Wysłany: Sob 15:15, 24 Paź 2009
Temat postu:
Dergo, Kellen i Kaya
Dergo był tym wszystkim dość przybity. Najpierw przyłożono mu ostrze do gardła, a później wyśmiano jak jakiegoś szmatławego popaprańca. Gdyby był to jakiś uliczny rozrab
iaka, ale nie, groziła i wyśmiała go najzwyklejsza mała dziewczynka, co znacznie uderzyło w godność chłopaka i naprawdę zdołowało.
Gdy tylko mężczyzna go puścił Dergo chciał uciec na górę i zamknąć się w swoim pokoju, bezpiecznie przed tymi wariatami. Niestety nie zdążył, gdyż po pierwszym kroku w odpowiednim kierunku został złapany przez półdrowa za ramię. Kobieta zaś, jeśli się nie mylił, ta sama która groziła mu obcięciem uszu i kastracją, dobyła ostrza i zanim się zori
entował stanęła tuż przy nim. Dergo był wręcz sparaliżowany strachem. Kobiety zawsze go broniły i wielbiły, nie rozumiał dlaczego ta ma wręcz przeciwne nastawienie.
- Nie tutaj, za dużo świadków. – mruknął Kellen do dobywającej noża Kayi.
"Co, nie tutaj!?!" - przemknęło przez myśli wystraszonego nie na żarty chłopaka.
– Zabierzmy go na górę. - usłyszał.
Zacz
ęli go ciągnąć w stronę schodów prowadzących na piętro - tych samych które jeszcze przed chwilą stanowiły jego drogę ucieczki.
- P p przestańcie... proszę puścicie mnie. - wymamrotał, ale nic to nie dało. Wystraszony tym co czeka go na górze próbował się wyrywać, jednak stanowczy uścisk zaklinacza uniemożliwił mu jakikolwiek ruch. Dergo bardzo się bał, nie wiedząc co oni chcą mu zrobić.
Chwilę później dotarli do pokoju najprawdopodobniej zajmowanego przez jego oprawców, gdzie Dergo w brutalny sposób wylądował na łóżku.
- Mów, skąd wiesz o „Smoczym Oku” i po co zagadałeś. – rzucił chłodno zaklinacz. – Bo nikt zdrowy na umyśle i bez porządnego powodu nie odzywa się do grupy zbrojnych, zwłaszcza gdy coś omawiają. – stwierdził. - I bez fochów, bo poznasz się z moim drapie
żnym kotkiem. A wierz mi, że to na pewno nie będzie miłe spotkanie – zaklinacz uśmiechnął się krzywo, w odpowiedzi na co Dergo wybałuszył ze strachu oczy i otworzył lekko usta.
Pytanie jakie zadano mu na początku jakoś nie dotarło jeszcze do chłopaka. Z całej skierowanej do niego wypowiedzi zapamiętał przed
e_wszystkim groźbę i to ona kołatała się po jego głowie.
Dergo cofnął się pod ścianę, wbijając się plecami w kąt izby. Był zbyt wystraszony, aby cokolwiek wymyślić, powiedzieć, zrobić, czy nawet spróbować.
- Kaya, pokaż naszemu nowemu znajomemu, jak się używa noża. – uśmiechnął się i skinął jej głową.
Czarnowłosa podeszła do bardzo wystraszonego wojownika i chwyciła jego prawą dłoń, przystawiając nóż do jego palca wskazującego. Dergo się nie bał - on był całkowicie przerażony. Owszem lepiej stracić palec niż jądra - czym zagrożono mu wcześniej, ale wizja tego co ma zaraz nastąpić sprawiła, że o mało nie ze
mdlał. Jego błękitne oczy zaczęły po
rządnie świecić od łez.
- Jeśli w tej chwili nie zaczniesz mówić, moja droga przyjaciółka obetnie ci palec. I będzie to robić jeden po drugim, póki nie wyśpiewasz wszystkiego. – rzucił zdenerwowany półdrow. – I żebyś nie myślał że żartuję... - kiwnął głową dając kobiecie znak.
