Wysłany: Czw 17:55, 05 Lis 2009
Temat postu:
Kaya
Jakieś piętnaście minut po tym, jak czarnowłosa zniknęła na górze, zaraz wróciła na dół. Szybko pogadała z gospodarzem przyciszonym głosem, wskazała na półdrowa i gdy mężczyzna skinął głową, poszła do pokoju.
Cisza wyłapał tylko myśl gospodarza:
"Oj, będzie go to słono kosztować. Te kobiety... Patrzą się na facetów jak na chodzące sakiewki! Oby tylko był wypłacalny."
Ciepła kąpiel, to było to, czego potrzebowała. Wyleżała się w balii z pół godziny, ale niestety woda szybko stygła i musiała wyjść. Był to chyba najgorszy moment tego wieczora, gdyż w pokoju było dość chłodno, a owinięcie się samym ręcznikiem nic nie dało. Woda z mokrych włosów skapywała jej na plecy i ramiona, podczas gdy kobieta szczękała zębami i usiłowała się jak najszybciej wytrzeć. Cała się trzęsła z zimna, nie mogąc skoordynować ruchów, ale w końcu się z tym uporała. Zawinęła się w gruby koc, akurat na czas, by otworzyć drzwi gospodarzowi.
Zamówiona wcześniej kolacja i jabłecznik z gorącym budyniem smakowały wybornie, zwłaszcza że Kaya była cholernie głodna. Pierś kurczaka smażona z jakimiś jarzynami przypadła półelfce do gustu. Marchewka, pietruszka, coś, chyba jakiś ziemniak i coś jeszcze. Nie była pewna, co to było, ale i tak zjadła.
O pełnym brzuszku i rozgrzanych stópkach, z przyjemnością się położyła do łóżka. Miała chyba najlepszy pokój w tej dziurze zabitej dechami – spore łóżko wyglądało naprawdę obiecująco, zwłaszcza że nie musiała go dzielić z wiercącym się i zajmującym ponad połowę miejsca Kellenem. Na samą myśl o tym, że zaryglowała drzwi i zaklinacz będzie musiał spać gdzieś indziej, Kaya uśmiechała się do siebie i od razu jej się humor poprawiał. Ułożyła się pod kołdrą, wtuliła w poduszkę i zasnęła zaraz po tym, jak tylko zamknęła powieki.
Obudziło ją walenie do drzwi.
- Ej, Kaya! Wpuść mnie! – zawołał Kellen.
Kobieta zaklęła pod nosem, nakryła głowę poduszką i odkrzyknęła:
- Jestem zmęczona, chcę się wyspać. Idź sobie!
- Mi też się chce, no nie bądź taka!
- Nic mnie to nie obchodzi, znajdź sobie dziwkę. A teraz wynocha!
- No Kaya, nooo! Przecież wiem, że TO lubisz…
- TO i owszem – odparła, wychylając się spod poduszki i patrząc się morderczym wzrokiem w stronę drzwi. – Ale ciebie nie!
- Wpuść mnie, bo użyję magii i będzie nieciekawie – zagroził. Spodobała mu się cisza, która nastała od strony półelfki. Wyobrażał sobie tę konsternację na jej twarzy i trochę go to rozbawiło.
- Nie zrobiłbyś tego, więc spadaj! – odpowiedziała w końcu.
- Coś długo się zastanawiałaś, Słonko. Czyżbyś nie była tego taka pewna? – zapytał. – Znasz mnie, jestem zdolny do WSZYSTKIEGO, więc teraz bądź grzeczną dziewczynką, rusz tyłeczek i otwórz te cholerne drzwi!
Odczekał chwilę, nasłuchując. W końcu jego uszu dobiegł odgłos otwieranego zamka i oto drzwi stały przed nim otworem.
- Nie słyszałem twoich kroków – stwierdził, krzywiąc się.
- I dobrze, taką mam pracę. A teraz zamknij się wreszcie, nim postawisz wszystkich na nogi i właź, bo marznę – syknęła. Kiedy ją mijał, poczuła od niego wino. – Znowu trochę wypiłeś, co?
- Tylko ciutek. – uśmiechnął się szelmowsko. – Poza tym chyba lubisz jak jestem trochę wstawiony, nie? A teraz do łóżka i rozkładaj nogi.
„Kiedyś mu poderżnę gardło” – pomyślała, gromiąc go wściekłym spojrzeniem.
- Gdybyś nie był moim bratem, już dawno bym się z tobą policzyła – mruknęła.
- Zrób to, teraz, proszę – chwycił ją za pośladki. – Policz się ze mną, będę twoim służącym, czymkolwiek chcesz tej nocy. Wiem, że lubisz takie zabawy, mała – klepnął ją w lewy pośladek i puścił oczko szczerząc zęby.
- Jak zawsze źle mnie zrozumiałeś, ale chuj z tym. Pakuj się do łóżka, dziś nie mam ochoty na ciebie patrzeć, więc będziesz z tyłu… Poza tym wali od ciebie tanim winem. – skrzywiła się.
- Jak sobie życzysz, o najdroższa! – Kellen miał niezłą zabawę. – Mogę być z tyłu, z przodu, na górze, na dole.. A właśnie, czy widziałaś już jak lewituję? To mógłby być interesujący stosunek – pokiwał głową i chyba spodobał mu się ten pomysł.
