Autor / Wiadomość

[DnD] Pewnego razu w Eveningstar...

Haszaman




Dołączył: 03 Lis 2009
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:30, 05 Lis 2009     Temat postu:



Cisza

Drow rzucił ukradkowe spojrzenie w stronę Kayi gdy ta zeszła na dół, po chwili spojrzenie przerzucił na Karczmarza gdy dotarły do niego jego myśli, po chwili jednak wrócił do obserwowania wilczka który popijał mleko z miseczki. Gdy wilczek skończył, Cisza obrócił się w stronę Kellena i jednym haustem wypił całą zawartość ze swego kielicha, wpatrując się w nowego kompana. Ciekaw był czy ten zechce powitać go w drużynie pradawnym zwyczajem.

Kellen zawołał gospodarza i zamówił flaszkę krasnoludzkiej wódki, która po chwili wjechała na stół. Zaklinacz rozlał do drewnianych literatek ognistą wodę, po czym uniósł kubeczek do ust.
- Chyba wpadłeś w oko Kayi, przyjacielu - uśmiechnął się i wychylił do dna, krzywiąc się lekko.

Delikatny uśmiech zadowolenia wpełzł na twarz drowa przyglądał się uważnie, wpierw jak karczmarz niesie wódkę, potem jak zaklinacz rozlał ją do kubeczków. Kiedy Kellen wychylił pierwszy kieliszek Cisza wziął swój do ręki i spoglądając zaklinaczowi w oczy powiedział z lekkim uśmieszkiem.
-A Tobie nie?- Po czym wypił do dna całą zawartość swojego naczynka.

- No wiesz, nie gustuję w mężczyznach, ale miło że spytałeś. - powiedział zaklinacz. - Myślę, że w Neverwinter znalazłbyś kogoś do tiowarzystwa, jeśli wiesz, o co mi chodzi. - uśmiechnął się nalewając sobie następną kolejkę.

Drow po raz kolejny uśmiechnął się tym swoim ironicznym uśmieszkiem po czym powiedział.
-Rozumiem że masz już w tym jakieś doświadczenie skoro wiesz gdzie co i jak...- Zrobił krótką przerwę, czekając aż zaklinacz rozleje wódkę do kieliszków i pochwycił swój.
-Wypijmy za owocną wyprawę!- Powiedział podsuwając kielonek do zaklinacza sugerując by stuknął się z nim.

- Rozgryzłeś mnie - półdrow wyszczerzył zęby i uniósł naczynie w górę. - Mam Kayę, więc żaden inny facet nie jest mi potrzebny. Ten jeden wystarczy. - stuknął się z nim literatkami.

Drow zanim opróżnił swój kieliszek, odczekał chwilkę przyglądając się zaklinaczowi z uwagą. Kąciki jego ust delikatnie uniosły się ku górze. Jednak nie odpowiedział, uznał że wpierw należy się napić, zanim zabierze głos. Gdy opróżnił swój kieliszek odstawił go na stół i powiedział.
-Czy ona w ogóle wie że ją masz?- Zapytał nie mogąc stłamsić wyraźniejszego uśmieszku. Wódka robiła powoli swoje, a po niej drow zawsze nabierał lepszego humorku i ciężko było mu powstrzymać uśmiech.

Kellen parsknął.
- Czy gdyby o tym nie wiedziała, to łaziła by za mną wszędzie i słuchała jak wierny pies? Kobieta musi wiedzieć, gdzie jest jej miejsce w szeregu. Poluzujesz jej smycz, a ugryzie cię w rękę. - zaklinacz narzucił niezłe tempo i polewał dalej.

Dłoń drowa zacisnęła się dość mocno w pięść po słowach Zaklinacza. Twarz jednak nie zmieniła ani na chwilę wyrazu. Wciąż z tym samym uśmieszkiem przyglądał mu się uważnie. Gdy tylko zaklinacz skończył polewać Drow sięgnął po kieliszek i opróżnił go do dna po czym powiedział.
-Pewnie masz rację...- Tutaj zrobił znów krótką pauzę po czym kontynuował.
-A jak długo jesteście ze sobą?- Dodał po chwili.

-Miała dziesięć lat jak moi rodzice ją przygarnęli. Teraz ma pięćdziesiąt, więc rachunek jest łatwy, czyż nie? - Kellen mówił z dziwnym tonem w głosie. Uśmiechał się przy tym jakoś inaczej. - Jesteśmy przyrodnim rodzeństwem, a łączą nas tylko interesy i łóżko. Czyż to nie piękne?

Drow zatoczył kieliszkiem po stole, dając delikatnie do zrozumienia że przydałoby się go napełnić. Wciąż wpatrywał się w niego z tym samym, teraz już odrobinkę sztucznym wyrazem twarzy. Nie doczekawszy się reakcji zaklinacza sam sięgnął po butelkę i rozlał pełne kielonki. Po czym powiedział.
-Każdy z nas zapewne ma inne wizje piękna zaklinaczu.- Ton głosu drowa był spokojny i wyzbyty z emocji, jak zwykle zresztą.

- Zapewne, choć ta wizja się zmienia z ilością wypitego alkoholu, czyż nie, towarzyszu? - stuknął się z psiowojownikiem i przechylił do dna. - Długo tutaj już siedzisz? Znaczy na powierzchni?

Drow również wychylił kieliszek do dna, po czym spojrzał na Zaklinacza marszcząc lekko brwi.
-Jakiś czas...- Powiedział wymijająco i rozlał kolejną kolejkę, jakby w ten sposób chcąc odejść od tego tematu.
-A Wy od jak dawna podróżujecie razem?- Spytał by już całkiem zmienić temat.

-Jakiś czas. - zawtórował mu Kellen. - Z Kayą od dawna i w różnych okolicznościach, z resztą od kilku dni. Zamierzałeś robić coś konkretnego ze sobą, zanim się nie pojawiliśmy? Miałeś jakieś plany? - wychylił. Wódka zaczynała działać błogo rozluźniając atmosferę. "Coś się dużo wypytuje o Kayę, pewnie też mu wpadła w oko, jak tej kupie mięcha, Zaranowi", pomyślał zaklinacz wykładając swe myśli idealnie na talerzu dla psychowojownika.

Drow jedynie uśmiechnął się, po usłyszeniu myśli zaklinacza. Wzroku nie spuścił z niego nawet na chwilę. Sięgnął po swój kieliszek i również opróżnił go do dna, jednocześnie rozlewając następną kolejkę.
-Rozmyślałem nad opuszczeniem Cormyru, lub ewentualnym wytropieniem moich ówczesnych towarzyszy. Po rozmowie z nimi zdecycdowałbym co dalej. Na szczęście lub nie, pojawiliście się wy. Więc ta kwestia rozwiązała się samoistnie.- Powiedział po czym wypił kolejny kieliszek. Mimo że czuł działanie alkoholu, z pewnością trunek działał na niego słabiej niż na zaklinacza którego umysł nie był aż tak wytrenowany.
-A wy macie zamiar robić coś dalej po tej wyprawie?- Zagadnął z zaciekawieniem.

-Znając życie, Kaya pewnie znowu będzie chciała gdzieś zwiać... Ma w tym wprawę. Na nieszczęście dla niej zawsze ją znajduję. - rzucił Kellen wypijając kolejną kolejkę. Alkohol czuł już dobrze w oczach i na skórze, która zrobiła się gorąca. Zaczynał też mieć ochotę i zastanawiał się, czy Kaya mu otworzy. - No, to chyba kończymy, nie? Obowiązki mnie wzywają... Znaczy, Kaya. Miło było się napić.