Półelfka, podcięła lekko skórę na jego palcu, a ten zajęczał z bólu próbując odruchowo wyrwać dłoń. Z oczu chłopaka zacz
ęły cieknąć łzy, wywołane zarówno bólem jak i strachem, a sam Dergo nie wiedział czym bardziej. Delikatna stróżka krwi spłynęła po kolejnych jego palcach. Dergo spojrzał swymi mokrymi od łez oczami w stronę uśmiechającego się półdrowa i zdał sobie sprawę, że jest w sytuacji bez wyjścia – jeśli nie zacznie mówić, z pewnością ci psychopaci obetną mu palce, a potem nie wiadomo co jeszcze - choć właściwie to wiadomo. Ciężko mu się oddychało, wciąż czuł na sobie zimne, nieprzyjazne spojrzenia. Jeszcze nigdy nikt go tak nie potraktował, zawsze wszyscy byli dla niego mili. A w razie kłopotów, siostry broniły. Do tego nie wiedział dlaczego do tego wszystkiego doszło.
- Gadaj! – usłyszał nad sobą głos półdrowa, przerywający jego "rozmyślania".
- Błagam, litości. Powiem co tylko chcecie. - wybełkotał zapłakany chłopak. Nie wiedział co chcą od niego usłyszeć. Był całkowicie przerażony zaistniałą sytuacją.
- Czego ty chciałeś od nas? - rzucił zaklinacz. - Co wiesz o Smoczym Oku?
- Chciałem pójść z wami. Bo moja siostra poszła szukać tego oka. Z taką grupą. I nie ma ich. Już bardzo długo. - wyjąkał z trudem chłopak. Po jego policzkach ciekły teraz łzy, zaś po palcach krew. Nadal próbował uwolnić skrępowaną rękę, ale nie szamotał się przy tym a jedynie ciągnął ją do siebie. Nie rozumiał dlaczego kobieta okazała się silniejsza.
Kellen skinął głową Kayi, a ta puściła dłoń wojownika i schowała nóż. Dergo tak ciągnął rękę do siebie, że przez to nagłe i zupełnie niespodziewane uwolnienie uderzył się łokciem o ścianę.
- To trzeba było od razu mówić. - powiedział zaklinacz. Dergo owszem chciał tak właśnie zrobić, ale nie zdążył obezwładniony przez tamtego mężczyznę i, o czym nie mógł zapomnieć, małą dziewczynkę.
- Myśleliśmy, że jesteś jakimś szpiegiem. - rzekł Kellen.
- Albo konkurencją. - dodała Kaya.
- Kiedy twoja siostra wyruszyła po Smocze Oko? - zapytał półdrow.
Ta całkowita zmiana ich podejścia bardzo mile zaskoczyła chłopaka, ale nadal był mocno wystraszony. Złapał swoją zranioną dłoń próbując uśmierzyć ból, co ani trochę mu nie wychodziło. Trzymał ręce przy sobie, był skulony i przyciśnięty do ściany. Bał się, że może ich znowu sprowokować.
- Kilka dni temu. - odpowiedział nadal płacząc.
- I rozumiem, że chcesz się do nas przyłączyć? - rzekł zaklinacz i założył ręce na piersi. Dergo zrobił równie wystraszoną minę, jak podczas marszu tutaj. Wystraszył się perspektywy podróżowania z tymi osobami. Po ich reakcji na jego uprzejme przywitanie się i rozpoczęcie rozmowy, nie miał pojęcia jak zareagują na jego błędy. Doskonale pamięta jak przyjazny mu Eryk, wrzeszczał na niego po tym jak średnio sprawdził się w walce. Wówczas siostra go obroniła, a kto obroni go teraz?
- Wybacz za palec, ale po prostu zawsze jesteśmy ostrożni. Jak cię zwą? Ja jestem Kellen, a to Kaya, Zaran i Katia - wskazał na pozostałych. - Jest jeszcze Eren i Onyks, ale ich poznasz nieco później, bo jak zwykle chodzą własnymi ścieżkami.
- Dergo - wymamrotał chłopak i przetarł łzy rękawem.
- No już, nie maż się. Umiesz tym robić? - Kellen wskazał głową na miecz młodziana.
- Trochę - odpowiedział Dergo. Nie miał jeszcze odwagi ruszyć się spod ściany przy której go postawili, niczym niegrzeczne dziecko do kąta. Najpierw był zaskoczony niezwykle wrogim nastawienie obcych, a teraz nie mógł uwierzyć w tą nagłą zmianę w ich podejściu do jego osoby. Obawiał się, że to jeszcze nie koniec przesłuchania i gróźb okaleczenia.