- Pojebało cię – skwitowała. – Będziesz z boku, idioto. Potem możesz spać na podłodze, łóżko jest moje.
- Dobra, już się nie ciskaj – machnął ręką, a chwilę później jego wzrok przykuła na wpół zjedzona, wystawna kolacja. – Whoaaa, widzę, że szalejesz, Kaya. Przecież tym żarciem to by się czterech chłopa najadło. Stać cię na to? – obrzucił ją tajemniczym spojrzeniem.
„Nie, ale mam nadzieję, że ciebie stać” – pomyślała i stwierdziła na głos:
- Oczywiście że tak, durniu. Inaczej bym nie zamawiała, pomyśl czasami zanim zaczniesz gadać.
- Głupota jest rodzinna, Kochanie. – uśmiechnął się.
- Przecież nie jesteśmy spokrewnieni! – wypaliła.
- No tak… - podrapał się po głowie. – Pewnie za dużo z tobą przebywam i mi się udzieliło. No nic, zabierajmy się za danie główne… - potarł dłonie. – czyli ciebie!
- Kurwa, znowu… Hurra… - powiedziała bez przekonania, po czym położyła się na łóżku i poczekała, aż podpity Kellen ściągnie z siebie ubrania i niezdarnie wpełznie za nią. Naprawdę miała go już dość i przeklinała dzień, w którym jego rodzice ją znaleźli.
* * *
Kochali się długo i namiętnie, jak zwykle trochę za głośno, a potem zmorzył ich sen. W pewnym momencie półelfka przebudziła się i jednym uchem słuchała rozmowy Kellena z karczmarzem. Miała nadzieję, że ten stary idiota nie powie zaklinaczowi, że wszystko wzięła na jego koszt. Na szczęście gadali o jakiś królikach, więc kobieta odetchnęła z ulgą i zaczęła się zastanawiać, czy jutro sobie nie zamówić potrawki z królika do pokoju. Jednak rozmyślania przerwał jej jakiś nieziemski pisk. Kellen wpadł do pokoju i wrzasnął:
- Kaya, słyszałaś?!!
- Noo... głucha nie jestem, deklu – odpowiedziała zaspanym głosem spod poduszki.
- To zbieraj dupsko, musimy to sprawdzić. Za pięć minut na dole. – po czym pognał w dół, a półelfka słyszała tylko jak zbiega po schodach i robi przy tym dużo hałasu. Nie zdążył zobaczyć wulgarnego gestu, który mu pokazała, inaczej by wiedział, co o tym myśli.
- Cholera, no nawet się wyspać nie dadzą! Co za kurwy niemyte… No ja pierdolę…
Nie mając większego wyboru, w końcu się zwlekła z łóżka, szybko ubrała (bo trochę pizgało w tym pokoiku) i zlazła na dół.
„Ale pizga…” – pomyślała, szczękając zębami.
- Dobra, zróbmy to szybko i wracajmy do łóżka – mruknęła, a słowa te były chyba przeznaczone dla Kellena. – A ciebie – wskazała na półdrowa – to zamorduję, jeśli nie dasz mi się w końcu wyspać, ty pierdolcu! I lepiej mnie nie drażnij, bo następnym razem będziesz spał z Onyksem! On ma taki fajny, duży młot. Twojemu tyłkowi na pewno się spodoba…
- Też cię kocham – odpowiedział jej, ziewając.
„
I po co ja się kurwa w ogóle produkuję? Ten jełop w ogóle sobie nic z tego nie robi!” – pomyślała, ale szybko się opamiętała. W końcu mieli ze sobą mendowatego... tfu! mentalnego podsłuchiwacza.
* * *
Rozhisteryzowana, zakrwawiona kobieta nie zrobiła na Kayi najmniejszego wrażenia. Mało to razy widywała takie scenki, gdy kogoś torturowała lub zabijała? Szczerze to wolała teraz być w łóżku.
- Może ją dobiję? – zaproponowała, ale widząc zdziwione lub karcące spojrzenia, schowała sztylet i wzruszyła ramionami. – No co? To tylko taka luźna propozycja była. Raaanyyy… - mruknęła. – Normalnie czuję się między wami jak w parku sztywnych.
Widząc, że nie każdy jest w nastroju na takie żarty, Kaya postanowiła się już nie odzywać. Potem ten jełop zaproponował, że pójdzie na zwiady.
”A idź i nie wracaj!” – pomyślała, ale szybko cofnęła te myśli. – „
Kurde, przecież musi zapłacić za mój pokój, kąpiel i kolację… Cholera.”
- Dobra, to wy sobie idźcie na spacer, a ja się też przejdę. Prosto do łóżka. Ciao!
To mówiąc odwróciła się na pięcie i pomaszerowała w stronę drzwi. Widząc bandę wieśniaków, idącą w ich stronę z widłami, szybko zmieniła zdanie.
- Eee… No dobra, to może ja i Zaran pójdziemy na zwiady, a ty, Kel, z nimi pogadasz? – wskazała na pochód.
- Jak się Zaran zgodzi, to nie ma sprawy – zaklinacz spojrzał na wojownika.