Drow nie odpowiedział już ani słowem. Skinął jedynie głową zaklinaczowi pozwalając mu oddalić się do pokoju Kayi. Sam zaś wlał sobie ostatniego kielonka i wypił go, resztki wlewając do kominka w którym odrazu ogień się rozbestwił. Nie wiedział ile czasu minęło, wpatrywanie się w kominek wyraźnie go odprężało. Kiedy oderwał w końcu zmęczone już oczy od paleniska, które powoli już wygasało rozejrzał się po karczmie. Było prawie pusto nie licząc karczmarza i innych osób z personelu oraz reszty drużyny. Uznał że należy udać się na poddasze do swego pokoju by w ciszy poćwiczyć przed następnym dniem a potem oddać się medytacji. Jak pomyślał tak zrobił, na blat stołu ułożył kilka monet by zapłacić za nowe obuwie oraz wino które wypił po czym wstał i zaczął iść w stronę poddasza. Gdy wspiął się na piętro zatrzymał się obok drzwi kochanków, słysząc ich nocne igraszki. Uśmiechnął się dość tajemniczo po czym ruszył w stronę swojego pokoju. Gdy dotarł na samą górę i zamknął w końcu drzwi rozejrzał się dla pewności czy wszystko jest na miejscu. Ten nawyk nie często okazywał się przydatny ale dla takiego gościa jak on wydawał się niezbędny do przeżycia. Korzystając z okazji jaką dawała mu zabawiająca się parka, dość głośno okazując swoją miłość, rozpoczął trening nie bojąc się że ktokolwiek przez to się zbudzi. Zaczął od wymierzania w powietrzu cięć swym półtoraręcznym mieczem, potem przeszedł do bardziej zaawansowanych kombinacji a skończył na akrobatycznych wyczynach oddając się z pasją temu co kochał najbardziej. Kiedy skończył, opadł na swoją pryczę cały spocony. Sięgnął po jedną z koszul i otarł nią pot z czoła. Tego było mu trzeba, po tak długiej rozłące z mieczem. Kiedy w końcu odsapnął podniósł się z pryczy i podszedł na środek pokoju, gdzie rozłożony był jego dywanik do medytacji. Ułożył przed sobą miecz półtoraręczny i usiadł na wprost okna. Rozpalił małe kadzidełko i zamknął oczy oddając się medytacji.

***

Kiedy dotarły do niego owe przeraźliwe piski z zewnątrz, zerwał się na nogi i chwycił swój miecz. Podbiegł do drzwi i włożył pospiesznie nową parę butów którą dostarczył mu karczmarz. Następnie otworzył drzwi z hukiem i pognał ile sił w nogach na dwór zapominając o zamknięciu swego pokoju.

***

W przeciwieństwie do Onyksa Cisza nie opuścił broni. Przypatrując się kobiecie wciąż pozostawał na odległość długości swego ostrza. Takie zmory jak ta widywał często, zaś nie często okazywały się być wciąż ludźmi. Spróbował zajrzeć w głąb jej umysłu chcąc zobaczyć co jej się stało, a przede wszystkim upewnić czy wciąż jest człowiekiem. Jednak kiedy zajrzał w głąb jej myśli skrzywił się ze zrezygnowaniem.
-Czemu wy zawsze musicie mieć taki mętlik w głowach przed obliczem strachu!- Powiedział lekko poirytowany bardziej do siebie niż do innych jednak każdy mógł to usłyszeć. Spojrzał w stronę Kellena po czym powiedział
-Ja idę z nimi, chcę akcji... a nie pilnowania bezużytecznych histeryczek.- Zdecydowanie nie lubił sytuacji w których napotykał na umysł tak zagmatwany iż nie dało się z niego czytać. Odwrócił się i ruszył za dwójką by wesprzeć ich w boju w razie problemów. Zresztą nie ufał im na tyle by pozwolić spartolić tak owocnie zapowiadającą się noc, a mając wszystko na oku mógł być pewny że nic nie wymknie się spod kontroli, w końcu swoim umiejętnościom ufał bardziej.
Zobacz profil autora
MrZeth
Prince of Darkness
Prince of Darkness



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 511
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: diabły uciekają (Wrocław)

PostWysłany: Pią 1:18, 06 Lis 2009     Temat postu:



Zaran, Kaya i Cisza:

Zaran skinął głową w milczeniu. Schylił się i powiedział coś do Katii. Mała się skrzywiła, ale potaknęła. Zaran westchnął i wstał.
- Idziemy - mruknął do Kayi. - Jakoś wątpię byśmy coś znaleźli - mruknął, gdy się nieco oddalili.
- Zapewne nic, ale lepiej iść niż rozmawiać z tą bandą widłodzierżców - odpowiedziała czarnowłosa, uśmiechając się krzywo. Kiedy wyszli z chaty, szybko skierowała się w bok, przeklinając zimę i śnieg.
- Hm... widłodzierżcy czy co tam.. chłopi. Wolałbym porozmawiać z jakimś orkiem za pomocą topora niż z nimi-normalnie - mruknął wojownik. Mówił dość cicho.
- Kaya mam pytanie. Zwykłą ciekawość, wiec nie odczytaj tego jako złośliwości - rzucił.
Kobieta zatrzymała się na chwilę i spojrzała na niego zaciekawiona. Przez chwilę wpatrywała mu się w oczy, jakby chcąc coś z nich wyczytać, w końcu jednak wzruszyła ramionami.
- Dobra, wal śmiało. Najwyżej nie odpowiem, jeśli mi się pytanie nie spodoba. Zgoda?
- Jasne
- mruknął wojownik. - Czemu cenisz pieniądze ponad swoja godność? - zapytał.
- Słucham? - zapytała kobieta, ruszając. - Ponad własną godność? Masz mnie za dziwkę, czy tak? - zapytała, ale zamiast chwycić za sztylet, schyliła się i ulepiła śnieżkę.
Zaran się uśmiechnął.
- Blisko, za kobietę, która idzie do łóżka z gościem, który nią pomiata, żeby nie powiedzieć nic gorszego, a usprawiedliwia to oszczędnością - powiedział Zaran.
Jego uśmiech szybko zniknął pod śnieżką, którą oberwał w twarz. Kobieta roześmiała się.
- Kellen już dawno by gryzł piach, gdyby nie fakt, że jest moim bratem - odpowiedziała, ale szybko dodała: - Przyrodnim. Do dziś przeklinam dzień, kiedy jego rodzice mnie wzięli pod swój dach i chyba wiesz, o czym mówię.
- Brat przyrodni...
- Zaran otarł śnieg z twarzy i westchnął.
- ...sadzę, że rozumiem, o czym mówisz, ale nie widzę związku. Niech sobie będzie i pieprzonym arcykapłanem świątyni rozpusty, królem wojowników czy Mistrzem Magii. Cieć pozostanie cieciem. Znam osobę, która na twoim miejscu wcale nie ograniczyłaby się do gróźb tylko ucięła mu "interes" przy pierwszej oznace braku szacunku. Nieco ciebie przypominała. Też lubiła sztylety, była nieco bardziej przyjazna dla otoczenia... i nie chciałbym być jej facetem - wojownik się uśmiechnął. - Owijała sobie ich wokół palca...
- Chciałabym mu urwać łeb i nasrać do szyi, ale tak naprawdę...
- Kaya chwilę jakby się zawahała. Westchnęła i nie wiedziała, czy chce się przed kimś otwierać. - Nieważne, mam swoje powody. I tylko nie myśl, że kocham tego głupka czy coś, jeszcze jakieś resztki gustu i rozsądku mi zostały.
Zaran westchnął.
- Nie jesteś w stanie. Masz techniczną możliwość, ale nie jesteś w stanie. Nie wiem czy zgadłem czy nie, nie odpowiadaj jak nie chcesz... ale mam sugestię. Nie obrzucaj go masą obelg i wyzwisk, bo to nic nie da. On ma absolutną pewność i przeświadczenie, że nieważne co zrobi jednego dnia i tak przyjdzie do ciebie w nocy po seks i ty mu go dasz - wzruszył ramionami.
- Ty również nie zrozum mnie źle, Kellen jest naprawdę dobry - powiedziała, uśmiechając się jakby na siłę. - Poza tym teraz mamy Drowa w drużynie, a wątpię, by nawet mój brat był na tyle szalony, by JEMU podskoczyć - dodała, puszczając oczko do mężczyzny.
Zaran westchnął.
- Trzeba być ostrożnym, dodatkowo gość potrafi czytać myśli, więc raczej to stanowi problem - stwierdził. - A o do Kellena to każdy ocenia w swoim własnym zakresie. Moje zdanie na jego temat już chyba znasz, nie? W końcu jesteś kobietą. Intuicję masz... - spojrzał na nią, uśmiechając się półgębkiem.
- Oj, Zaran, przebywanie z idiotą nie czyni cię nim - odpowiedziała. - A teraz może się ruszmy, bo już mi sutki twardnieją od tego zimna... - mruknęła niepocieszona.
Wojownik westchnął ciężko.
- Mogę cię ponieść to ci się ogrzeją od mojego futra - mruknął Zaran. - Ale masz być podwójnie ostrożna
- Dziękuję, bardzo chętnie skorzystam
- odpowiedziała Kaya, uśmiechając się jakby nieco cieplej i przyjaźniej do niego.
- Nie martw się, potrafię mieć uszy i oczy dookoła głowy, taki mam zawód.
- Dobra
- mruknął Zaran. - Mogę zadać kolejne dość bezpośrednie pytanie? - zapytał, biorąc kobietę na plecy.
- Oczywiście, możesz pytać. Jakoś rozmowa z tobą jest dziwnie odprężająca, Zaranie - stwierdziła, wtulając się policzkiem w futro. To był dobry pomysł, powoli zaczynało jej się robić ciepło. Sama przed sobą przyznała, że zaczynało jej się podobać towarzystwo rosłego wojownika, który był taki spokojny i opanowany. Nie to co ten rozpieszczony i rozpuszczony Kellen.
- Hm, nie masz chyba za dużo przyjaciół, co? - zapytał Zaran. - Masz na świecie kogoś, kogo mogłabyś nazwać przyjacielem?
- Nie. Jest tylko Kellen, ale to raczej...
- kobieta zastanowiła się chwilę - Wspólnik w interesach. Czemu pytasz?
Zaran zaśmiał się cicho.
- Oj sądzę, że wielu mężczyzn chciałoby być twoimi wspólnikami w interesach - uśmiechnął się, oglądając się przez ramię. - Z reguły jeśli nie podaje powodu oznacza to ze z ciekawości - wyjaśnił wojownik.
- To nie jest typowa cecha wojownika, ale... czasem po prostu lubię wiedzieć. Czy wiesz, że ludzie, czy nieludzie potrzebują w swoim życiu mieć przyjaciół? Kogoś, kto na sam widok twarzy, lub dźwięk głosu się uśmiechnie. To daje komfort wewnętrzny. Możliwość odezwania się do kogoś, fakt, że ciebie wysłucha chociażby, kiwając głową. Ponoć ma to jakiś wydźwięk na rozwoju emocjonalnym, czy coś... - wojownik zamilkł na chwilę. - ...ale nie będę cię nudził. Ogrzałaś się trochę?
Przez chwilę się zastanawiała nad jego słowami.
- Już mi trochę cieplej. Jeśli ci za ciężko, to zaraz zejdę - wyprostowała się nieznacznie i pochyliła do przodu, jakby zaglądając mu przez ramię.
- Powiedz, ty masz przyjaciół? I czemu nie jesteś w domu z żoną? Jeśli mogę zapytać, oczywiście.
- Jesteś lekka, ale wyglądamy idiotycznie
- powiedział Zaran, uśmiechając się.
- Niech Kellan ci kupi porządne futro. Dociśnij go, zasłużył sobie... Hm co od przyjaciół... tak, mam paru przyjaciół. Wędrowałem z nimi parę lat po całym Faerunie. Piękne czasy, aż się łezka w oku kręci, więc nie będę nic mówił - jesteśmy na mrozie. A co do żony... - wojownik westchnął ciężko. - Noo chyba nie chcesz zobaczyć jak taki golem jak ja płacze, co? - uśmiechnął się do niej przez ramię. - Opowiem ci, ale innym razem, hm?
- Rozumiem, możesz w ogóle nic nie mówić. Każdy kiedyś traci bliską bądź bliskie osoby, na różny sposób
- odpowiedziała cicho i nadzwyczaj delikatnie. - Właśnie mi wpadło coś do głowy! - Zeskoczyła mu z pleców i z gracją kota wylądowała na śniegu.
- Zostańmy przyjaciółmi. Jeśli zechcesz, mogę uczyć twoją córkę walki, skradania się i tego wszystkiego, co jej się przyda w twoim towarzystwie, byś mógł być o nią spokojny - zaproponowała.
Zaran się uśmiechnął.
- Hm, dobra myśl - stwierdził. - A co do szkolenia - zapytaj Katii. Ja jestem o nią zawsze spokojny. Ta mała ma na prawdę dużą dawkę zdrowego rozsądku. Prawdopodobnie cię zaskoczy nie raz - powiedział. W jego głosie nie czuć było dumy ojca. Widać ją było w oczach.
- Opowiem ci o Annie, ale tak jak powiedziałem - później - zapewnił wojownik. - Skończmy obchód i wracajmy. Moja mała dama nie czuje się specjalnie komfortowo w otoczeniu tych drowa i półdrowa i wcale się jej nie dziwię - stwierdził wojownik już poważniejąc. - A i mam sugestie co do szkolenia Katii. Cierpliwie, bez krzyków i tym podobnych. Ona chętnie się uczy nowych rzeczy, ale "na miękko" - powiedział Zaran. - Taka jest
- Jasne, wracajmy, i tak nic tutaj nie ma
- kobieta przytaknęła. - Anna, ładne imię. Lepsze od Gayi - dodała i bynajmniej się nie pomyliła, a w każdym razie nic na to nie wskazywało.
- Jestem pewna, że Drow jest niegroźny. I nie martw się, ja nie jestem typem tyrana, a po tylu latach obcowania z Kellenem nauczyłam się cierpliwości - puściła mu oczko.
Zaran się uśmiechnął, podszedł bliżej kobiety, stuknął ją delikatnie palcem w nos.
- Wyciągnij od niego kasę na futro - przypomniał i uśmiechnął się jeszcze na chwilę. Potem się rozejrzał. - No wracajmy, ale inną trasą - powiedział. - Ostrożności nigdy za wiele.
- A tak w ogóle to od wiochy mamy ogon
- wtrąciła jeszcze Kaya. - Nie lubię, jak ktoś podsłuchuje... czy to słowa wypowiedziane, czy myśli, a ty? - zapytała, sugerując od razu obecność Ciszy.
Zaran zatrzymał się i potarł palcami brwi.
- Mój ciemnoskóry przyjacielu, racz się pokazać i następnym razem towarzyszyć nam otwarcie, dobrze? - mruknął, wzdychając ciężko. - W końcu mamy należeć do jednej ekipy, podsłuchiwanie w stronach z których pochodzę to oznaka zupełnego braku szacunku dla cudzych spraw
Drow znajdował się zaledwie kilka stóp za nimi, nie skradał się ani też nie próbował ukryć swojej obecności. Po prostu widząc iż rozmawiają ze sobą podróżował w ciszy, bacznie obserwując otoczenie, dlatego zdziwiło go że Ci nie zdawali sobie sprawy z jego obecności tuż za nimi.
- Nie moja to wina że w ogóle nie pilnujecie pleców - Powiedział wciąż rozglądając się uważnie na boki. Co chwilę jednak spoglądał przed siebie by zorientować się czy oni również panują nad sytuacją.
- Ciszo, nie doceniasz mnie - stwierdziła Kaya, uśmiechając się do niego nieznacznie.
Drow uśmiechnął się pod nosem. Szedł spokojnie wolnym krokiem. Starał się wyczulić na wszelakie bodźce docierające do niego z otoczenia jednak ta dwójka najwyraźniej obrała sobie za cel odwrócić jego uwagę. Zaczynał się zastanawiać czy słusznym rozwiązaniem było pójście za nimi zamiast wyruszenie w przeciwnym kierunku i w skupieniu patrolowanie okolicy.
- Doceniam tych którzy pokażą na co ich stać, a teraz wybaczcie że zamilknę, w przeciwieństwie do was, gołąbeczki, wolę mieć oczy dookoła głowy - Powiedział z lekkim rozbawieniem znów starając się skupić na tym co działo się w około.
- "Gołąbeczki?" - Kaya mało nie parsknęła śmiechem. - Dobre... To niemal jak nazwać mnie przyzwoitką Kellena -
Zaran zaś uśmiechnął się krzywo. Określenie "gołabek" pasowało do niego mniej więcej w takim samym stopniu jak "przytulanka" do szafy pancernej.
Skinęła mu głową i wykonała gest dłonią, że może się rozdzielą. Wskazała, że sama pójdzie prosto, a oni niech idą bardziej na boki, zrobią kółko i wrócą. Zaran potwierdził i czekali tylko na reakcję Drowa.
On bez słowa odzewu poszedł w kierunku który zasugerowała Kaya. Nie lubił zbędnego marnowania czasu, zdecydowanie wolał działać.
Zobacz profil autora
Plomiennoluski




Dołączył: 02 Paź 2009
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 10:22, 06 Lis 2009     Temat postu:



Onyks

To że drow był zajęty zupełnie czym innym całkowicie mu odpowiadało, nie podobała mu się perspektywa przebywania w obecności kogoś, kto mógłby podsłuchiwać jego myśli, zazwyczaj wyrażał je jasno, co nie zmieniało niczego. Po szybkim przekąszeniu czegoś i wypiciu paru solidnych łyków prosto z gąsiorka okowity, którą postawił przed nim osobno karczmarz ruszył na górę. Nie był aż tak wymrożony jak cała reszta, może to przez fakt że w jego rodzinnych stronach obecna pogoda mogłaby uchodzić za lekki przymrozek, to że kamień zazwyczaj nie czuje aż tak bardzo temperatury, czy zwyczajnie fakt że zamiast ładnych fatałaszków poza zbroją nosił ciepłe pantalony i chodził ciepło ubrany. W pokoju spokojnie zaczął zdejmować swoją zbroję, rzadko robił to w miejscach publicznych, bez niej czuł się nieco nagi. Poza tym taka ilość metalu zwyczajnie go uspokajała, tak samo jak klejnoty, skały i tym podobne, zresztą jak każdą istotę złożoną w sporej mierze z esencji żywiołu. Po krótkich wieczornych modlitwach sprawdził czy łóżko wytrzyma jego ciężar. Zadowolony z inspekcji, mimo że musiał przy okazji przegonić kilka pająków, zakopał się w koce i zasnął w ekspresowym tempie.


Obudziły go wrzaski dochodzące z niedaleka jak i rumor zrywających się na nogi pozostałych towarzyszy. Kapłan westchnął lekko, zauważył że od paru dni najzwyczajniej okolica w której miał okazję przebywać była raczej niegościnna. W miarę szybko zarzucił na siebie swoją puszkę, na tyle na ile to możliwe z taką stertą żelastwa i po dłuższej chwili zszedł na dół. Krótkie poszukiwania ujawniły źródło hałasu i przerażoną kobietę. Odsunął się od szafy zanim połamała sobie paznokcie i ręce na jego zbroi, ewidentnie była w szoku, zwykle nawet rozhisteryzowane kobiety były w stanie dostrzec bezużyteczność okładania gołymi rękoma kogoś zakutego w stal od stóp po czubek głowy.
- Może ją dobiję? - propozycja Kay lekko zagotowała mu krew.
- Sama się dobij. - mruknął w odpowiedzi ale wątpił żeby ktokolwiek to usłyszał. Kiedy on myślał jak uspokoić kobietę i brał poprawkę na tłum z pochodniami, reszta doszła do w miarę sensownych rozwiązań. Najbardziej krwiożercze jednostki poszły na poszukiwanie jakichś tropów, co pozwalało żywić nadzieje że uda się opanować panikę kobiety. Kiedy tylko połowa wyszła na zwiad, pochylił się nad Katią, wyglądało na to że musiał się odwołać do bezczelnych sztuczek i grania na ludzkim instynkcie macierzyńskim.
Katia, spróbuj ją uspokoić, podejdź do niej jako mała przestraszona dziewczynka, wiesz te słodkie niewinne oczka i tak dalej, tylko nie przesadzaj z seplenieniem za bardzo, a ja dopilnuję żeby karczmarz wysupłał z zimowych zapasów jakiś plaster miodu, co Ty na to? - Mrugnął do dziewczynki i nie czekając do końca na reakcje zwrócił się do pozostałej dwójki.
- Dergo, jeśli możesz przypilnuj Kati, choć pewnie sama by umiała o siebie zadbać, jeśli uda wam się coś z niej wyciągnąć to dobrze, tylko ostrożnie jak z jajkiem, musimy wiedzieć co to było ale nie chcemy jej zepsuć. Potem możecie sprawdzić co z Erenem, w noc jak ta zostawianie kogoś samego nie jest za mądre. - w międzyczasie ręka Onyksa natrafiła wcale nieprzypadkowo na ramie Kellena.
- No a ty złotousty pójdziesz ze mną, jeśli moja wersja dyplomacji zawiedzie to liczę że na coś wpadniesz. - nie czekając za bardzo potwierdzenia od czarownika pociągnął go ze sobą, w sumie i tak mówił wcześniej że ma zamiar rozgadać się z wieśniakami ale wolał że by ten śliski jak wąż czarownik nigdzie nie zniknął.


Kiedy stanął naprzeciwko tłumu wieśniaków przywołał na pomoc swoje umiejętności, które wykorzystywał najczęściej przy prawieniu kazań. Choć zawsze mu powtarzali że jego sposoby ich przekazywania były czasem kontrowersyjne. Nic dziwnego, dwumetrowy zakuty w zbroję kapłan z ogromnym młotem na ramieniu, nie jest zazwyczaj tym co spodziewa się spotkać tłum nieco przerażonych wieśniaków.
No dobra zacznijmy od początku! Widzę tu klasyczny tłum na ogry, tak widły są, tłum jest, pochodnie są, rozumu brak, zdecydowanie tłum na ogry! - huknął genasi. - Kto tu ma trochę oleju w głowie albo jest starszym wioski i wie że młode siuśki go posłuchają? - nie był pewien czy to że na przód został wypchnięty staruszek było reakcją obronną tłumu, czy po prostu byli zbyt zdumieni surrealizmem sytuacji żeby zaprotestować lub podjąć jakieś sensowne działania.
- No dobrze, ponoć macie tu problemy jakieś, jak sami zobaczyliśmy na własne oczy nie wygląda to ciekawie, chociaż nie wiem co to jest, ale zakrwawione kobiety wrzeszczące po nocach nieco przeszkadzają w spaniu więc powiedzmy że chwilowo to też mój problem. Więc jeśli macie tu problemy to czemu do stu demonów nie macie chociaż porządnej palisady wokół wioski albo nie śpicie w większych skupiskach niż pojedyncze rodziny, na miłość Pana Ziemi, rozumu nie macie czy jak? - kontynuował już nieco ciszej tyradę kapłan.
- Panie, palisady to my nigdy nie mieli, a przynajmniej jo nie pamintom żeby była. - siwy staruszek podrapał się po głowie.
- No dobra, to teraz bądź łaskaw dokładnie wyjaśnić co to za problemy macie, w międzyczasie przestańcie zadeptywać ślady jak idioci, i znajdźcie mi jakieś psy z dobrymi nosami, wątpię żeby udało się coś teraz znaleźć, ale przynajmniej będzie to jakieś sensowne działanie a nie bieganie po omacku z widłami w rękach, może przynajmniej obędzie się bez przypadkowych powideł. No to opowiadajcie co i jak. - Onyks czekał spokojnie na odpowiedź dziadka ale w każdej chwili był gotów zacząć trenować grę, której podstawy zaczął wymyślać podczas potyczki z gnolami gdyby wieśniakom coś odbiło.
Zobacz profil autora
Serge
Kronikarz



Dołączył: 04 Lip 2008
Posty: 178
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 17:44, 06 Lis 2009     Temat postu:


Kaya, Zaran, Cisza

Wyszliście z domu, obierając kierunek w prawo. Zmierzając cichą ulicą, rozmawialiście o różnych sprawach, Cisza natomiast trzymał się z tyłu. W końcu po kilku chwilach skierowaliście się za dom, a waszą uwagę zwróciły ślady krwi wymalowane szerokim szlaczkiem na białym, skrzypiącym pod nogami śniegu.



