcz i rzuciła się naprzód, wykonując zamach, by owinąć go wokół nóg zaklinacza. Kellen błyskawicznie wykonał krok i niemal odsunął się z drogi, lecz jeden ze sztyletów zahaczył o jego but, przewracając go na plecy. Białowłosy był równie zwinny jak każdy Drow, lecz Kaya wcale nie była gorsza. Półelfka podniosła się nad nim, wykonując śmiertelne pchnięcie sztyletem.
Kellen szybko sparował, uderzając swą klingą o sztylet czarnowłosej i poderwał się do pionu. Jednak kobiety już tam nie było, po prostu zniknęła. Zaklinacz bacznie obserwował jej ślady na śniegu, jednak nie potrafił zgadnąć, w jaki sposób go zaatakuje. Usłyszał świst powietrza i uniósł broń, parując niewidzialny cios. Szybko zainkantował zaklęcie, a Kaya odskoczyła, pojawiając się parę kroków dalej. Znów się na niego rzuciła, tym razem z pełną szybkością i siłą. W ostatniej chwili zablokował atak, lecz ku zdumieniu półdrowa, broń skrytobójczyni nie odskoczyła. Zaklinacz zrozumiał - jednak chwilę za późno - co się stało, bowiem wolna już dłoń Kayi ruszyła naprzód, zakładając dźwignię na lewe ramię zaklinacza i chwytając jego nadgarstek tą samą dłonią. Następnie wyłoniła się druga dłoń skrytobójczyni, trzymająca znów swój śmiercionośny sztylet. Kaya miała czyste pole do uderzenia, jednak zamiast zagłębić ostrze w trzewiach brata, jedynie zdzieliła go czołem z całej siły w twarz. Kellen zalał się krwią i zatoczył kilka kroków do tyłu, łapiąc się za rozbity nos, a jego prawa dłoń zaczęła pulsować fioletowym światłem. Nie zdążył jednak zainkantować zaklęcia do końca, gdyż półelfka z całej siły kopnęła go w zasłoniętą twarz. Zaklinacz padł jak długi w zaspę śniegu.

Nie oznaczało to jednak zwycięstwa, bo w momencie, gdy Kaya odwróciła się, napadł na nią ogromny przyzwaniec zaklinacza, który wielkim cielskiem przyszpilił ją do zimnej ziemi. Najwyraźniej jednak Haran nie miał rozkazu by ją zabić, bo jedynie rozwalił się na niej i leżał tak, uniemożliwiając jej wstanie. Od czasu do czasu łypał swymi oczyma na pozostałych powarkując ostrzegawczo. Półelfka, z której adrenalina zaczęła powoli schodzić, zatrzęsła się z zimna. Ciepły płaszcz leżał kilka kroków dalej, a mokry śnieg nieprzyjemnie wgryzał się pod ubranie kobiety. Tygrys ważył zbyt dużo jak na nią, więc nawet nie próbowała się z nim mocować – nie było możliwości, by dała radę go z siebie zrzucić.
- Haran, ty przerośnięta kupo futra, złaź ze mnie! – warknęła Kaya, szczękając zębami. Na szczęście tygrys nieco ją grzał z góry, ale na plecach robiło jej się coraz bardziej wilgotno i zimno od śniegu. Haran spojrzał na nią przyjaźnie, po czym liznął ją swym wielkim, mokrym jęzorem po twarzy. Ale ruszyć się nie zamierzał.
Zobacz profil autora
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny

 


Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach