Wysłany: Sob 10:52, 17 Lip 2010
Temat postu:
Arabian Knight, Hellion, Shadowdeath i Slice
Przez całą podróż dywanem Jessica siedziała tyłem do kierunku lotu, a z jej skóry sączył się ciemny dym, osiadając na ciele i nadając mu ciemniejszą barwę. Nie mieli problemu, by zdobyć lepszy środek transportu - przecież żyli w dobie internetu oraz Google, więc szybko znaleźli jakieś prywatne lotnisko i zwinęli niewielki samalot. Całe szczęście, że była takim dobrym złodziejem i całe szczęście, że Slice potrafił to cudeńko pilotować. Na chwilę Shadow poprawił się humor, gdy pomyślała, iż jest nawet całkiem przydatna w drużynie. Ale zadowolenie zaraz minęło, kiedy przypomniała sobie o czekającym ich zadaniu.
Tahir niemal przez całą podróż na lotnisko rozmyślał o zachowaniu Cyclopsa. Zastanawiał się, jaki cel miała Polaris w tym, żeby wziąć do drużyny gościa, który w ogóle do drużyny się nie nadaje. A może to był jej podstawiony pionek? Póki co Arabian miał dość Scotta i zamierzał odpowiednio mu to zaanonsować przy najbliższej okazji - może i wcześniej był miły, mając na uwadze dobro teamu, ale dlaczego teraz miałby taki być? Skoro ktoś inny nie respektuje podstawowych niepisanych reguł egzystowania w drużynie? Skoro ktoś inny drużynę ma głęboko w poważaniu? Jego rozmyślania przerwał osobliwy widok Jessici, która najwyraźniej biła sie z myślami.
- Wszystko w porządku, Shadow? Może mogę ci jakoś pomóc? - zapytał zerkając na nią.
Kobieta odwróciła się w stronę Tahira, po czym uśmiechnęła na siłę.
- Nie, wszystko w porządku, to tylko... taki minus mojej mocy. Kiedy poziom endorfin drastycznie spada, zaczynam mieć objawy depresji i nic się na to nie poradzi - odparła spokojnie. - Więc się nie odzywam, żeby wam nie psuć nastroju i nie działać na nerwy głupim dołkiem. Nie zwracaj na mnie uwagi - machnęła ręką.
- No jak uważasz, mam nadzieję, że to nic poważnego i że gdy przyjdzie co do czego, będziesz w pełni sił. - powiedział patrząc na nią. - Może powinnaś porozmawiać z Victorem? Może to ci poprawi nastrój?
- Myślę, że on mnie nie lubi - odparła Jess, po czym odwróciła się w stronę okna, kończąc tym samym rozmowę. Wiedziała, że to wszystko to tylko głupi skutek uboczny działania mocy, więc starała się zbytnio nie oddawać paskudnemu nastrojowi i skupić na tym, co trzeba zrobić. Żałowała, że muszą ją znosić, wolałaby się zamknąć w pokoju i przeczekać, aż to minie.
* * *
Domek w Alpach przywołał wiele wspomnień i Jess szła w jego kierunku powoli, noga z nogą, zupełnie bez entuzjazmu. Wszystko wyglądało dokładnie tak samo, jak zapamiętała ze swojej rzeczywistości. A teraz ponownie musieli się zmierzyć z Deadpoolem i powstrzymać go, nim będzie za późno. A gdyby tak nawalić? Zostać tutaj... Mogłaby na nowo wszystko poukładać.
Weszli do środka, a Tahir i Hellion zostali, by w razie czego mieć oko na wszystko. Od razu wzięli się z Victorem za przeszukiwanie, przy czym Jess nieco oszukiwała. Zmieniła się w dym, by zrobić to szybciej i dokładniej. Nic jednak nie znaleźli, a po chwili do domku wpadł jakiś mały oddział żołnierzy. Bez problemu się przed nimi ukryli, chowając się w salonie, a Shadow dodatkowo zaciemniła miejsce, gdzie przyczaił się Slice. Kiedy doszedł ich hałas z góry i usłyszała głos Gambita, zaraz wróciła do swojej postaci i jęknęła cicho.
- A mówiłam mu, żeby uważał... Polecę na górę i zobaczę, co się dzieje - powiedziała do Slice’a, rzucając mu bezradne spojrzenie.
Tahir i Hellion zostali w drzwiach do salonu, by obserwować okolicę i nie wtrącać się przy okazji w to, co robią Jess i Victor. Arabian Knight był słaby w przeszukiwaniu, jeśli nie powiedzieć, że w ogóle nie nadawał się do takiej roboty - wolał więc zostawić to profesjonalistom. Julian od czasu do czasu chciał coś powiedzieć, jednak Arabian skutecznie uciszał go palcem przy ustach. Młody najwyraźniej nie lubił ciszy, nie to co Tahir, który wręcz ją uwielbiał. Arab był niemal pewny, że jeśli jeszcze w domku nie pojawili się Gambit i Cyclops, to na pewno to zrobią. Wparowanie do środka oddziału jakichś dziwnie ubranych mężczyzn z bronią utwierdziło go w przekonaniu, że coś ciekawego musiało dziać się na piętrze. Od razu skojarzył to sobie ze Scott’em i Remy’m.
Hashim dobył instynktownie sejmitara i wyjrzał zza ściany. Było czysto - schody na górę tonęły w lekkim półmroku rozświetlanym przez jakieś światło płynące z piętra. Chwilę później odezwała się Jessica.
- Nie idź sama, Jessico. - odezwał się półszeptem, tak, by wszyscy słyszeli. - Wiemy, że twoje umiejętności pozwalają ci na rozprawienie się z kilkoma przeciwnikami, ale moim zdaniem powinniśmy się trzymać razem. W jedności siła.
- Może i jestem w Exiles od niedawna, ale Arabian Knight ma rację. Powinniśmy działać razem... - odezwał się Hellion, starając się, by nikt prócz reszty drużyny go nie usłyszał. - Poza tym źle by było stracić taką laskę jak ty, Jess... - widząc w półmroku morderczy wzrok Slice’a, chłopak odchrząknął i zmitygował się. Wyglądało na to, że brodacz z regeneracją coś czuje do piersiastej blondynki. Julian nagle poczuł się jak na lekcjach u White Queen. - Ekhem... znaczy wartościowego członka drużyny, o to mi chodziło. Bez obrazy, panie Slice...
- Ależ ja nie mam zamiaru iść na górę i ich atakować - odparła zaskoczona kobieta, nie komentując tego, co powiedział Hellion. Przywykła do takich tekstów i wiedziała, że one kompletnie nic nie znaczą. - Chciałam się tylko rozeznać w sytuacji i zdać wam “raport”, byśmy mogli coś wspólnie ustalić. Lepiej być przygotowanym, wymyślić jakiś plan, niż dać się zaskoczyć... - wyjaśniła. - Na Wade’a naprawdę trzeba uważać.
- Myślę, że na tych na górze również. - szepnął Tahir. - Póki co, nie wiedzą że tutaj jesteśmy, więc jeśli pójdziemy wszyscy i zaatakujemy w jedno tempo, możliwe że damy im radę.
- A skąd wiesz, że ci żołnierze nie są tutaj by nam pomóc? - wtrącił Hellion.
- Nie wyglądają na takich, co przyszli sprzedawać ciasteczka. Poza tym za dużo tutaj zbiegów okoliczności. - sejmitar Tahira zapulsował srebrną energią. - Wybacz, Jessie, ale nie pozwolę ci iść samej na piętro... Myślę, że pozostali też nie...
Arabian Knight ruszył na palcach ku schodom nie czekając na to, co odpowie kobieta.
- No jak wolicie - westchnęła ciężko. - Alex, wybacz, ale muszę cię niecnie wykorzystać...
To mówiąc dotknęła dłonią jego policzka i przytrzymała na tyle długo, aż oboje przeszedł przyjemny dreszcz i z trudem mogła się opanować, by nie zacząć całować Victora. Jej skóra, oczy i włosy natychmiast wróciły do dawnego koloru, nawet dostała ładnych rumieńców na twarzy. - No, tak lepiej - uśmiechnęła się. - Zwarta i gotowa do działania - puściła Slice’owi oczko, po czym zerknęła za oddalającym się Tahirem. Miała zamiar zmienić się w dym i polecieć na górę nim on tam dotrze, by w razie problemów móc go osłonić.
- Wolimy.
Odpowiedział spokojnym głosem dając jej tym samym do zrozumienia, że podziela w tej kwestii zdanie chłopaków. Za bardzo się martwił, żeby pozwolić Jessie iść samej na górę, a poza tym jak Tahir słusznie zauważył, w drużynie leżała siła i nawet on, indywidualista pełną gębą, zaczynał coraz lepiej to rozumieć. Poza tym widząc zmieszanie Helliona jego wcześniejszymi słowami, Slice nie mógł pozostawić tego bez odpowiedzi i odparł uśmiechając się do niego przyjacielsko, na koniec klepiąc go lekko w ramię.
- Nie przejmuj się stary. Żaden ze mnie pan, a zaprzeczanie, że Jess to zajebista laska byłoby po prostu zwykłą hipokryzją.
No i wtedy Shadowdeath przyciągnęła jego uwagę swym dotykiem, a on momentalnie poczuł przyjemne ciepło rozchodzące się po ciele oraz dreszcz podniecenia, jaki przemknął wzdłuż jego kręgosłupa. Zastanawiał się, czy to aby na pewno tylko i wyłącznie zasługa jej mocy, czy też może było w tym wszystkim coś z naturalności? Zarumienił się lekko, by po chwili dać upust emocjom. Alex przyciągnął blondynkę do siebie i bez skrępowania pocałował ją w usta z taką namiętnością, że u niejednej osoby spowodowałby uczucie głębokiego zawstydzenia. Na koniec spojrzał kobiecie w oczy, uśmiechnął się i dał jej klapsa mówiąc.
- No to zaczynamy. It’s showtime!
Slice mówiąc ostatnie zdanie dobył swych katan dając tym samym do zrozumienia, że mogą działać. Przez chwilę kobieta była jakby zamroczona i nie mogła wykrztusić z siebie nawet pół słowa. Momentalnie zapomniała o wszystkim i wszystkich, skupiając się wyłącznie na Victorze. Gdy tylko zmysłami powróciła do swojego ciała, uśmiechnęła się radośnie i raz jeszcze pogładziła mężczyznę po policzku.
- Uważaj na siebie. Drugi raz twojej śmierci nie przeżyję - powiedziała cicho, czołem opierając się o jego czoło. Musiała szybko wyrzucić z głowy wszelkie nieprzyzwoite myśli, jeśli miała jakkolwiek się przydać drużynie. Po chwili zarumieniła się po same uszy. Przecież Hellion i Arabian stali obok, a oni całowali się jakby byli sami w sypialni!
- Spokojnie. Bez bazooki raczej niewiele mi się stanie, choć wolałbym nie testować, czy odrośnie mi urwana ręka, noga albo penis.
Odpowiedział wyszczerzając zęby w szerokim uśmiechu. Żarty głupie czy nie, skutecznie podnosiły morale oddziału, a on jako żołnierz doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Poza tym pozwalały mu one skupić się na czymś innym, niż tylko na "strategicznych" miejscach ciała kobiety, z czym i tak radził sobie wyjątkowo dobrze jak na kogoś, kto ulegał emocjom na każdym niemal kroku.
- Wiem, że sobie dasz radę i mój niepokój jest irracjonalny. Ale my, kobiety, już tak mamy - odparła, uśmiechając się lekko. Zaiste, byłaby to wielka strata, gdyby mu coś urwało. Jednak nie zawartość jego spodni była dla Jess najważniejsza i mógł to z łatwością wyczytać z jej oczu oraz spojrzenia. - Idziemy? Jestem niemal pewna, że Remy ma kłopoty.
Nie dało się nie zauważyć, iż celowo nie wspomniała nic o Summersie. Widać jego słowa nadal ją bolały i może nawet kobieta liczyła na to, iż coś mu się stanie.
Tahir starał się nie spoglądać w stronę migdalących się towarzyszy, jednak nawet nie trzeba się było przyglądać, by słyszeć odgłosy cmokania. Przez chwilę Arabian miał nawet zamiar przypomnieć im o tym, że są na terenie wroga i należy zachować ciszę, jednak w końcu machnął ręką. Spojrzał w stronę Helliona, który, najwyraźniej zawstydzony tym, co robią Jessica i Victor szukał drobnych na podłodze. Gdy tylko się od siebie ‘odkleili’, wskazał im kierunek na górę, mając nadzieję, że pamiętają jeszcze, co mają tutaj robić. Sądząc po maślanych oczach Jessici, ona już zapomniała. Zaśmiał się cicho pod nosem. W razie kłopotów miał zamiar szybko wkroczyć do akcji i zaatakować, liczył, że pozostali również.