Przyspieszyliście kroku i po chwili znaleźliście źródło tych śladów.



Brutalnie rozszarpane ciało leżało na podwórku za domem. Trup mężczyzny wyglądał jakby poturbowała go jakaś dzika bestia. Od leżących po środku szczątków, poprzez całe podwórko, aż do samych drzwi od stodoły, wiódł szlak poszarpanych skrawków ubrania. Rany były naprawdę głębokie - co najmniej na kilka cali, zadane najwyraźniej pazurami. Ciało było na wpół zjedzone. Mimo, że byliście obyci ze śmiercią i nieraz widzieliście podobne rzeczy, teraz zrobiło się wam po prostu niedobrze. Cokolwiek to było, najzwyczajniej zmasakrowało tego człowieka!

[Krótki przerywnik dla Ouzi, Zeta i Haszamana. Enjoy! Very Happy]
Zobacz profil autora
Ouzaru
Blind Guardian



Dołączył: 12 Kwi 2006
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dunbar, Szkocja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:24, 06 Lis 2009     Temat postu:



Kaya & Cisza

Na widok rozszarpanych zwłok, Kaya skryła twarz w ramionach Zarana, wtulając się w niego z całych sił. Zmasakrowane ciało nie było dla niej niczym nowym, ale i tak żołądek podszedł kobiecie do gardła.
"Niektóre moje ofiary wyglądały gorzej, kiedy z nimi kończyłam" - pomyślała półelfka, ale szybko się zreflektowała.
- Ciszo? - zwróciła się do Drowa, by odwrócić jego uwagę od swoich myśli. - Wyczuwasz coś może? Istotę, która mogła to zrobić?

Drow jak zwykle zachował kamienny wyraz twarzy, mimo że zmasakrowane zwłoki zrobiły na nim wrażenie, był przyzwyczajony do różnych rzeczy. Smród jaki od nich bił zdecydowanie drażnił jednak to nie wystarczyło aby wywołać u niego odruchy wymiotne.
- Nie, nic nie czuję. Wszystko przez tą rozhisteryzowaną kobietę która ściąga na siebie za bardzo moją uwagę... Mimo że okolica wydaje się bezpieczna, sam nie zaufałbym teraz moim zmysłom.- Powiedział Drow rzeczowym tonem spoglądając na Kayę.

- Powinnam była jednak ją dobić - mruknęła, wzdychając ciężko. - Proponuję to - wskazała na zwłoki - zostawić, najwyżej trochę odciągnąć w las, żeby żadna zwierzyna nie przylazła do tego. Nie ma co zabierać tego ścierwa ze sobą, zapewne to ktoś bliski tej histeryczce, a taki widok musiałby być dla niej nie za przyjemny - stwierdziła, jakby sama wiedziała coś na ten temat. Choć nie chciała, w jej głowie pojawił się obraz zmasakrowanego ciała matki, zabitej przez...
"NIE!" - Kaya opamiętała się i oczyściła myśli z wszelkich obrazów. Nie miała zamiaru się z niczym zdradzać przy psioniku.

Ciemnoskóry jedynie westchnął na słowa o dobiciu, sam mimo wszystko w tym momencie zgadzał się z Kayą. Jego ta kobieta denerwowała wyjątkowo, zwłaszcza że nie mógł przez nią skupić swych zmysłów.
- Słuszna uwaga, też bym te zwłoki usu... - Zamilkł słysząc wyraziste myśli Kayi. Nie chcąc jednak jej urazić, odwrócił wzrok jednocześnie starając się samemu nie wyłapywać tych szczegółów.
- Myślę że powinniśmy wracać i powiedzieć o naszym znalezisku reszcie, może w wiosce wydarzyło się coś jeszcze odkąd wyszliśmy - powiedział, po czym podszedł do zwłok i zaczął je taszczyć w stronę lasu. Gdy skończył wyprostował się i spojrzał po twarzach towarzyszy chcąc wyłapać ich reakcje, jednak nic nie skomentował i ruszył w stronę wioski.

- No to wracajmy - zawtórowała Kaya, nogą zagrzebując ślady krwi w śniegu. - Już i tak sutki mi stwardniały od tego mrozu i chętnie bym je ogrzała - mruknęła.
Zamyśliła się trochę nad tym, co się działo w tej wiosce, jednak wolała wrócić już do łózka. Ciepła pościel była o wiele bardziej zachęcająca od trupów. Zimnych, dodajmy.

Drow uśmiechnął się pod nosem na wieść o jej twardniejących sutkach, zamiast jedynie pomyśleć komentarz, wypowiedział go przez przypadek na głos.
- A ja myślałem, że to na mój widok... - Po czym nie zdając sobie sprawy z tego, co zrobił, ruszył przed siebie, kierując się do wioski.

- To też - odpowiedziała mu Kaya, śmiejąc się. Klepnęła Zarana w plecy i razem ruszyli w stronę wioski. - Myślałam - zagadała cicho do wojownika - że ten psion to jakiś sztywniak, ale na szczęście nie. Pasuje do naszej drużyny.
- Ach! Ciszo! - zawołała jeszcze do Drowa. - Bądź tak łaskaw i nie pij więcej z Kellenem, jemu zawsze odbija, jak się wstawi i robi się... nieobliczalny. Nie chcę mieć go więcej na głowie, ok?

Cisza aż pokręcił głową z rozbawienia, kąciki jego ust momentalnie uniosły się ku górze, on sam zaś cieszył się, że idzie przodem i nie daje im możliwości ujrzenia satysfakcji na twarzy. Kiedy Kaya wspomniała o piciu wódki, parsknął cicho i powiedział dość obojętnym tonem.
- Wybacz, jednak ja nie dołączyłem do tej drużyny ani by być jego nianią ani też by wieczorami siedzieć o suchym pysku nie mając się z kim napić. - Ukradkowe spojrzenie rzucił im przez ramię jednak za chwilę znów rozglądał się uważnie na boki.

- To następnym razem spij go tak, by przespał resztę nocy pod stołem - wzruszyła ramionami. Miała dosyć wizyt podpitego półdrowa. Ostatnia kłótnia ciągle jej chodziła po głowie, a nogi nadal bolały po tym, jak ją zjechał w nocy. Skrzywiła się na samo wspomnienie tego i przyspieszyła kroku.

Drow lekko zmarszczył brwi, nie odpowiedział od razu, chwilę milczał a gdy już przemówił jego głos nie był tak bezbarwny jak zwykle, tym razem sugerował lekką irytację.
- Nie lubię, jak ludzie wysługują się mną w sprawach, które mogą rozwiązać sami. - Zrobił krótką przerwę, po czym kontynuował.
- Jeśli nie odpowiada ci jego postępowanie, to kopnij go w dupę i każ spierdalać, a mi nie mów proszę co mam robić. - Drow sam przyspieszył kroku, nie chcąc się z nią zrównać, starał się też nie dostrzegać jej myśli o owej upojnej nocy.

"Kolejny mądry się znalazł. Barany. Potraficie się tylko wymądrzać, ale żaden z was tak naprawdę go nie zna i nie wie, do czego jest zdolny. Ale w porządku, to zawsze mi się obrywa, więc nie ma sprawy. Gdyby to było takie łatwe, jak wam się wydaje, to przecież bym nikogo nie prosiła o pomoc ani nic z tych rzeczy. Barany."
- Masz rację, wybacz - odpowiedziała dość niechętnie.
Przez myśli kobiety przewinął się z tuzin sytuacji, kiedy dostawała po twarzy i nie tylko za samo powiedzenie Kellenowi "nie". Nie raz siłą pokazywał, kto tak naprawdę jest góra i - nie chcąc zrobić mu krzywdy - nie mogła się skutecznie przed tym bronić. Trwało to praktycznie od dzieciństwa i miała serdecznie dosyć. Jednak ilekroć go gdzieś zostawiała, to zawsze bezbłędnie do niej trafiał, zupełnie jakby potrafił ją wyczuć na odległość. A może tak było?

Kiedy myśli kobiety dotarły do Drowa na jego twarzy zakwitł wyraz obrzydzenia, zwyczajnie się nią brzydził i przestał kompletnie ją rozumieć. Być może dlatego, że sam nie potrafił w ten sposób myśleć, nie umiał zaakceptować jak inni tak myślą. Chwilę milczał po czym odpowiedział kobiecie w myślach, tak by tylko Ona to słyszała.
"Jesteś słaba, i dopóki taka pozostaniesz u mnie nie masz co szukać wsparcia." Zrobił krótką przerwę jakby rozmyślając co powiedzieć dalej po czym kontynuował.
"Ja za coś takiego na twoim miejscu pozbawiłbym go jaj żeby poczuł gdzie jego miejsce." Kiedy skończył, przyspieszył kroku dając tym samym do zrozumienia kobiecie że to koniec rozmowy, o ile szperanie w cudzych myślach można było nazwać rozmową. Po chwili jednak nie czuł się winnym w końcu sama serwowała mu wszystko jak na tacy.

Nie odpowiedziała, ani nawet nic nie pomyślała. Wpatrując się przed siebie, ruszyła w kierunku reszty.
Zobacz profil autora
WinterWolf




Dołączył: 05 Lip 2006
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ze 113-tej warstwy Otchłani
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:33, 06 Lis 2009     Temat postu:



Katia

A tak dobrze jej się spało... Tak było jej ciepło i miło po całym tym szalonym dniu kręcenia się po zamarzniętej na kość okolicy... Ale nieee... Wpierw hałasy w pokoju obok, a teraz jeszcze to. Katia zerwała się ze swojego łóżka i żeby nie zmarznąć za bardzo natychmiast założyła buty i ciepłe ubrania. Nie chciała zbyt szybko wytracić tego ciepła, które udało jej się zgromadzić w nagrzanym łóżku. Klęła cicho pod nosem, tak by ojciec jej nie słyszał. Zeszła ze wszystkimi na dół, a potem poszła razem z nimi szukać źródła hałasu. Dłoń cały czas miała swoim długim nożu, gotowa go użyć w samoobronie.

Widok znalezionej w szafie kobiety nieco wstrząsnął małą. Jeszcze nie zdarzyło jej się widzieć ludzi w takim stanie umysłowym. Zdecydowała, że najrozsądniej będzie trzymać się nieco na uboczu... Skrzywiła się, gdy usłyszała Kayę. Czy ta kobieta nie ma za grosz empatii? Cóż... Może nigdy nie doświadczyła takiej straty i biedy jak Katia. W końcu mała dobrze pamiętała co się działo po śmierci matki. Prawdopodobnie przez jakiś czas była w podobnym stanie co ta kobieta.

Gdy Katia usłyszała, że jej ojciec idzie na obchód chciała zgłosić się na ochotnika, że też z nim idzie. Nie zdążyła. Zaran przyklęknął przy małej i powiedział, że wolałby aby tu została i dopilnowała reszty. Złodziejka się skrzywiła, ale potaknęła. Cholera, zawsze to samo... Dlaczego ona musi zostawać z nieodpowiedzialnym półdrowem, płaczliwym dzieciakiem oraz tłumem rozdrażnionych i przestraszonych chłopów z widłami? No dobra, był tu jeszcze Onyks... To nieco ratowało sytuację.

Gdy Katia miała już sobie odetchnąć i przysiąść gdzieś na uboczu obserwując sytuację została bezpośrednio zaangażowana w całą sprawę. Kapłan Grumbara pochylił się nad Katią. Dziewczynka wiedziała już, że to koniec spokoju na dziś...
- Katia, spróbuj ją uspokoić, podejdź do niej jako mała przestraszona dziewczynka. Wiesz te słodkie niewinne oczka i tak dalej. Tylko nie przesadzaj z seplenieniem za bardzo, a ja dopilnuję żeby karczmarz wysupłał z zimowych zapasów jakiś plaster miodu, co Ty na to? - mrugnął do dziewczynki i nie czekając do końca na reakcje zwrócił się do pozostałej dwójki. Mała się skrzywiła. Nie miała w zwyczaju seplenić... Wtedy to był wypadek. Przy zderzeniu przygryzła sobie język. Ale ten miód brzmiał bardzo obiecująco. Katia uwielbiała słodycze.
- Dergo, jeśli możesz przypilnuj Katii, choć pewnie sama by umiała o siebie zadbać. Jeśli uda wam się coś z niej wyciągnąć to dobrze. Tylko ostrożnie jak z jajkiem, musimy wiedzieć co to było, ale nie chcemy jej zepsuć. Potem możecie sprawdzić co z Erenem. W noc jak ta zostawianie kogoś samego nie jest za mądre - tu dziewczynka musiała się zgodzić.

Westchnęła ciężko.
- Dergo, znajdź proszę jakiś koc. Najlepiej czysty - powiedziała cicho, ale wystarczająco głośno by młodzieniec ją słyszał. Postarała się przybrać jeden z tych najsłodszych i najłagodniejszych wyrazów twarzy jakie potrafiła. Pomogły jej przy tym resztki zaspania i faktyczna niepewność co się dzieje. Mała jeszcze do końca nie rozumiała w jakich wydarzeniach bierze udział. Mimo wszystko zachowała czujność. Życie na ulicach Waterdeep, a później wędrówki z ojcem nauczyły ją, że pozory mylą. Pilnowała by nóż mieć zawsze w zasięgu ręki.

Wstała ze swojego miejsca i podeszła ze sprawnie udawaną niepewnością do kobiety.
- Proszę pani? - bąknęła tak by tamta ją dobrze słyszała. Podeszła dość blisko. Była dzieckiem, dobrze znała dziecięce nawyki... Przypomniała sobie jak kiedyś, gdy czegoś się obawiała chwytała się ubrania matki. Podeszła na tyle blisko, by móc niepewnym ruchem chwycić materiał.

Katia miała nadzieję, że jej działania przyniosą przynajmniej część zakładanych efektów. I że Onyks powstrzyma chłopów, przed zrobieniem tutaj pobojowiska...
Zobacz profil autora
Serge
Kronikarz



Dołączył: 04 Lip 2008
Posty: 178
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:49, 06 Lis 2009     Temat postu:


Katia podeszła do kobiety i próbowała ją uspokoić swoimi sposobami. Niestety, najwidoczniej rozhisteryzowana wieśniaczka przeżyła niebywałą traumę, bo na każdy najmniejszy bodziec z zewnątrz reagowała krzykiem i nieobliczalnym działaniem. Tak było i tym razem. Krzyknęła przeraźliwie, po czym odepchnęła od siebie dziewczynkę, posyłając ją wprost na ścianę. Może w innych okolicznościach Katia złapała by równowagę, jednak mała złodziejka zupełnie nie spodziewała się takiej reakcji ze strony kobiety i zatoczyła się, uderzając tyłem głowy o ścianę naprzeciwko. Upadła, tracąc przytomność, a histeryczka rzuciła się z paznokciami na Onyksa, który pochwycił ją za nadgarstki i szamotał się z nią przez chwilę. Kobieta rzucała się na boki, krzyczała i płakała – wyglądało na to, że zupełnie nie kontaktuje ze światem, a jedyne co nią powoduje, to strach.

- Jeszcze tego nam brakowało! – warknął Kellen i podbiegł do nieprzytomnej Katii.

W tym samym momencie w drzwiach chaty pojawili się Zaran, Cisza i Kaya. Wojownik ze zdziwieniem wypisanym na twarzy przyglądał się temu wątpliwemu widowisku. Jego mała córeczka leżała pod ścianą i wyglądała jakby spała, a tuż obok niej zasiadał właśnie Kellen. Onyks uspokajał rozbestwioną kobietę, a Dergo mu w tym pomagał.

Zaklinacz widząc rosłego wojownika w drzwiach zrobił głupią minę i wskazał palcem na kapłana.
- Na mnie nie patrz! – warknął. – To Onyks kazał Katii uspokajać tę rozhisteryzowaną babę… A teraz mała leży nieprzytomna. Ja tylko chciałem jej pomóc. – mimo wszystko, półdrow sięgnął do torby i wyjął z niej futrzaną kulkę. Nigdy nie wiadomo, co może przyjść do głowy wkurwionemu tatuśkowi. Mogło być gorąco.
Zobacz profil autora
Haszaman




Dołączył: 03 Lis 2009
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 22:49, 06 Lis 2009     Temat postu:



Cisza

Psion wszedł do pomieszczenia i rozejrzał się po nim, wpierw spojrzał w stronę nieprzytomnej dziewczynki. Na jego twarzy wymalował się gniew, mimo ze był Drowem a przy tym nieczułym wojownikiem, miał swoje zasady. A jedną z tych zasad było nie krzywdzenie dzieci, nie zależnie od ich wieku czy też płci. Tego nie mógł zdzierżyć pod żadnym pozorem, krew zagotowała się w nim do tego stopnia że zrobił krok w stronę kobiety, zaciskając dłoń na rękojeści swego miecza. Miał ogromną ochotę dla zasady dokończyć to co ktoś zaczął torturując ją a potem z czystej pasji i w formie kary odebrać życie jej sąsiadom i bliskim którzy stali tam z widłami. Wciągnął powietrze nosem i uspokoił się. Wiedział że nie należy od początku pokazywać wszystkim swego prawdziwego oblicza. Wiedział też że reszcie mogłoby się to nie spodobać a w pojedynkę nie zdziałałby zbyt wiele. Kiedy usłyszał słowa Kellena, wzrok swój gniewny przeniósł na Onyksa, nie kryjąc niechęci do kapłana powiedział.
-Tępa wszo z goblińskiej dupy! Następnym razem pomyśl dwa razy nim podsuniesz dziecko obłąkanej kobiecie!- Po czym obrócił się i zaczął iść w stronę wyjścia nie czekając na odpowiedź Kapłana. Przed samymi drzwiami spojrzał przez ramię i powiedział.
-Idę sprawdzić czy wszystko w porządku z tym chłopakiem, swoją drogą dziwię się że mógł spać przy tych piskach.- Po czym odwrócił się i wyszedł z izby zatrzaskując za sobą drzwi.

***

"Co za banda idiotów" Pomyślał kiedy tylko znalazł się na zewnątrz. Wypuścił powietrze, czemu towarzyszył spory obłok pary, po czym ruszył spokojnie w stronę karczmy. Gdy wszedł do przybytku, pierwsze co zrobił to rozejrzał się czy w pobliżu nie ma karczmarza. Zadowolony iż nikogo nie zauważył poszedł prosto za szynk i wyciągnął jedną z zakurzonych butelek z wódką krasnoludzką. Był na tyle wściekły że musiał się napić, alkohol tak samo jak ziele zawsze wprawiało go w dobry nastrój a nie chciał stracić nad sobą panowania pod wpływem emocji.
Otworzył butelkę i pociągnął z niej kilka zdrowych łyków jakby pił zwykłą wodę, jednak gdy przełknął i wypuścił powietrze skrzywił się z niesmakiem. Resztkami śliny z alkoholem splunął na podłogę po czym ruszył ku schodom. Gdy dotarł na górę poczuł już lekko działanie alkoholu we krwi. Uznał że jego organizm potrzebuje kolejną dawkę więc wychylił kolejnych kilka łyków tym razem już się nie krzywiąc. Dość szybko zlokalizował drzwi do pokoju Erena, podszedł do drzwi i załomotał w nie z całej siły. Po chwili upił kolejnych kilka łyków z butelki i nacisnął klamkę próbując wejść do środka.
-Mam nadzieję że nie robisz nic zbereźnego, bo wchodzę! A nie chcę zobaczyć coś czego potem nie będę mógł zapomnieć!- Powiedział, po czym uśmiechnął się pod nosem zadowolony ze swojego dobrego humorku.
Zobacz profil autora
Mekow




Dołączył: 29 Sty 2009
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dunmow

PostWysłany: Pią 23:44, 06 Lis 2009     Temat postu:



Dergo (człowiek!)

Dergo zamyślił się słysząc słowa karczmarza. Jego błąd.
"Zaraz! I to wszystko!?!" - pomyślał. Zapłacił temu człowiekowi srebrną monetą za informacje, a właściwie niczego konkretnego się nie dowiedział.
"A co z uzdrowicielem!?!" - przemknęło mu przez myśli, ale było już za późno. Dał się oszukać i zanim się zorientował człowiek już zniknął.
W końcu Dergo uznał, że lepiej będzie nie użalać się dodatkowo i najzwyczajniej iść spać. Tak też uczynił, choć przedtem wypił jeszcze grzanego piwa na rozgrzewkę.


Drzemał sobie spokojnie, gdy nagle usłyszał czyjeś kroki w swoim pokoju. Zdziwił się lekko, bo przecież zamykał za sobą drzwi. Podniósł głowę i ku swojemu zdumieniu ujżał Kayę w koszuli nocnej i sztyletem w dłoni. Wystraszył się jej i podskoczył jak oparzony.
- Co zamierzasz zrobić? - spytał ze strachem w głosie.
- To zależy od ciebie. - odpowiedziała tajemniczo. Przyszłam spędzić z Tobą noc, bo Kellen się upił i wolał Drowa.
Chłopak wyszczerzył na nią oczy. Nie musiała to być prawda, ale i tak nie wiedział co odpowiedzieć.
- Ale pamiętaj. Mam zwyczaj obcinać ludziom to, z czego nie umieją korzystać. I nie mówię teraz o uszach. - oznajmiła i puściła do niego oczko.
Dergo siedział jak na rozgrzanym piecu. Było mu gorąco, serce waliło jak oszalałe i absolutnie nie wiedział co zrobić, czy powiedzieć.
- Och, uspokój się. Bo nic Ci z tego nie wyjdzie. - powiedziała podchodząc do niego. - No zaproś mnie pod pierzynę, bo zimno mi się robi. - dodała.
Dergo nie omieszkał się sprzeciwiać i natychmiast zastosował się do polecenia. Odchylił przykrycie i przesunął się lekko robiąc trochę miejsca dla półelfki.
Kobieta weszła do jego łóżka, ale nic więcej nie zrobiła. Chłopak nie był pewien, czy czasem nadal nie trzyma sztyletu w dłoni.
- Trochę się denerwuję. - zdradził chłopak. Zwykle czuł się komfortowo w takich sytuacjach, ale tym razem było zupełnie inaczej.
- No już mówiłam, uspokój się. - powiedziała do niego i zaczęła błądzić ręką po jego klacie, a młody wojownik zaczął się uspokajać. - Ja Ci nic nie zrobię. - powiedziała i przez tą krótką chwilę było naprawdę miło - czuł się szczęśliwy, tak jak kiedyś...przez chwilę.
- Za to Ja mu zrobię! - warknął groźnie Kellen, który właśnie pojawił się w otwartych drzwiach. Oczywiście widząc co się święci od razu dobył broni i ruszył w ich stronę.
Dergo zdawał sobie sprawę, że jeśli Kaya natychmiast nie uspokoi Kellena, to ten zrobi z niego szaszłyki. Spojrzał na nią, ale Ona się tylko uśmiechnęła. Nie miała zamiaru nikogo bronić, ani niczego wyjaśniać. Chłopak zrozumiał, że był elementem jej gry. Tak, chyba miała Ona w tym wszystkim jakiś plan. Nie było jednak czasu na zastanawianie się.
- Pierdolisz moją kobietę. - Powiedział groźnie półdrow i wziął zamach.
- Nie jestem Twoja. - mruknęła tylko Kaya zanim ostrze Kellena rozcięło głowę Dergo na dwie części.

Chłopak natychmiast usiadł na łóżku. Był trochę spocony i serce mu waliło jak młot kowala. Był sam w swoim pokoju - tak, na szczęście był tutaj sam. Po chwili doszedł do wniosku co się stało i padł głową na poduszkę.
- Ale koszmar. - wymamrotał sam do siebie. Otarł pot z czoła.
Przebywanie z tą grupą najwidoczniej źle na niego działało.

Leżał tak przez kilkanaście minut... może dłużej. Nie mógł zasnąć. Dodatkowo przeszkadzały mu w tym jakieś wyjące zwierzęta... No właśnie, najwidoczniej obudziły one także innych. Podniesiono alarm i ogłoszono mobilizację. "To nie wojsko" - pomyślał chłopak wstając i zakładając spodnie. Buty, płaszcz i miecz w dłoń - oczywiście lewą.
Chłopak wybiegł z pokoju. A następnie, nic nie mówiąc udał się z innymi.


Gdy dotarli na miejsce, znaleźli poważnie poranioną dziewczynę. Wręcz brutalnie przez kogoś potraktowaną.
"O rany. Co tu się stało? Jak można było..." - zamyślił się, gdy nagle usłyszał propozycję półelfki.
Dergo z pozoru był tutaj ostatnią osobą, która odważyłaby się zabrać głos, ale naprawdę niewiele brakowało, aby zdecydowanie wyraził swój sprzeciw. Na szczęście nie musiał powstrzymywać kobiety... kobiety, która na spółkę za swoim kochankiem, jeszcze przed paroma minutami, o mało nie przyprawiła go o zawał serca.

Inni zaczęli gadać i ustalać jakieś rzeczy. Dergo w tym czasie podszedł do ofiary, jaką była poraniona dziewczyna. Nie za blisko, jakieś dwa metry od niej. Kucnął, aby nie patrzeć na nią z góry i nawiązać kontakt wzrokowy.
- Już po wszystkim. - powiedział bardzo spokojnym i uprzejmym głosem i uśmiechnął się do niej łagodnie - Już nic złego Cię nie spotka. - starał się ją uspokoić.
Choć jedyną reakcją z jej strony był zawodzący i niezrozumiały lament, to nie miał zamiaru przerywać. Inni jednak zmienili jego plany.
Onyks powiedział mu, aby ten tu został. "Dobre sobie, i tak nie miałem zamiaru nigdzie iść... Tropić jakiegoś nieznanego napastnika w śniegu." - przemknęło mu przez myśli. Istotnie opieka nad ofiarą tej paskudnej napaści, była tu jego zadaniem i do tego nadawał się najlepiej.
Ponownie spojrzał na małą i uśmiechnął się do niej delikatnie. Była mocno poraniona i na pewno wiele przeszła. Dergo zdawał sobie sprawę, że nie łatwo będzie uspokoić jej poszarpaną psychikę.
- Dergo, znajdź proszę jakiś koc. Najlepiej czysty - powiedziała spokojnie Katia.
"Więc nawet Ona mi już rozkazuje." - pomyślał przez moment Dergo i spojrzał na dziewczynkę. Gdy zobaczył jej słodki i łagodny wyraz młodziutkiej i niewinnej twarzy, doszedł do wniosku, że to nie był rozkaz. Była to prośba, więc Dergo nie omieszkał się ani sprzeciwiać ani ociągać.
Uznał, że koc najprędzej znajdzie w łóżku i udał się w jego kierunku. Oczywiście dość szybko go znalazł, ale dokładnie w tym momencie usłyszał wrzask. Odwrócił się.
Katia leżała na podłodze, zaś poraniona dziewczyna szarżowała na Onyksa. Na szczęście ten ją unieruchomił nie robiąc jej krzywdy.
Zanim chłopak zareagował, Kellen doskoczył do Katii. Po chwili Dergo doszedł do wniosku, że mała zaryzykowała dla tamtej, i że jej zdrowie psychiczne było dla niej ważne. Podbiegł zatem do Onyksa.
- Zawińmy ją w koc. Jak niemowlę. - zaproponował. Wiedział, że dziewczyna będzie się czuła wówczas bezpiecznie... choć tak naprawdę nie wiadomo było przez co teraz przechodzi.
Koncentrując się na tym co robi spytał jednak Kellena: - Co z Katią? - a jego głos zdradzał troskę.
Zobacz profil autora
MrZeth
Prince of Darkness
Prince of Darkness



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 511
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: diabły uciekają (Wrocław)

PostWysłany: Sob 0:07, 07 Lis 2009     Temat postu:



Zaran:

Wojownik nie mówił praktycznie nic. Bez słowa przytulił Kayę, gdy się w niego wtuliła. Pogładził ją po włosach i poczekał aż się pozbiera do kupy. Potem zajął się przesunięciem ciała pod las. Dopiero na wzmiankę Ciszy o tym czemu Kayi twardnieją sutki rzucił.
- Wysokie mniemanie o sobie to podstawa - uśmiechając się półgębkiem.
Szedł za pozostałymi. Gdy drow rzucił swoje uwagi Zaran uśmiechnął się krzywo. "W tym celu trzeba by go zabić" stwierdził w myślach. "Na mnie niech też nie liczy. Po pierwsze ten gość mnie dostatecznie nie wkurwił, poza tym jeśli ona się nie stawia, to nie mogę przecież za nią odwalić całej roboty... ale jeśli się postawi to stanę po jej stronie. Ufam ze zrobisz podobnie..." pomyślał. Kayi też to powie, ale już przy innej okazji.

Gdy weszli Zaran westchnął ciężko.
- Kellen, nie wkurwiaj mnie. Pieprzona banda idiotów - mruknął. Zaczął od huknięcia szalejącej kobiety w potylicę otwartą dłonią, lub raczej krawędzią dłoni. To powinno ją tymczasowo "wyłączyć". Jeśli się nie uda Zaran powtórzy czynność bądź do ogłuszenia, bądź do śmierci kobiety. Miał to absolutnie gdzieś. Nawet jeśli miałby wyrżnąć połowę pieprzonej wsi.
- Onyks, olej tę babę, sprawdź co z Katia. Przydaj się, kurwa, bo nie ręczę za siebie - warknął. Nie zostawi dziewczynki już samej. Spojrzał na Dergo i machnął ręką.
- Sprawdź czy ta kobieta jeszcze żyje. Jeśli żyje to przywiąż do krzesła. Jak karczmarz będzie miał obiekcje to przywiąż ją do łóżka w pokoju wykupionym na koszt naszego genialnego kapłana. Jak dalej mu się nie będzie podobać, to powiedz mu, że ja przywiążę tę kobietę do niego i zobaczymy co się stanie jak ona się obudzi. Jeśli nie żyje, to mam to gdzieś. Trzeba powiedzieć reszcie, że postradała zmysły i trzeba było ją zabić. Koniec pieśni - mruknął.
- A i znaleźliśmy paskudnie poszarpanego trupa. Nie idź w tamtym kierunku, bo jak zobaczysz to się porzygasz na miejscu - rzucił, wskazując kierunek. Następnie przeniósł spojrzenie na Kellena.
- Brakuje ci zdecydowania, gdy sytuacja przybiera kiepski obrót - wypomniał półdrowowi.
- Chowaj tego futrzaka i wracaj do pokoju - mruknął, już zachowując pozory spokoju. Westchnął ciężko, klęcząc przy Katii i poczekał na diagnozę kapłana. Grunt, że ten myśloczytacz już poszedł, bo jeśli Katii coś się stało, to Zaran już opracowywał metodę, która sprawi, że ta kobieta i Onyks pozazdroszczą trupowi, którego znaleźli... A Kellen straci trójkę ludzi z załogi za jednym zamachem...
Zobacz profil autora
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny

 


Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach